Kolejna z kolekcji. Powiem Wam, że fascynacja cieniami już mi trochę przeszła i mam innych ulubieńców, ale pomadki Mac-owe pozostały tymi naj. Bardzo żałuję, że na dziś nie mam dostępu do stacjonarnego, a może to i lepiej... ;) Zakupy pomadek jakoś łatwo mi usprawiedliwić. Z kolorówki zużywam ich najwięcej.
Na samym początku kupowałam je jedynie po kolorze, dopiero po czasie przeszłam na kolejny stopień wtajemniczenia czyli uświadomiłam sobie różnorodność wykończeń ;) Kiedyś już linkowałam, ale może komuś jeszcze się przyda. TUTAJ Marti opisała każde z wykończeń, bardzo przydatny dla mnie post. Mimo, że obecnie, na jesień, używam głównie odcieni nude, to jak już decyduję się na kolor to bardzo lubię jak kolor jest faktycznie kolorem, czyli pomadka dobrze kryje i jest mocno napigmentowana. Stąd moje trzy ulubione wykończenia to Matte, Satin i Aplified creme.
W swoich zbiorach, w wykończeniu Amplified creme posiadam prezentowaną dziś Impassioned. Miękka, kremowa, idealnie kryjąca. Rozprowadza się leciutko i jak na Mac-ową pomadkę przystało dzielnie trwa na ustach. Nie wysusza.
Trudno uchwycić jej kolor na ustach więc mimo wszystko nie do końca polecam sugerowanie się tym co widać na zdjęciu, a jednak przed zakupem przetestować na sobie. Mam wrażenie, że na zdjęciu zbytnio wpada w róż. Co prawda ma różowe tony, ale nie tak bezpośrednie.
Kasia