Ostatni z serii postów o Fuercie. Słów kilka o Caleta de Fuste i hotelu, w którym się zatrzymaliśmy Barcelo Castillo Beach Resort.
Hotel polecam bez żadnych uwag. Byliśmy bardzo, bardzo zadowoleni. Barcelo Castillo Beach Resort to ogromny kompleks hotelowy z setkami mniejszych i większych domków, z widokiem na plażę, z widokiem na basen, z widokiem na sam ocean, na ogród czy z własnym jacuzzi na tarasie, co kto lubi. Mnie co rano witał taki widok jak na pierwszym zdjęciu.
Do dyspozycji gości jest w sumie pięć basenów. W czasie gdy byliśmy na Fuercie było na tyle ciepło, że spokojnie można sobie popływać, a nie ma tyle urlopowiczów żeby był tłok czy jakikolwiek problem z dostępnością leżaków.
Żeby nie było, na dowód :)
Część hotelowa z basenami i barami, w oddali widać ocean i zaraz obok jest plaża. Także co kto lubi, można odpocząć na leżaku lub na piasku. Korzystanie z kompleksu hotelowego było o tyle wygodniejsze, że przy silnym wietrze nie było problemu z nawiewającym piaskiem jak to miało miejsce bezpośrednio na plaży.
I jeszcze jeden basen.
Nasze lokum miało niecałe 50 metrów; łazienka, salon z kanapą i tv, sypialnia z kolejnym tv i aneks kuchenny ze wszystkimi sprzętami, włącznie ze zmywarką czy korkociągiem. Nie jestem czepialska, ale myślę, że nawet ktoś uparty nie znalazłby żadnych uszkodzeń czy wad; pokój był codziennie sprzątany, ręczniki wymieniane.
Za oknem wyjście na taras, po prawej wejście do sypialni.
I sypialnia jako taka.
Byliśmy w hotelu w opcji all inclusive, dla mnie najwygodniejszej. Na jedzenie nie mam prawa narzekać, nie wiem co trzeba by było jeść aby nie znaleźć tam nic dla siebie. Śniadania wszelkie możliwe; płatki, mleko, dżemy, owoce suszone, owoce świeże, sery, wędliny, warzywa, naleśniki, omlety, jajka sadzone, gotowane, jajecznica, boczek, parówki, fasolka w sosie pomidorowym, przeróżne rodzaje pieczywa. Obiady i kolacje to samo, ja nie jem mięsa i ryb więc wybór mam jeszcze bardziej ograniczony, i mimo wszystko za każdym razem byłam najedzona maksymalnie. Dodatkowo między posiłkami dostępny był jeszcze bar przy basenie, który miał w ofercie różne przekąski (świeże warzywa, frytki, hot-dogi, hamburgery, makaron) oraz napoje, zarówno alkoholowe jak i bez.
Poniżej parę zdjęć z terenu hotelu.
Caleta de Fuste, to jak wspomniałam w jednym z pierwszych postów o Fuercie, to średniej wielkości miasteczko turystyczne. Drobne sklepy, drogerie, lokale gastronomiczne czy co sobotę tzw. Targ senegalski czyli nic innego jak tzw. mydło i powidło tj. wszystkiego po trochu. Od koszulek malowanych sprayem, przez biżuterię, produkty z aloesu, produkty spożywcze, a także paski czy torebki. Tylu torebek Prady to ja w jednym miejscu nie widziałam ;) Plaża szeroka i piaszczysta, ale nie ma co ukrywać, że w innych częściach wyspy plaże były ładniejsze.
Poniżej parę zdjęć z terenu hotelu.
Caleta de Fuste, to jak wspomniałam w jednym z pierwszych postów o Fuercie, to średniej wielkości miasteczko turystyczne. Drobne sklepy, drogerie, lokale gastronomiczne czy co sobotę tzw. Targ senegalski czyli nic innego jak tzw. mydło i powidło tj. wszystkiego po trochu. Od koszulek malowanych sprayem, przez biżuterię, produkty z aloesu, produkty spożywcze, a także paski czy torebki. Tylu torebek Prady to ja w jednym miejscu nie widziałam ;) Plaża szeroka i piaszczysta, ale nie ma co ukrywać, że w innych częściach wyspy plaże były ładniejsze.
A tutaj mały mix "z miasta." Bardzo mi się ta ulica spodobała i znalazłam tam sobie parę domów, w których chętnie spędzałabym swoją codzienność :)
Żywioł. Przez całe miasteczko wzdłuż oceanu ciągnie się deptak spacerowy.
I tym akcentem kończę cykl postów o Fuercie. Kolejna zaplanowana podróż to Węgry i Budapeszt, ale to jeszcze trochę czasu. No chyba, że jakaś inna ciekawa okazaja po drodze się wydarzy :)
Kasia