W poście dotyczącym weekendu w Poznaniu wspomniałam o lokalu, który zasługuje na osobny wpis i nadeszła pora. W sobotni wieczór kręciliśmy się po centrum miasta w poszukiwaniu miejsca gdzie moglibyśmy lekko i smacznie zjeść coś dobrego. I tak zupełnie przypadkiem klucząc między uliczkami Starego Miasta natknęliśmy się na La Rambla (Poznań, ul. Wodna 5/6).
To tak zwany tapas bar, a że kuchnia hiszpańska to jest to co tygryski lubią najbardziej, weszliśmy. Lokal jest mały, ale na nasze szczęście był akurat jeden wolny stolik. Z czystym sumieniem muszę napisać, że przebili moje gdańskie Mercado, które wydawało mi się do tej pory najlepsze.
Co mieliśmy okazję próbować i co tym samym z pewnością polecam.
- Plato combinado - czyli talerz przekąsek; m.in. papryczki faszerowane serem owczym, grzybki marynowane, suszone pomidory, oliwki, hiszpańskie, pikantne kiełbaski chorizo.
- Paella - ryż z owocami morza i kurczakiem duszonym w białym winie.
- Gambas al pil pil - krewetki tiger smażone na oliwie z czosnkiem i pietruszką.
- Tortilla de patata - czyli tradycyjna hiszpańska, ziemniaczana tortilla. Nie mogłam sobie odmówić, zamawiać ją chyba za każdym razem jak mam okazję jadać w lokalu z hiszpańską kuchnią.
zdjęcia: www.larambla.pl
Bardzo gorąco polecam ten lokal, warto pójść i posmakować. Należy też wspomnieć o obsłudze bo ujęła mnie jedna wypowiedź, najprawdopodobniej menadżera lokalu: "nie jesteście moimi klientami, Wy jesteście gośćmi". I to w dużej mierze oddaje klimat tego miejsca.
Kasia