Wróciłam :) Na liście kolejne miasto, które miałam okazję poznać bliżej - Budapeszt. Jestem urzeczona, dosłownie. Wiedziałam czego się spodziewać bo trochę materiałów sobie przejrzałam przed wyjazdem, ale rzeczywistość okazała się jeszcze lepsza. Ale o tym planuję opowiedzieć przy kolejnym poście; muszę najpierw zrzucić zdjęcia, a trochę ich jak zwykle zrobiłam i ułożyć sobie to co chciałabym przekazać. Dziś za to produkt, na który długo, długo się czaiłam - Lip Maximizer Diora.
To że Dior jest często moim obiektem pożądania nie jest niczym nowym. Jedno, że służą mi produkty, drugie, że zwyczajnie działa na mnie cała ta magia marki, no ale cóż, dobrze mi z tym i nie zamierzam tego zmieniać ;)
O samym produkcie i jego przeznaczeniu słów kilka. Maximizer jedno, że jest błyszczykiem, ale drugie, że ma za zadanie natychmiastowo zwiększyć objętość ust. I to jest to co było dla mnie bardzo istotne, bo moje usta są wąskie, dodatkowo opadają mi ich kąciki więc wszelkie wspomagacze są bardzo mile widziane. Na co dzień ratuję się metodami naturalnymi czyli po prostu staram się być cały czas uśmiechnięta :) Maximizer zaś dzięki połączeniu kwasu hialuronowego i morskich ekstraktów sprawić ma, że usta staną się pełne, miękkie i dobrze nawilżone.
- Zapewnia wspaniały efekt objętości, natychmiast pogrubia wargi
- Usta stają się pełniejsze, gładsze, nawilżone
- Niewiarygodne trwały efekt pogrubienia ust
- O subtelnym zapachu waniliowo-miętowym
Opakowanie jak to Dior, klasyka w najlepszym wydaniu. Bardzo sobie chwalę. Sztywna końcówka dla mnie idealna aby precyzyjnie rozprowadzić produkt.
Nie ma tu mowy o specjalnym kryciu kolorem, jest transparentny z bardzo naturalnym połyskiem, na upartego można dopatrywać się w nim delikatnych różowych tonów. Przy części opinii spotkałam się dodatkowo ze stwierdzeniem, że uczucie mrowienia, które odczuwa się po nałożeniu należy do średnio przyjemnych. Hmmm, mi ono zupełnie nie przeszkadzało, zwróciłam na nie uwagę przy pierwszym użyciu, później już zupełnie poszło w zapomnienie, nie czułam z tego powodu żadnego dyskomfortu. Odczuwalne jest natomiast przyjemne jak dla mnie uczucie chłodzenia.
Błyszczyk jest bardzo dobry, daje efekt gładkich, zdrowych ust, lśni pięknie! Sprawdzi się solo oraz nakładany na kolor. Nie wylewa się i nie klei, jedna warstwa wystarczy na pokrycie ust, ja jednak zdecydowanie wolę położyć podwójnie i tym drugim pociągnięciem dopracować sobie efekt. Trwałość jak to przy tego typu produktach, nie ma możliwości aby wytrzymał jedzenie, a bez przeszkadzania trwał u mnie około 2-3 godzin.
A co z powiększeniem? No właśnie... Może miałam zbyt wielkie oczekiwania, chociaż po błyszczyku nie oczekuję efektu jak po zabiegu, ale niestety, nie widzę u mnie jakiegoś spektakularnego efektu. Owszem, usta wydają się być delikatnie pełniejsze, ale przypisuję to raczej temu, że produkt pięknie błyszczy, ale podobny efekt osiągnę też innymi błyszczykami z serii Addict bez przeznaczenia do powiększania. Nie wiedząc, że takie jest jego zadanie uznałabym, że jest to po prostu kolejny świetny produkt marki, produkt nabłyszczający.
Z pewnością kupię go ponownie, ale dla efektu wizualnego, który mi daje. Potrzebuję na co dzień mieć pod ręką coś transparentnego co zapewni mi naturalny, zdrowy połysk. Jeśli usta będą wydawały się pełniejsze super, jeśli będą po prostu zdrowo błyszczące będę również zadowolona.
Cena orientacyjnie 149 zł za 6 ml produktu.
Kasia