Norwegia na przykładzie Alesund. Piękna, naturalna, świeża, estetyczna, urocza. Coś cudownego, zupełnie inna rzeczywistość od tego co mam na co dzień. Jestem urzeczona i zachwycona Tak, tak same zachwyty :)
Wiem, że praktycznie za każdym razem jak wracam z podróży to mówię, że tam akurat było najpiękniej. No bo było. Nie wiem jak to się dzieje, że w większości przypadków jest "naj" ;)
Chyba jedynym miejscem z dotychczas odwiedzonych, do którego nie mam potrzeby wracać to Tunezja, reszta, bardzo chętnie. No ale czasu mało, a miejsc jeszcze wiele więc z tymi powrotami to różnie może być ;)
Nie zaskoczę również mówiąc, że i tym razem na miejscu czasu było mało. Ot, taki urok 2-3 dniowych wypadów. To zawsze sztuka kompromisu, nie da się w tak krótkim czasie zobaczyć wszystkiego. Coś trzeba wybrać, kosztem czegoś innego.
Gdyby ktoś wybierał się akurat do Alesund, to z informacji praktycznych; spod lotniska jeździ autobus, który jest skorelowany z przylotami, kursuje bezpośrednio do centrum Alesund. Koszt przejazdu 80 NOK ( 1 NOK = 0,51 zł). Przystanek w centrum jest bezpośrednio przy punkcie informacji turystycznej, uwaga, czynna tylko od poniedziałku do piątku od godziny 9-16. Noclegi mieliśmy w hotelu Rica Parken i z czystym sumieniem polecam, śniadania rewelacja! A widok z pokoju, w moim przypadku z 7 piętra, bezcenny.
Bądźmy też szczerzy, Norwegia nie jest tanim krajem więc taka wycieczka może trochę kosztować. I nie mówię nawet o relacji do zarobków w Polsce bo jakoś nie mam specjalnych powodów do narzekań, ale o samej świadomości ile dany produkt kosztuje w Polsce, a ile w Norwegii. Hamburger (ten najzwyklejszy) w McDonalds 20 koron/10 złotych, kebab w zwykłej budce na ulicy 100 koron/50 zł, piwo w puszce, w supermarkecie 40 koron/20 złotych, pizza w najzwyklejszym lokalu (margerita bez żadnych dodatków, 30 cm) 85 koron/42,50 złotych. Oczywiście można wydać mniej, można wydać więcej, można znaleźć produkt tańszy, ale mimo wszystko przy
zakupach czy usługach mówimy o zupełnie innych cenach niż w Polsce.
Pierwszego dnia zameldowaliśmy się w hotelu koło godziny 17, a całe popołudnie i wieczór spędziliśmy biegając jak dziki po najbliższej okolicy i zachwycając się ty co widzimy :) Bez mapy, ot tak na czuja w myśl zasady, że jak się człowiek zgubi to najwięcej zwiedzi.
Drugiego dnia był już plan. Skorzystaliśmy ze słynnego czerwonego autobusu CitySightseeing Alesund z opcją Hop On Hop Off. Koszt biletu to 200 NOK/100 zł za osobę. Na trasie znajduje się 9 punktów. Najpierw objechaliśmy całą trasę bez wysiadania aby zorientować się co jest po drodze, dopiero przy drugiej rundzie zaczęliśmy wysiadać w punktach, które zainteresowały nas przy pierwszym objeździe. I myślę, że to był bardzo dobry pomysł bo w tak krótkim czasie jaki mieliśmy do dyspozycji, mogliśmy mieć problem z trafieniem do każdego punktu. I tak oto zszedł nam kolejny dzień.
Nie moja bajka bo nie jadam ani mięsa, ani ryb, ale owoce morza sprzedawane prosto z kutra to dla mnie egzotyka. Tak siedząc sobie przez dobrą chwilę na ławce i obserwując ten handel, złapałam się na jednym wniosku. Dosłownie przy każdym zakupie sprzedający z kupującym ucinali sobie pogawędkę. Wiecie, to nie był zakup, proszę to, płacę, dziękuję. Ale każdorazowo przy okazji wywiązywała się pogawędka.
Widok na Alesund z punktu widokowego Aksla - punkt obowiązkowy.
Jakbym musiała wybrać jedno, jedyne miejsce, które miałabym nazwać tym naj to byłoby to z pewnością Muzeum Sunnmore i okolice. Jestem bardzo zaskoczona, że przy naszych dwóch objazdach CitySightseeing Bus na tym przystanku nikt nie wsiadał i nikt nie wysiadał, na miejscu też tłumów nie było. No nie wiem, może w szczycie sezonu jest inaczej. A miejsce jest po prostu niesamowite. Ciężko oddać klimat na zdjęciach bo brakuje dźwięków i zapachów, ale wierzcie mi, że tam można po prostu siedzieć, patrzeć, chłonąć, coś niesamowitego.
Było też Atlanterhavsparken, jedno z największych słonowodnych akwariów w Północnej Europie. Idealnie wkomponowane w krajobraz. Koszt wejścia 155 NOK/77,50 zł za osobę.
Jedno ze zdjęć wewnątrz.
A tu już migawki w drodze powrotnej.
Zdążyliśmy
jeszcze podczas naszego pobytu wskoczyć na prom, który kursuje po
okolicznych wysepkach. Nie było już czasu na schodzenie na ląd, ale
widoki z wody w jakiś sposób zrekompensowały nam ten fakt. Koszt w dwie
strony 185 NOK/92,50 zł za osobę.
Przejrzystość wody niesamowita.
A na sam koniec widok z samolotu. Mimo, że nie stoję w kolejce na godzinę czy pół przed otwarciem bramki, jakoś znów udało mi się siedzieć przy oknie ;)
Kasia