Dawno już nie pisałam wieloznakowych tekstów, ale wczorajsza podróż po Gdańsku, jakże przyjazną (tu ironia) komunikacją miejską zrodziła falę refleksji. Refleksji niekoniecznie pozytywnych, ale za to tak silnych, że już w trakcie tej podróży część zdążyłam przekształcić w tekst pisany.
bo torba musi siedzieć
autobus wyjeżdża z pętli, pasażerów jeszcze niewielu, jedna z pasażerek zajmuje miejsce od zewnętrznej strony, od wewnątrz kładąc torebkę. I tak sobie jedziemy; jeden przystanek, drugi, tłum robi się coraz większy. Torba nadal siedzi. Przychodzi moment krytyczny gdy pasażerów jest już więcej niż miejsc siedzących, torba nadal siedzi i zajmuje jakże wygodne miejsce. Myślicie, że ma również wykupiony bilet?
to mój plecak, lubię mieć go blisko
może ja jestem jakaś inna, ale mam taki dziwny zwyczaj, że wchodząc do autobusu/tramwaju ściągam torebkę z ramienia, jakbym chodziła z plecakiem to ściągałabym plecak. Jakoś tak mi wygodniej, zajmuję mniej miejsca, no i mam tą torebkę pod większą kontrolą. No niech mi ktoś wytłumaczy, skąd się bierze to przywiązanie do trzymania tego nieszczęsnego plecaka na plecach przez całą drogę? Pasażer się nagle odwraca, bumm... siedzący współpasażer właśnie dostał plecakiem w głowę, chociaż tutaj lepsze są kobiece torebki, przy każdym obrocie kobiety, która stoi podczas jazdy występuje ryzyko, że jak tylko się ona poruszy to torebka będąca na wysokości twarzy tego kto siedzi, na tej twarzy za chwilę się znajdzie.
muszę być pierwszy
wielokondygnacyjny biurowiec, dochodzi godzina ósma rano, na windę oczekuje dobre kilka osób. Nagle jest, i się zaczyna... Sprint do środka... Ci z tyłu przepychają się przed tych co stali bliżej. O co chodzi? To jakiś lęk, że miejsca w środku zabraknie?
bo lubię przy drzwiach
i tu płynnie przechodzimy do kolejnego studium przypadku. Muszę wejść do środka jako pierwszy, ale to jeszcze nic, mało tego, muszę też stać przy samych drzwiach, blisko, bardzo blisko, tak blisko, że bliżej się nie da. Nie ważne, że ci co również chcą wejść nie mają jak bo ktoś tarasuje im przejście...
we mnie jest siła
magiczna, ale jakże niepopularna zasada; pierwszeństwo ma wychodzący! Będzie więcej miejsca dla wchodzących. I już nie mówię w tym momencie o komunikacji miejskiej czy windzie (tu też to zjawisko jest bardzo popularne), ale wszelkich miejscach gdzie występuje przepływ wchodzących i wychodzących. Daj wyjść temu, który wychodzi, będzie dla ciebie więcej miejsca w środku! O co chodzi z tym przepychaniem się barami aby koniecznie wejść przed wychodzącym? Przewróci mnie, ale musi udowodnić, że ma szersze ramiona i lepiej się nimi rozpycha...
ruch prawostronny (ewentualnie lewostronny ;) dla właściwych)
w Polsce obowiązuje ruch prawostronny! Kojarzycie tą sytuację gdy mijacie się z kimś idącym z naprzeciwka i nagle zaczynacie tańczyć ze sobą? Ty w prawo, on w prawo, ty w lewo, on w lewo. Ruch jest prawostronny! Niech każdy idzie na prawo. Tak też poruszajmy się po chodnikach, po prawej stronie, nie będziemy na siebie wpadać i będzie nam milej.
jestem centrum świata
ot taka sytuacja, idzie sobie człowiek chodnikiem, nagle spotyka znajomego. I tutaj... stop. Bo oboje się zatrzymują i stoją, stoją tak na środku tego chodnika i rozmawiają. No przesuńcie się na bok, udrożnijcie ten pas ruchu... Dlaczego tego nie robicie?
stop klatka
jak kończy się sytuacja gdy samochód przed nami nagle hamuje wiemy wszyscy doskonale. Z dużym prawdopodobieństwem skończymy na jego zderzaku. I tak samo jest w ruchu pieszym. Jeśli idąc chodnikiem nagle się zatrzymasz to ja idąc za tobą mam dużą szansę skończyć na twoich plecach, a przy obecnej pogodzie i oblodzonych chodnikach mam szansę skończyć też jeszcze niżej... Więc jak musisz coś nagle znaleźć w torbie/torebce zejdź na bok, zwolnij, ale nie hamuj gwałtownie.
Ufff, pogadałam sobie. Czepiam się? Pewnie trochę tak :) A was jakie sytuacje irytują? Co jeszcze można by dopisać?
Kasia