Praktycznie całe lato biegałam w intensywnych kolorach na ustach, aż wraz z nadejściem jesieni moje zainteresowanie zaczęło skupiać się na wszelkiego rodzaju brązach, beżach i wszelkich innych rozmytych, stonowanych odcieniach. Na policzkach najczęściej gości albo po prostu bronzer, albo Mac-owy róż Stay By Me, który pokazywałam Wam ostatnio, a idąc dalej tym tropem - wygenerowałam sobie potrzebę na jakąś nudziakową pomadkę... Szukała kobieta, szukała, aż znalazła :)
Początkowo bardzo zależało mi na pomadce Mac bo bardzo sobie cenię ich trwałość i krycie, ale że nie mam dostępu do sklepu stacjonarnego, to finalnie na zakup w sieci tym razem się nie zdecydowałam. Przede wszystkim obawiając się tego jak konkretny kolor będzie wyglądał na moich ustach. Bo swatchy oczywiście jest dziesiątki, ale kolor za każdym razem potrafi wyglądać inaczej. A już na pewno tak jasny kolor, na różnych odcieniach ust.
Podreptałam więc na zwiady stacjonarnie do Sephory, i po dwóch dniach, tak, tak, zakup szminki zajmuje mi dwa dni, wyszłam z tą oto - Estee Lauder, kolor 170 Alluring z linii Pure Color Envy.
Zawsze mam problem żeby naruszyć kształt produktu, na "dzień dobry" są takie idealne. No nic, poszła w ruch.
No, to jest to czego szukałam.
Pomadka jest bardzo przyjemna w użyciu, leciutko sunie po powierzchni ust, rozprowadza się idealnie. Nie wysusza, wręcz przeciwnie, usta są nawilżone, przyjemnie miękkie i pełne. Mogę to wiązać z obecnością kompleksu z kwasem hialuronowym, działa (!) Poza tym już jedno pociągnięcie wystarcza by kolor był widoczny. Producent obiecuje 6 - godzinną trwałość, tu bym polemizowała. Przynajmniej na przykładzie mojego koloru, trwa około 3-4 godzin. Ja jestem bardzo zadowolona. Jak ktoś szuka tego typu koloru polecam wziąć ją pod uwagę i przyjrzeć się z bliska.
Kasia