Tydzień po tygodniu nowości kosmetyczne czyli lista moich małych słabości. Aczkolwiek muszę od razu zaznaczyć, że tym razem wcale znowu nie tak dużo. Odrobię w grudniu ;) Nic straconego ;) A co przybyło? Co cieszy oko i ciało?
Urban Decay w Sephorze. Odkąd wpadłam w blogosferę wzdychałam sobie do prezentowanych na blogach paletek UD. Nawet był już moment gdy chciałam jakąś kupić na jednym z zagranicznych serwisów, a później jakoś zapał opadł, stwierdziłam, że cieni mam sporo, a najwolniej z kolorówki je zużywam i dałam spokój. No i do czasu... Jak pojawiły się na stronie Sephory, uległam. Wahałam się między Naked2 i Naked3. Ostatnie resztki rozumu powstrzymały mnie przed kupieniem obu... wzięłam 3. No ale dorzuciłam pomadkę... Ehhh, słaba jestem ;) Odcień Streak. Pokażę ją w któryś dzień nieco bliżej.
Samymi cieniami nie mam specjalnie kiedy się pobawić bo makijaż robiony o 6 rano nie sprzyja finezji, ale zapowiada się rewelacyjnie. Cienie są mięciutkie, nakładają się banalnie prosto, nic mi się nie obsypuje (ale nie sprawdzałam jeszcze wszystkich kolorów). W ogóle jestem pozytywnie zaskoczona wielkością paletki bo zawsze wydawało mi się, że ona jest mniejsza.
Świąteczny zestaw Dior. No czyż ta paletka nie jest urocza? :) Tutaj jestem typową ofiarą marketingu. Mam swój ulubiony tusz, jest nim ostatnio Chanel Inimitable Intense. I to jego miałam zakupić ponownie. Aż na mojej drodze stanął ten zestaw. Stwierdziłam, że spróbuję Diorshow Iconic Overcurl, a przy okazji będę miała paletkę. Cóż tam, że przecież mam tyle cieni... Muszę przyznać, że tusz robi efekt, pogrubia, wydłuża, podkręca i widzę to od razu. Tylko przez to, że nie mam wprawy w pracy z podkręconymi szczoteczkami, skleja mi w jednym miejscu rzęsy. No nic, muszę trenować.
A paletka leży i
wzdycham do niej. Ja nie wiem czy ona nie jest tylko do patrzenia, a nie
do używania. Taka sztuka kolekcjonerska :)
Glam Glow. To jest dopiero niespodzianka. Bo taka dosłownie niespodzianka spotkała mnie ze strony Agaty i Avemi jako dystrybutora m.in. Glam Glow. Przyszła któregoś dnia taka piękna paczka, a w niej Glam Glow Power Mud (zielona), Glam Glow pod oczy i jeszcze miniaturki wersji czarnej i niebieskiej. Możecie sobie wyobrazić moją radość. Na razie używam niebieskiej, boszszsz jak ona pięknie pachnie!
Kocham czerwienie na paznokciach. Nie oparłam się więc Essie Dress To Kilt. Cudeńko po prostu. Mój ostatni hit na paznokciach. Uważam, że można założyć na siebie cokolwiek, ale z czerwonymi paznokciami zawsze będzie się wyglądało "jakoś", w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście.
Ulubieńców to mi się ostatnio trochę zbiera bo dołączył do nich właśnie krem do rąk L'occitane Arlesienne, który wygrałam w rozdaniu u Infinity Blog. Pachnie po prostu nieziemsko! Ma idealną mięciutką konsystencję, która szybko się wchłania i pozostawia miękką, rozświetloną skórę dłoni. Cudo, które jak mi się skończy, z ochotą zagoszczę u siebie ponownie.
Uff, w sumie nie było tego jakoś specjalnie dużo.