Gdańsk nie jest moim miastem rodzinnym, jest miastem z wyboru, ale i sporo musiało się po drodze wydarzyć żebym znalazła się tu, a nie gdzieś indziej. Z rodzinnego miasta wyjechałam po skończeniu liceum, klasyczna ścieżka, to był wyjazd na studia. Aplikowałam do Poznania, Szczecina i Torunia. Dlaczego tam? Ot banalnie, bo to było najbliżej. Dziś pewnie zdecydowałabym inaczej, ale 19 lat to nie jest najlepszy wiek na podejmowanie tego rodzaju decyzji chociaż właśnie wtedy trzeba.
Z tych trzech jednak to Poznań był tym miastem gdzie najbardziej mi zależało aby studiować. Los jednak zdecydował inaczej, punktów zabrakło, minimalnie, ale jednak. I niestety odwołania nie pomogły. Drzwi otworzyły jednak Uniwersytety w Szczecinie i w Toruniu. Wybrałam Szczecin. Dobrze wspominam ten czas, wiecie, to były pierwsze samodzielne kroki; studia, mieszkanie, zarządzanie budżetem, praca, nowe znajomości, wszystko prawie było nowe. Ale nie związałam się z miastem, cały czas miałam poczucie, że to nie jest to miejsce.
Po trzech latach, w połowie studiów (no trochę ponad połowie, byłam na 5-letnich dziennych, magisterskich), zdecydowałam, że chcę się przenieść. Spróbowałam znów z Poznaniem, niestety UAM był nieubłagany, żadnych przenosin, zbyt wiele różnic programowych, z góry nie i koniec. Zastanawiałam się nad Wrocławiem, Warszawą, Gdańskiem. Wiem, wiem, gdzie Rzym, a gdzie Krym, ale to był taki fajny czas, że mogłam próbować gdziekolwiek, bo niby dlaczego nie. Postawiłam na Gdańsk, bo dobrze mi się kojarzył. No wiecie, morze, plaża, lato, turyści :) Dziś sama śmieję się, że takie między innymi kryteria przyjęłam, ale jednak. Złożyłam podanie w dziekanacie, w Szczecinie podeszłam do wcześniejszej sesji i jeszcze na przełomie maja i czerwca przeprowadziłam się. Dodam, że pociągiem... Taki to ja wtedy miałam stan posiadania ;) Trochę to wszystko było ryzykowne bo cały czas czekałam na odpowiedź z UG czy moje podanie zostało pozytywnie rozpatrzone. Obawy nie były niestety bezzasadne; bo ja od czerwca już znalazłam pracę, miałam wynajęte mieszkanie, a we wrześniu dostałam odpowiedź, że podanie odrzucono... Powód? Znany już, zbyt wiele różnić programowych. Byłam już maksymalnie zdeterminowana, po tym jak już całe życie zorganizowałam sobie w nowym miejscu, nie wyobrażałam sobie powrotu do Szczecina. Działo się wtedy, działo, były odwołania, nerwy, ale finalnie wszystko dobrze się skończyło. Łatwo na początku nie było, studiowałam dziennie, miałam różnice programowe do nadrobienia, jednocześnie pracowałam, byłam w nowym mieście, takie zaczynanie wszystkiego od początku. Ale to był zarazem jeden z najlepszych okresów w moim życiu. Bardzo dobrze wspominam ten czas.
No a teraz to ja już jestem 7 lat po skończeniu studiów, a w Gdańsku mieszkam w sumie od 9 lat. Nie mam pojęcia kiedy to zleciało... Tak naprawdę, że jestem u siebie poczułam się chyba jak dostałam pismo z Urzędu Miasta z podpisem prezydenta Gdańska, po tym jak zameldowałam się w swoim pierwszym, własnym mieszkaniu. To już też 7 lat temu bo jak tylko zaczęłam mieć coś wspólnego ze zdolnością kredytową to od razu zdecydowałam się na kupno własnego mieszkania. Ja to z tych co się nie boją, a jak już się uprą to muszą mieć :) Fajny to był czas, skończyłam studia, wprowadziłam się do swojego własnego M, urządzałam się (urządzaliśmy wraz z Nim), pracowałam. Oczywiście teraz też jest fajnie, a nawet lepiej i to z wielu powodów, ale jakoś z ogromnym sentymentem wspominam tamten czas. I jestem z siebie ogromnie dumna.
I po tym przydługim, osobistym wstępie ;) zabieram Was na spacer po moim mieście. Gdańsk i Stare Miasto, oczywiście tylko fragment, ale zaczyna się lato, zapraszam Was do odwiedzin i przejścia tych, i wielu innych uliczek samodzielnie. A może i spotkamy się na kawę, w którejś z kawiarenek? :) Gdańsk ma co prawda zupełnie inny klimat niż te wszystkie urokliwe, malutkie, nadmorskie miasteczka, ale ma za to to niewątpliwą zaletę, że nawet jak nie będzie słońca to można sobie świetnie zorganizować czas. I tak zeszły weekend nie był może słoneczny, ale i tak pięknie było.
To zdjęcie jest zupełnie z innej beczki, ale nie mogłam się powstrzymać. Ten pan z okna był moim bohaterem dnia :) Ot uroki mieszkania na Starym Mieście gdzie co chwila ktoś się kręci, nic prywatności ;) Ale widok ten pan rewelacyjny, w sumie nie ma co się dziwić, że korzysta ;)
Kasia - jestem z Gdańska i kocham morze :)