Ostatni etap naszej objazdówki i jednocześnie moja ulubiona część całej tej wyprawy. W drodze do Betancuria, po wschodniej części wyspy.
Znów na przyspieszonym oddechu w zachwycie dla tego co widzę. Zrobiłam dziesiątki zdjęć bo zawsze boję się, że coś później zapomnę. Patrząc teraz na te zdjęcia czuję to ciepło, ten wiatr, tą radość i zachwyt nad światem
Z mnóstwem punktów postojowych.
Przyznam się, że miałam lekkie obawy jak ta podróż się skończy; tam było tak wąsko, i tyle zakrętów..
I tu już sama Betancuria, niesamowicie urzekło mnie to miasteczko.
Okres przedświąteczny i szopka :)
Naprawdę niesamowicie urokliwe miasteczko, którego nie można pominąć.
Dzień się kończy, słońce zachodzi.
Kasia
Droga do Betancurii to tereny górzyste.
Z mnóstwem punktów postojowych.
Ta biała ścieżka widoczna na zboczach to słupki zabezpieczające kraniec drogi.
Przyznam się, że miałam lekkie obawy jak ta podróż się skończy; tam było tak wąsko, i tyle zakrętów..
I tu już sama Betancuria, niesamowicie urzekło mnie to miasteczko.
Jakby było się cały czas w jednym wielkim ogrodzie, taki spokój, w okół lekkie, nienachalne dźwięki świadczące, że obok przecież toczy się normalne życie, nawet wiatr się uspokoił.
To właśnie w Betancurii kupiliśmy przepyszne kozie sery, z których słynie Fuerta. Do tego jeszcze produkty z aloesu, on również jest tamtejszą specjalnością.
Okres przedświąteczny i szopka :)
Naprawdę niesamowicie urokliwe miasteczko, którego nie można pominąć.
Wyjeżdżając z Betancurii kierowaliśmy się cały czas na południe, ale już w kierunku południowym. Tak trafiliśmy do Gran Tarajal. Szeroka plaża, ale piasek już ciemniejszy niż na początku naszej trasy w okolicach Puerto del Rosario.
Taaa, lody muszą być, ale włoskich i tak nie przebiły, one na razie zostają moim numerem jeden.
Dzień się kończy, słońce zachodzi.
Kasia