Marki MAC przedstawiać Wam nie będę bo większość z Was ma z nią większe doświadczenie niż ja; zresztą nietrudno o nie bo ja dopiero zaczynam zabawę :) Mogę za to pokazać Wam to co wpadło mi ostatnio do koszyka i napisać o swoich wrażeniach.
I tak mamy dwie sztuki MACzków tj. cienie do oczu w kolorze "Copperplate - Matte" oraz eyeliner Rapidblack.
Zamarzyły mi się matowe cienie, takie w kolorze "jakiejś" szarości z "jakimś" brązem", i mam - Copperplate czyli kolor gołębi. Za pojedyńczym pociągnięciem pędzla da na powiece jasny efekt, przy kilkakrotnym powtórzeniu i przyciśnięciu wyciśniemy z niego intensywność. Na pewno nie jest to kolor łatwy i trzeba nad nim trochę popracować żeby równomiernie rozprowadzić na powiece, w moim przypadku na szybkie makijaże na pewno się nie sprawdzi, ale jak już mam czas żeby się pobawić to jestem z niego bardzo, bardzo zadowolona.
Poniżej zdjęcia w zależności od kąta, trzyma kolor i nie zmienia się pod wpływem światła.
Samej trwałości nie mam nic do zarzucenia. Jedna uwaga; na co dzień używam bazy pod cienie Guerlain Ombre Eclat Eye Primer i na tej bazie cień się nie sprawdził. Jest dla niego zdecydowanie za tłusta i w godzinach popołudniowych zaczął zbierać się w załamaniach. Następnego dnia na bazę położyłam najpierw jasny cień i dopiero na niego Copperplate i w tym przypadku nie działo się nic, bez żadnych zmian trzymał się do wieczornego demakijażu.
Eyeliner zaś to kruczoczarne cudo z niesamowicie cienką końcówką. Idealny do tworzenia precyzyjnej kreski. No i nie trzeba temperować ;)
Zdjęcie w prawym dolnym rogu po próbach starcia go z dłoni samym palcem, stracił na intensywności, ale się nie poddał. Liner w ciągu dnia nie blaknie, natomiast w moim przypadku widoczne są delikatne przetarcia w kąciku oka. Tak jak chwaliłam kredkę Chanel Stylo Yeux (tutaj), że bez żadnych ubytków wytrzymuje przez cały dzień, tak w przypadku MAC tego powiedzieć nie mogę.
A tak to wszystko wygląda na żywym organiźmie :)
