Ten
post miałam w edycji już od dłuższego czasu. Kierunek Maroko to na
razie moja najdalsza, najbardziej egzotyczna i jednocześnie jedna z
najbardziej udanych podróży. To możliwość poznania zupełnie innej
kultury, ale bez tego niepokoju i braku swobody, który towarzyszył mi w
Tunezji. Oczywiście jak najbardziej należało pamiętać, że znajdujemy się
w kraju muzułmańskim, jednak islam w tych rejonach jest bardziej
liberalny.
Niech zdjęcia mówią same za siebie. Ja mogę jedynie szczerze polecić podroż w tym kierunku.Marakesz. Ogród Majorelle. Nazwa wzięła się od autora - francuskiego malarza Jacques Majorelle. Ogród Majorelle powstał w 1924 i uważany jest za jeden z najpiękniejszych ogrodów botanicznych świata.
Marakesz. Targ i okolice.
To trzeba po prostu przeżyć; ten upał w powietrzu, ten zapach, te kolory, te dźwięki. Coś niesamowitego. Sama przeglądając teraz te zdjęcia w pamięci mam właśnie zapach i dźwięk.
Agadir.
Typowo turystyczna miejscowość z dużymi europejskimi naleciałościami, widoczne chociażby w architekturze.
Za wikipedią: "miasto w południowym Maroku, port nad Oceanem Atlantyckim, ośrodek administracyjny prowincji Agadir, 718 tysięcy mieszkańców (2006). Miasto jest ośrodkiem przemysłu rybnego i cementowego. Międzynarodowy port lotniczy, 10 kilometrów piaszczystych plaż oraz średnio 300 słonecznych dni w roku sprawia, że Agadir jest najpopularniejszą nadmorską miejscowością wypoczynkową w Maroku."
Agadir ma też tragiczną kartę w swojej historii: "nocą 29 lutego 1960 r., w przeciągu 15 sekund, zostało prawie doszczętnie zniszczone przez trzęsienie ziemi. Zginęło wtedy około 15 tysięcy osób, a 20 tysięcy straciło dach nad głową. Miasto trzeba było praktycznie w całości odbudować, dlatego też nie ma ono typowo marokańskiego charakteru"
Na górze napis po arabsku "Bóg, Ojczyzna, Król". Poniżej zdjęcia z widokiem na górę z plaży, w dzień i w nocy, a następnie zdjęcia już z samej góry z widokiem na Agadir.
Port w Agadirze. Prawda, że europejsko?
Migawki z miasta (Agadir).
Tak się duże dziecko cieszy z pierwszej kąpieli w oceanie :)
Wnętrza.
Architektura z Baśni 1001 nocy. Detale, kolory, po prostu pięknie.
Na zdjęciu restauracja w Marakeszu.
Wnętrza hotelowe.
Strefa relaksu w kompleksie hotelowym.
Marokańczycy są bardzo otwarci na turystów, a jednocześnie nienachalni. Nie zawsze byliśmy w stanie porozumieć się po angielsku, ale trzeba przyznać, że bardzo się starali. Pytaliśmy o drogę, o godziny otwarcia niektórych punktów usługowych, korzystaliśmy z taksówek, a nawet musieliśmy dokonać zakupu w aptece i również udało nam się porozumieć. No bynajmniej po zakupie leków mi się poprawiło czyli kupiłam to czego potrzebowałam :) Wyjaśniając może, nie zapadłam na żadną chorobę związaną ze zmianą kontynentu i możliwymi z tego tytułu komplikacjami zdrowotnymi. Zwyczajnie leciałam z niedoleczoną anginą...
Kasia