2013/04/10

LA CANTINA CZYLI GDZIE SMACZNIE ZJEŚĆ



Muszę się z Wami podzielić cudownym adresem na mapie gastronomicznej miasta Gdańska. Trattoria la Cantina przy ul. Dębinki 7d/1 (Wrzeszcz) - http://www.trattorialacantina.pl/

Lokal gdzie od samego wejścia urzeka zapach, tam po prostu pachnie dobrym, włoskim jedzeniem! Gdzie przy drzwiach przywitała nas menadżerka, która na sam początek oprowadziła nas po lokalu w celu wybrania dogodnego stolika. Gdzie wystrój jest ciepły, spójny, niewymuszony. Na prawdę ma się wrażenie, że wszystko jest tam na miejscu i tak jak być powinno. Miejsce urzekło mnie zanim jeszcze zdążyłam cokolwiek zamówić. Gdzie obsługiwał nas przesympatyczny kelner Włoch, z którym rozmawialiśmy mieszając język polski, angielski i włoski, a stolik, który zajęliśmy znajdował się w sali z przeszkloną ścianą, która pozwalała obserwować pracę kuchni.

Nie mam niestety zdjęć potraw, które smakowałam, ale to dlatego, że nie miałam aparatu, a miałam obawy, że tym z telefonu zrobię im tylko krzywdę, a na prawdę warto odwiedzić to miejsce osobiście i samemu zobaczyć i posmakować.

  • bruschette miste czyli cztery rodzaje grzanek: krem z papryki, krem z grzybów, czosnek i oliwa, świeże pomidory
  • crostino "la cantina" czyli pieczywo, mozzarella, szpinak, pieprz
Jedne i drugie wzięłam jako przystawkę, pierwsze są na zimno, drugie na ciepło. Oczywiście, że się połakomiłam. Nie wiedziałam, które wybrać więc musiałam zamówić obie. Wszystko było po prostu pyszne! Pięknie wyglądało, pięknie smakowało, pięknie pachniało.  Jako danie główne wybrałam zaś

  • risotto ai funghi misti czyli risotto z grzybami
Danie, na które wystarczyło spojrzeć i powąchać, jeszcze bez próbowania, a już było się pewnym co się zamówiło. Niesamowicie pachniało grzybami! Smak cudowny! Wiem, że dużo tu "ahh" i "ohh", ale ten lokal na prawdę na to zasługuje. Nie jestem profesjonalistą w branży gastronomicznej, oceniam na podstawie moich prywatnych doświadczeń i gustów, i tak jak sporo lokali już miałam okazję poznać, sporo potraw spróbować, tak ten jest z pewnością w ścisłej czołówce. Żałuję jedynie, że zabrakło mi już miejsca na deser bo jestem przekonana, że to byłoby przyjemne doznanie. Skusiłam się za to na cappuccino. I zobaczcie co otrzymałam :)


Musiałam zrobić chociaż to jedno zdjęcie. Aż szkoda było mi naruszyć piankę. Mój tż (towarzysz życia) otrzymał wersję z rybką, ale niestety wykazał się ignorancja i zanim zauważył to już zdążył zamieszać łyżeczką. Dopiero po fakcie dowiedzieliśmy się od menadżerki, że nasz kelner Włoch specjalizuje się w cappuccino i każde traktuje jako małe dzieło sztuki, którego tworzenie dodatkowo sprawia mu ogromną frajdę. No i okazuje się, że to widać.
Jestem pod dużym wrażeniem i mam zamiar w najbliższej przyszłości zawitać na deser, i cappuccino oczywiście.

Kasia