2013/03/03

PO PROSTU NIEDZIELA

Wczorajsze wyjście z pewnością można zaliczyć do udanych, a Tapas de Rucola jako miejsce godne polecenia. Uwaga, to jest tapas bar, jest tłoczno, głośno, gwarno. Jeżeli ktoś liczy na romantyczną tudzież spokojną kolację to na pewno nie tam, a już na pewno nie w sobotni wieczór ;) Jest to za to rewelacyjne miejsce na spotkanie ze znajomymi, przekąszenie czegoś smacznego i przemieszczenie się dalej do jakiegoś klubu.

Co mogę polecić? To co sama miałam przyjemność skonsumować:


tortillas wegetariańskie - tradycyjny, hiszpański omlet ziemniaczany, wzbogacany warzywami, oliwą i czosnkiem.
patatas bravas - czyli zapiekane ziemniaczki
pepper dew - faszerowane papryczki. Mój absolutny hit! Przepyszne!
oliwki wszelakie - tu chyba wyjaśniać nie trzeba

Nigdzie nie ma mięsa i to nie przypadek. Nie jadam. Ale o tym może innym razem.

Nie sposób nie wspomnieć o jednym z najpopularniejszych napitków (przynajmniej wczorajszego wieczora), z serii "specjalne napitki tapas - gruszkówka". Koniecznie musicie spróbować. Nie ma żadnych wątpliwości, że nazwa jest jak najbardziej właściwa :) A hasłem wieczoru pozostanie zamówienie na barze, który składał jeden z klientów dość donośnym głosem - "piwo i gruchę, proszę!" :)

A dziś? Dziś piękna niedziela. Nareszcie. Błękitne niebo, słońce, od razu otoczenie wygląda inaczej. Aż szkoda było długo wylęgiwać się w łóżku. 

Trzeba wspierać gospodarkę ;) więc zgodnie z wcześniejszymi planami wyprawiliśmy się do Fashion House Outlet Centre. Miałam upatrzoną jedną spódniczkę w Solarze. No oczywiście, że na Solarze się nie skończyło... a miałam wejść tylko do jednego sklepu. No jakoś tak był po drodze, ...tak niedoceniany przeze mnie Benetton. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nigdy tam nie wchodziłam, ani do sklepów regularnych, ani outletowych. Widocznie naszedł czas by to zmienić ;) A tak sobie zajrzałam, i wyszłam:


Spódniczka jest z Solara. Pozostałe dwie rzeczy właśnie Benetton. Dopiero jak rozłożyłam je w domu zauważyłam, że wszystko jest w zgaszonych kolorach i jakoś mało wiosenne... Zupełny przypadek. Ale niech będzie, że to właśnie w ramach budowania bazy. Dodatki będą kolorowe :)
Sweterek jest klasyczny, model oversize. Maksymalnie przyjemny w dotyku, ma w składzie kaszmir. Już go widzę do białych spodni na lato, chociaż dziś do czarnych jeansów wyglądał bardzo przyjemnie, a już na tyle przyjemnie by mnie do siebie przekonać ;) Czarna bluzka jest cienka, lekko za duża, z serii tzw, przeze mnie "szmatowatych". Ale potrzebowałam takiej bluzki na weekend, kiedy nie mam ochoty specjalnie przejmować się wyglądem. Wtedy ma być lekko i wygodnie.

A tyle zostało po dzisiejszym obiedzie ;)


Chociaż obiad sam w sobie był pyszny. Tagliatelle ze szpinakiem. Mniammmm.

Szkoda słońca. Ruszam na spacer.

Kasia