Nareszcie! Wczoraj, już po przebudzeniu pierwsze na co zwróciłam uwagę
to prześwitujące przez żaluzje promienie słońca. Niby tak niewiele, a
może sprawić radość. Aż szkoda było siedzieć w domu i po zjedzeniu
sobotniego, leniwego śniadania i wypiciu kawy wsiedliśmy w samochód i
ruszyliśmy w kierunku Sopotu. Ten sam pomysł miało wiele osób bo na głównych szlakach (wzdłuż plaży, Monciak, molo) zaroiło się od spacerowiczów, nareszcie na ulicach zrobiło się bardziej kolorowo i tak jakoś... pozytywnie. Nawet lekki wiatr był przyjemny, było tak zwyczajnie, przyjemnie, ciepło.
Oczywiście mieszkając nad morzem nie mogłabym nie wstawić zdjęć z plaży. To jeszcze ten czas kiedy po plaży można spokojnie spacerować. Gdy zrobi się upalnie widok będzie zgoła inny. Tak w ogóle zastanawiam się gdzie na tych moich zdjęciach jest słońce... Bo wierzcie mi, że na prawdę było.
A jak się człowiek zmęczył spacerem to zdążył zgłodnieć. I tak na obiad wpadliśmy do The Mexican. Obecna w kilku miastach Polski sieciówka z jedzeniem meksykańskim, która jest na liście moich ulubionych.
Mam tam swoje stałe danie czyli burritos vegetariano. To nic innego jak zapiekana z serem tortilla pszenna nadziewana fasolą pinto, brokułami,
kukurydzą i pomidorami. Serwowane z meksykańskim ryżem
paila, sałatką
i sosami: ranchera, crema blanca, qucamole. A w oczekiwaniu na zamówienie dostaliśmy jak zawsze nachos.
Kasia