2014/04/03

DZIEŃ ŚWIRA CZYLI O TYM CZY ZWRACAMY INNYM UWAGĘ



Zaczęłam się zastanawiać nad założeniem cyklu postów pt. „Dzień Świra” :) Co w praktyce sprowadzałoby się do luźnych zapisków co mnie zaskakuje w otaczającym świecie. Kiedyś ktoś z Was zasugerował, w jednym z komentarzy w poście dotyczącym takich sytuacji, nawiązanie do tego filmu i tak jakoś mi podpasowało :) 
No bo powiedźcie, czy ja znów się czepiam?
Na poczcie jestem praktycznie w co drugi dzień, jako klient, no tak się jakoś składa. Historie jakie tam się dzieją mogłyby posłużyć  do napisania ciekawej książki; poczynając od samego wejścia, przez automat z numerkami, aż po odejście od okienka.  No ale wracając do przedmiotowej sytuacji.  Jeden z większych Urzędów Pocztowych, z systemem numerowym właśnie, sporo krzesełek wiec jest gdzie przysiąść i oczekiwać na swoją kolej, system głosowy sprawny, doskonale słychać jak zmienia się kolejny numerek do obsługi. Nadchodzi moja kolej, podchodzę do okienka i ledwo zdążyłam wyłożyć swoje przesyłki już czuję na sobie czyjś oddech… Jeszcze spokojnie, nie odzywać się, nie dyskutować, głęboko oddychać… Ale sapanie nie ustaje, mało tego, staje się coraz bardziej intensywne. Oczywiście, że nie wytrzymuję, odwracam się:

- może się pan trochę odsunąć?
- ? 
- stoi mi pan praktycznie na plecach.
- a co to pani przeszkadza? 
- ano przeszkadza. Ma pan na okienku taką magiczną informację „przy okienku może znajdować się jedynie osoba obsługiwana.” 
- no i? 
- to znaczy, ze ja jestem ta jedna osoba bo jestem właśnie w trakcie obsługi. 
- ale ja mam numerek.
- ale ma pan numerek po mnie. Mogę tu jednak zostać sama? 
- ??? 
- proszę pana, nadaję przesyłki, prywatne, firmowe, podaje swoje dane do faktury, niekoniecznie zależy mi na towarzystwie. Wyświetli się pana numerek to zdąży pan sobie podejść, albo proszę chociaż stanąć kawałek dalej, a nie praktycznie razem ze mną przy okienku, że czuję pana oddech.
- paniusia się znalazła, ludzie w kolejce jej przeszkadzają.
No powiedźcie mi gdzie tkwił mój błąd? Sama zawsze wchodzę na tę pocztę, pobieram szybko odpowiedni numerek bo już wiem co nacisnąć, siadam grzecznie na krześle, w międzyczasie wyciągam swoje przesyłki i dopasowuję do nich kwity, numerek wybija, podchodzę, mówię „dzień dobry”, podaję po kolei przesyłki (z wypełnionymi drukami – bo wypełnianie przez niektórych druków przy okienku to jeszcze inne historia), proszę o fakturę czy pokwitowanie, płacę, uśmiecham się, dziękuję, mówię „do widzenia”, odchodzę. Sprawnie i na temat. Nikomu nie wchodzę w drogę, nie naruszam niczyjej przestrzeni, nie marnuję czyjegoś czasu.

O uzurpowaniu sobie przez niektórych pierwszeństwa wchodzących nad wychodzącymi już kiedyś pisałam. No nie znoszę, chyba nigdy się z tym nie pogodzę. Taka sytuacja; znów próbując wyjść z windy wpadam na wchodzącą, oczywiście doszło do szturmu ramienia w ramię. Więc mówię głośno "pierwszeństwo mają wychodzący, będzie wtedy więcej miejsca dla wchodzących". Odpowiedziało mi prychnięcie...

Wczorajsza świeża sytuacja; czekam w kolejce do jednej z kas samoobsługowych w supermarkecie, wszystkie oczywiście zajęte. Jak pewnie wiecie, te kasy są najczęściej na jakimś wydzielonym fragmencie więc kolejka stoi jedna i przechodzi się po prostu do pierwszej wolnej. Nagle wymija mnie kobieta i staje bezpośrednio przy jednej z kas, przy kliencie, który pakuje jeszcze swoje zakupy. No cóż począć, było trzeba się odezwać

-przepraszam, ale tu jest kolejka i ja między innymi w niej stoję.
-brrrr yyyy hhhhh (słychać jakieś prychnięcia)
-no wiem, że jestem niewielka, ale chyba nie na tyle, że mnie nie widać.
-brrrr yyyy hhhh (znów prychnięcia)

A może jakieś "przepraszam, nie zauważyłam"? Tak po prostu by się przydało.

Ja chyba się starzeję ;) sytuacja kolejna.
Idę chodnikiem, mija mnie młody chłopak, ruch lewą ręką - rzucił sobie na chodnik kawałek batonika, ruch prawą ręką - rzucił papierek. I tanecznym krokiem idzie dalej. No odezwałam się, że "może tak do śmietnika", w odpowiedzi usłyszałam takie jedno dźwięczne słowo, którego nie będę przytaczać. Podniosłam ten papierek i wrzuciłam do kosza...

Nie mam problemów z asertywnością, właśnie z asertywnością, to nie bezczelność czy tupet. Przecież to ja mam rację :) Nie czuję się jakimś społecznikiem, ba, bliżej mi do egoistki. Nie zwracam uwagi ludziom, którzy swoim zachowaniem nie zakłócają mojej przestrzeni, niech sobie robią co chcą jeśli w żaden sposób nie szkodzą mi, innym ludziom czy otoczeniu. Ale nie mogę przejść obojętnie obok bezmyślności, która już jednak mnie dotyka. I jeszcze zamiast mi podziękować za zwrócenie uwagi ;) to często spotykam się z prychnięciami, żachnięciami czy skrajnie uwagami w moją stronę. A może jakaś odrobina refleksji i obietnica poprawy zachowania...?
Raz jeden jedyny raz zdarzyło mi się, że gdy zwróciłam uwagę mężczyźnie idącemu przede mną, że popiół z papierosa leci na osoby idąc z tyłu, człowiek ewidentnie się speszył i przeprosił. I wiecie co? To było po prostu miłe.
A Wy? Zwracacie ludziom uwagę na Waszym zdaniem nieodpowiednie zachowanie czy wolicie przemilczeć dla świętego spokoju?

Kasia

P.S. Jakby ktoś się zastanawiał co z tematem ma wspólnego zdjęcie tytułowe, to... nic :)