Czyli o archiwizacji danych słów kilka.
Tyle się nagadałam, że przydałoby się kupić jakiś dysk zewnętrzny, że mój laptop ma już swoje lata i nie jest już tak pewny jak kiedyś, że to się może źle skończyć. Ba, sama nawet zaczęłam się z siebie śmiać, że jeszcze kiedyś pożałuję, że nie mogę się zebrać żeby po prostu kliknąć gdzieś w sieci na jakiś dysk. Zawsze były inne wydatki i inne sprawy. I faktycznie się doigrałam... Parę dni temu, o ironio, podczas przeglądania blogów mój komputer zrobił nagle ZZZzzzzzzz.... moc spadła i wyłączył się.... Oj... Ale jeszcze człowiek nie dowierza... Włączam go ponownie. Pojawia się czarny dos-owski ekran, wybieram "uruchom normalnie", kręci, mieli, ZZZzzzzzz... wyłącza się... Powtarzam powyższe, efekt ten sam. Wybieram "napraw", może to to. Pojawiają się nowe okienka, i jeszcze więcej nowych okienek, a finalnie jest znów ZZZzzzz i wyłącza się...
Pierwsza myśl, straciłam wszystko. Tysiące zdjęć, artykułów, które miałam zrzucone do przeczytania "na później", wszystkie materiały służbowe, które zbierałam przez lata i wiele wiele innych. Już mniejsza o tego laptopa, rzecz nabyta, ale tych zdjęć nie mogłam odżałować. Najchętniej od razu zadzwoniłabym po kogoś kto byłby w stanie mi pomóc, ale godzina późna... nie wypada. Może to banalne, wiem są większe problemy, ale cały wieczór już miałam zepsuty. Rano zapakował się ze mną do pracy i jak tylko godzina pozwoliła zaczęłam szukać. Ufff, znalazłam kogoś do pomocy, tchnięto we mnie nadzieję, że nie jest tak źle i dane na 99% powinny być do odzyskania. To one były moim priorytetem, sprzęt miał już swoje lata więc jego samego jakoś bardzo nie żałowałam, zwłaszcza, że to była doskonała okazja by kupić nowy ;)
No bo przecież każda okazja do zakupów jest dobra :) I oczywiście, że od razu znalazłam trzy, które mi się spodobały. Nie, nie, nie są to te ze zdjęcia. Ale tutaj ten wątek się kończy... bo w międzyczasie okazało się, że mojego starego laptopa da się postawić po reinstalacji systemu, i że wbrew pozorom nie jest on w najgorszym stanie... No cóż, w sumie powinnam się cieszyć. Nie dość, że dane do odzyskania to i sprzęt będzie działał jak dawniej, a pewnie nawet lepiej bo zostanie porządnie posprzątany. No i cieszę się, ale jednak trochę szkoda ;) tego zamiennika oczywiście, który miał się pojawić :)
A jaki morał całej tej historii? Banalny, pamiętajcie o back-upie danych, które zbieracie i przechowujecie. Zrzućcie na wszelki wypadek kopie na jakiś dysk zewnętrzny, płyty, pendrivy (czy to się tak odmienia???), jakkolwiek inaczej można. Chwila moment i można stracić kawałek swojej historii... A teraz przyznawać się, kto archiwizuje swoje dane? :)
Kasia