Bardzo kosmetycznie mi się zrobiło ostatnio na blogu, ale pogoda wybitnie nie sprzyja wycieczkom w terenie. Mam plan na weekend żeby gdzieś ruszyć i mam nadzieję, że tym razem się uda. A tymczasem coś co ostatnio pojawiło się u mnie w łazience.
Pisałam chwilę wcześniej, że dwufazówka z Ziaji ostatnio wybitnie mi podpadła i rozpoczęły się poszukiwania następcy. Płyn L'oreala wpadł mi w oko już jakiś czas temu, banalne, ale strasznie spodobało mi się opakowanie; prostokątne i maksymalnie klasyczne, takie chanelowskie :) Wiem, wiem, "prawie" robi różnicę, ale tak mi się skojarzyło.
A co o samej zawartości? Już od początku płyn robi dobre wrażenie; przyjemny, delikatny zapach. Dalej też jest tylko dobrze, płyn jest delikatny, bez problemu przy delikatnym przetarciu usuwa cały makijaż. Przez chwilę na twarzy pozostaje tłusta warstwa, ale naprawdę trwa to tylko moment po czym ładnie się wchłania. Przy Ziaji musiałam koniecznie przemyć jeszcze twarz żeby zmyć ten filtr, który pozostał. Tutaj spokojnie mogłabym poprzestać tylko na samym płynie do demakijażu. Mam wersję do makijażu wodoodpornego, wszystkie płyny kupuję profilaktycznie właśnie takie, ale jest też oczywiście wersja klasyczna. Co do wydajności nie mogę się jeszcze wypowiedzieć bo za krótko używam, ale nie uważam żeby cena była wysoka więc warto spróbować jeżeli Wasz aktualny płyn nie do końca się sprawdza.
Opis produkcenta: "Szybki i łatwy demakijaż nie pozostawiający śladu na oczach. Płyn jest odpowiedni dla osób z wrażliwymi oczami i noszących szkła kontaktowe." -> prawda
Nie mam nawyku czytania składu, ale może komuś się przyda: aqua/water, cyclopentasiloxane, isohexadecane, isopropyl palmitate, sodium chloride, dipotassium phosphate, panthenol, polyaminopropyl biguande, ci61565/green6.
Czy polecam? Tak. Przynajmniej do czasu, aż znajdę lepszy :)
Kasia