2014/02/10

GUERLAIN METEORITES PERLES 03


O moich pierwszych meteorkach pisałam -> tutaj. Przyleciały ze mną z Wysp Kanaryjskich usprawiedliwione w domowym budżecie jako pamiątka z wakacji. Ale to się zawsze tak zaczyna...

Kobietą słabej woli jestem i do tego jeszcze podatną na sugestie... Oczywiście, że uległam magii tych kuleczek zachłystując się nimi już od momentu ściągnięcia wieczka i napawając ich zapachem.


Moje pierwsze opakowanie to 01 Teint Rose, których głównym zadaniem jest rozświetlenie twarzy. Dominują tam kuleczki zielone, różowe i liliowe, które to zadanie z pewnością spełniają. Ale Teint Rose rozjaśnia więc jednocześnie zapragnęłam czegoś jeszcze... zamarzyło mi się 03 Teint Dore. Ze skrajności w skrajność... ;) Uznałam, że idealnie podkreśli moją śniadą karnację. A że marzenia są po to by je spełniać o to i są.


Odpuszczę już sobie zachwyt nad opakowaniem bo nie było dla mnie nowością, ale podkreślę tylko, że bardzo, bardzo uwielbiam to tak zwane przeze mnie "zewnętrze" Guerlain.
Na pierwszy rzut oka widać, że dominują kulaski brązowe, które bardzo mi podpasowały. Mam wrażenie, że skóra jest jakby muśnięta słońcem, ten efekt pierwszej letniej opalenizny.




Poniżej na zdjęciach porównanie 03 (góra) vs. 01 (dół). Idealnie byłoby zestawić tu jeszcze 02, ale muszę sobie powiedzieć "prrrrr" co oznacza hamuj ;) bo potrzeb to ja mam sporo :)


Meteroki można albo kochać albo być wobec nich obojętnym. Ja zdecydowanie dołączyłam do grupy pierwszej. Są dla mnie taką kropką nad "i", i na stałe już dołączyły do mojej kosmetycznej rodzinki. A u Was jak, miłość czy obojętność? :)

Kasia