Kuchnia włoska to jedna z
moich ulubionych. Uwielbiam panini, pizze, makarony, lody i inne
słodkości. No wszystko co nie ma w sobie mięsa i ryb bo takowych nie
jadam. I wybór mam ogromny. Głodna się robię...
Bezsprzecznie rządzi panini czyli w sumie kanapka na ciepło. A dokładniej mój numer 1 to wersja z mozzarellą i pomidorami, polana oliwą i ewentualnie z sałatą. Na poniższym zdjęciu to ta po lewej, wygląda może niepozornie, ale wierzcie mi, że środek jest wypełniony, a całość warta grzechu. Po prawej w wydaniu mięsnym z frytkami.
A tutaj to samo, ale jednak inaczej. Smak jednej i drugiej niesamowity, chociaż ta chyba wygląda efektowniej.
I trochę bardziej obiadowo.
No i oczywiście nie może zabraknąć lodów. Tutaj każdy wybór jest zły bo na co się nie zdecydujemy spowoduje to, że nie zostanie spróbowany inny równie pyszny smak. A wielkość jednej porcji nieustannie wzbudza mój zachwyt. Gorzej gdy człowiek wręcz nie nadąża z jedzeniem i proces topienia jest nieunikniony.
Słodkości, ciasteczka, cukiereczki.
I pizzerinki moje ukochane na drogę zabierane.
Pić człowiek też musi, a dzień baz kawy to dzień stracony.
A bywało i tak.
A to z kolei jest moje nowe odkrycie. Arancini czyli smażone kulki ryżowe faszerowane. Moja akurat była faszerowana szpinakiem. Próbowaliśmy zupełnie w ciemno zaintrygowani samym wyglądem, zastanawiając się cóż to może być w tej panierce i jak smakuje. A jak? No pysznie.
Muszę jeszcze wspomnieć o cannolo - rurka z chrupiącego ciasta nadziane kremem z serem ricotta. Nie jestem w stanie pokazać oryginalnego zdjęcia bo robiłam je akurat telefonem więc na ten moment posiłkuję się siecią. Postaram się pokazać je przy okazji zdjęć "mobile". I muszę to znów powiedzieć - to było pyszne!
Kasia