Nie odkryję Ameryki, ale jadąc w piątek
rano do pracy uświadomiłam sobie jak ogromny wpływ na moje samopoczucie
ma pogoda. Raptem dzień wcześniej było pochmurno, przez pół dnia nie
mogłam się dobudzić,ziewałam aż wstyd i w ogóle cały dzień był jakiś taki smętny. Na dodatek miałam nieodparte wrażenie, że w powietrzu już czuć jesień. I tak cały mój dzień zaprogramował się na wolniejszy tryb. W piątek zaś jak ręką odjął, od rana piękne, błękitne niebo. I od razu lżej na sercu, żyć się chce, człowiek ma wrażenie, że góry może przenosić. I na ulicach zrobiło się jakoś tak barwniej bo z powrotem wyłoniły się kolorowe, letnie ciuszki, i nie trzeba było pić kawy żeby funkcjonować na wysokich obrotach. Pięknie jest żyć :) Zastanawiam się jak to jest żyć na co dzień w takich słonecznych klimatach. Czy człowiek przywyknie i już "nie zauważa", czy faktycznie życie ma inną jakość mając każdego dnia słońce za oknem? Nieraz będąc w ciepłych krajach na urlopie miałam świadomość, że moja samopoczucie jest o wiele lepsze, ale nie oszukujmy się. Ja tam byłam na urlopie więc już samo to zmieniało moje nastawienie.
Niemniej bardzo bym chciała mieć słońce na co dzień. Jestem zdecydowanie ciepłolubna, a upały mi nie straszne. Może jeszcze kiedyś zdarzy się tak, że zmienię miejsce zamieszkania, a na razie cieszę się i korzystam z tej pogody ile się da. Dziś również pięknie jest więc zbieram się za chwilę na wycieczkę do Sopotu, dziś trwa tam impreza Energa Sailing Cup.
Kasia