Przekroczenie magicznej granicy 30 lat skłoniło mnie do refleksji nt. pielęgnacji, którą stosuję i tego jak pielęgnować zarówno ciało jak i twarz, aby na te swoje lata nie wyglądać. No i zaczęły się poszukiwania... Tak trafiłam na Shiseido Bio-Performance Super Corrective Eye Cream w ramach poszukiwań idealnego kremu pod oczy.
Na stronie Shiseido znalazłam taki opis: "Nowe badania, przeprowadzone w grupie ponad 600 osób, pokazują, że
elastyczność okolicy oczu najbardziej wpływa na postrzegany wiek twarzy." No wow, coś dla mnie, czyli w pierwszej kolejności zaczynamy od oczu. I dalej: "Klucz do młodego wyglądu: Uniesienie konturu oczu, rozjaśnienie i zmniejszenie widoczności zmarszczek." To właśnie miał mi zapewnić Shiseido Bio Performance Super Corrective Eye Cream dzięki trio składników: kolagen, kwas hialuronowy, elastan. Poza tym:
- natychmiast - kontury oczu są ujędrnione, a skóra wokół oczu nawilżona
- po tygodniu - cienkie linie są widocznie wygładzone. Spojrzenie odzyskuje świeżość
- po trzech tygodniach - spojrzenie staje się wyraziste. Kontury oczu są uniesione, zmarszczki widocznie zredukowane, a cienie mniej widoczne
I teraz będą zachwyty. To co faktycznie zauważyłam i co mnie zachwyca to zdecydowane napięcie skóry, dalej rozjaśnienie zasinienia i redukcja opuchnięcia pod oczami. Wow, chyba pierwszy krem, który faktycznie widocznie zmniejszył moje zasinienie (zmniejszył, nie zlikwidował zupełnie, aż takich cudów nie ma). Skóra jest delikatnie napięta, ale bez uczucia ściągnięcia, do tego dobrze nawilżona, a wierzcie mi, że z suchością w tym miejscu miałam spory problem. W międzyczasie stosowałam też silniejsze kremy apteczne na przesuszenie, a po zakończeniu kuracji Bio Performance pomógł mi utrzymać uzyskany efekt. Mogę z pełną odpowiedzialnością napisać, że twarz faktycznie jest pogodniejsza, co przypisuję właśnie redukcji cieni i napięciu tych okolic. Mam nieodparte wrażenie, że nie budzę się już rano z tak mocnym zasinieniem i opuchnięciem jak kiedyś, a niestety cierpię na pernamentny brak snu.
Krem ma bardzo lekką konsystencję, takie masełko. Lekkie naciśnięcie dozownika spowoduje, że wydobędziemy ilość odpowiednią na jednorazową aplikację, a krem jest naprawdę wydajny i potrzeba go przy użyciu bardzo niewiele. Gorzej jedynie, że nie widzimy ile produktu jeszcze jest w opakowaniu więc któregoś wieczora usłyszę po prostu smutny świst, a z dozownika już nic się nie wydobędzie.
Produkt, który z pewnością znajdzie się na mojej liście tych, które koniecznie należy zakupić ponownie. A latka niestety lecą więc trzeba o siebie dbać przy pomocy wszelkich dostępnych - i skutecznych - metod ;)
Kasia