Jest, jest pierwszy powiew wiosny w kosmetyczce. Rouge Dior Trianon 757 Souveraine. Część z Was już zaopatrzona w co poniektóre nowości, dziś niezwykle szczęśliwa, dołączam i ja.
Długo stałam przy kolekcji Diora rozmawiając sama ze sobą, który kolor był chciała najbardziej. Bo to, że chciałabym wszystkie nie podlega dyskusji. W końcu rozsądek dogadał się z sercem i stanęło na Souveraine. Dalej mam nadzieję będzie 531 Rose Crinoline, 774 Allegresse no i 761 Courtisane, a co, trzeba mieć cele :) No ale dziś magiczne 757 jest bohaterem.
Opakowanie znajome; proste, klasyczne i eleganckie.
Kolor - świeża, soczysta czerwień idąca w kierunku maliny. Piękna! Z malutkimi drobinkami, które ślicznie rozświetlają usta i absolutnie nie wyglądają tandetnie. Ja wiem, że mam pojemne serce i kocham wiele produktów, w tym pomadek, ale ta naprawdę stała się moim faworytem.
To taki kolor, który nawet przy braku makijażu pozwala mi czuć się kobieco. Poniżej w wersji "domowej" :)
Pomadka nakłada się zupełnie bezproblemowo, lekko sunie po ustach, nie wypływa poza kontur i daje idealne jak dla mnie, jednolite krycie. Wytrzymała picie, przy jedzeniu zaczęła schodzić, ale ściągając kolor równomiernie.
Uwielbiam!
P.S. Czy u Was dziś też tak słonecznie? Boszszsz, człowiek tak spragniony wiosny, że każdy najmniejszy objaw bierze za dobrą monetę. Że to już, że śnieg już nie wróci. A tymczasem idę korzystać; tak, tak, dziś do "Marmolady...", a później może nad morze? :)
P.S. Czy u Was dziś też tak słonecznie? Boszszsz, człowiek tak spragniony wiosny, że każdy najmniejszy objaw bierze za dobrą monetę. Że to już, że śnieg już nie wróci. A tymczasem idę korzystać; tak, tak, dziś do "Marmolady...", a później może nad morze? :)
Kasia