Uwielbiam Trójmiasto latem! Mam wrażenie, że wtedy tyle się dzieje; mnóstwo imprez plenerowych, ciekawych inicjatyw, imprezy na plaży, w amfiteatrze w Sopocie, na placu Zebrań Ludowych w Gdańsku, na Starym Mieście w Gdańsku, imprezy w Gdyni na nabrzeżu. Jest super!
W zeszłym tygodniu po raz pierwszy dotarłam na Targ Śniadaniowy. Już ogromnie żałuję, że stało się to dopiero na koniec sierpnia bo pierwszy
Targ miał miejsce 12 lipca, ale jakoś tak wyszło, że co weekend mieliśmy
inne plany.
Targ to połączenie zakupów i sposobu spędzania czasu. To połączenie handlu zdrową żywnością i działań rozrywkowo - warsztatowych przeznaczonych dla dzieci i dorosłych. A wszystko w atmosferze śniadań na powietrzu. A że pogoda wybitnie tego lata sprzyjała to impreza miała szansę funkcjonować z powodzeniem.
Targ odbywa się w soboty w Sopocie, a w niedzielę w Gdańsku. My byliśmy na tym sopockim.
"Targ to sprzedaż produktów: warzywa, owoce, przetwory nabiałowe i mięsne oraz wszelkiego rodzaju produkty tradycyjne i regionalne kuchni polskiej i nie tylko. To możliwość konsumpcji zakupionych towarów w formie śniadania w specjalnie przygotowanym do tego miejscu. To działalność edukacyjna poprzez warsztaty tematyczne, spotkania z organizacjami zajmującymi się świadomym i zdrowym stylem życia, zajęcia dla dzieci. To miejsce spotkań mieszkańców, przyjaciół i znajomych, to też rozwój relacji sąsiedzkich i po prostu nowy sposób na spędzenie weekendu w mieście."
Jest i coś na sodki deser, bardzo, bardzo słodki. Kawałek baklavy pokonał moje kubki smakowe :)
Bardzo, bardzo podobało mi się, że na Targu jest świetnie zorganizowana cała infrastruktura. Są ławy i stoły, które sprzyjają wspólnej integracji przy posiłku. Jest punkt wypożyczeń kocy (bezpłatnie), także można zrobić sobie śniadanie na trawie. Są śmietniki, są toalety, nie ma się do czego przyczepić.
A tutaj padły mi już baterie w aparacie... Tak się przygotowałam... Także niestety pozostałe zdjęcia już tylko z telefonu, mam nadzieję, że dadzą radę ;)
I tarty, mój niekwestionowany faworyt. Z rokpolem i dynią oraz ta z burakiem to mój największy hit. Że też ja nie potrafię sobie sama takich zrobić. A może to i lepiej bo wtedy przecież jadłabym i jadła ;)
I trochę wspomnianej infrastruktury.
Mam nadzieję, że pogoda dopisze i we wrześniu jeszcze przynajmniej jeden raz skorzystam z uroków śniadania na powietrzu. Love lato, love Trójmiasto :)
Kasia