Powątpiewałam czy uda mi się z kolejnym postem denkowym, ale jednak. Ba, mało tego. Zaczęłam już zbierać opakowania na następne. Jest nadzieja na regularność w tego typu postach :) A tymczasem zaczynamy bieżące.
Produkty codziennego użycia czyli antyperspiranty.
Kulka Nuxe pachniała bardzo oryginalnie, ale niestety zdarzyło jej się mnie zawieść :( w przypadku tego typu produktów nie może mieć to dla mnie miejsca. Szkoda. Vichy za to jak zawsze niezawodne. W użyciu kolejna, a po niej pewnie następna i jeszcze następna itd.
Z kategorii demakijaż.
Blogosfera dzieli się na tą, która jest za Biodermą i na tą, której służy płyn Garniera. Ja zaliczam się do obu :) To znaczy oba produkty służą mi praktycznie tak samo, a że nie ma różnicy to najczęściej użytkuję zwyczajnie tańszego Garniera. Spróbowałam też płynu BeBeauty z Biedronki, który jest porównywany właśnie z Garnierem. Jak widać na zdjęciu, nawet go nie skończyłam, nie dałam rady... Jeszcze żaden płyn nie podrażniał mi tak oczu. Długo musiałam zaciskać powieki żeby przestało szczypać. W końcu z obawy o swoje zdrowie, a właściwie zdrowie moich oczu, dałam sobie spokój. Nigdy więcej, nie dla mnie.
Masełko The Body Shop o zapachu mango leżało u mnie w zapasach jeszcze od lata. W końcu nadeszła i jego pora; przyjemna konsystencja, świeży zapach, dobre wchłanianie. Nie mam nic do zarzucenia. Gdyby nie to, że od jakiegoś czasu mam już przesyt akurat tych masełek, pewnie chętnie bym wróciła. Obecnie używam Rituals, a w kolejce na spróbowanie czekają jeszcze te Organique więc pewnie szybko się nie spotkamy.
Antycellulit Elancyl już u mnie gościł, wiedziałam więc do czego wracam. Jeden z niewielu kremów tego typu, przy którym faktycznie widzę różnicę na skórze. Niemniej teraz koniecznie chcę spróbować Collistara.
Żel pod prysznic Caswell Massey - cudo! Będę polecać wszem i wobec. Kupiony w TKMaxx i z żalem stwierdzam, że od tygodni nie mogę go już dostać. Za każdym razem jak jestem w TKMaxx sprawdzam, ale niestety nie ma. Jest dostępny na strawberrynet.com, ale cena 85 zł skutecznie mnie hamuje, tym bardziej, że w TKMaxx zapłaciłam za niego 20 zł z groszami. Prysznic z nim to prawdziwa przyjemność, to pierwszy żel, z którym się spotkałam, który to sprawia wrażenie jakbym kąpała się w perfumach. Rewelacja! Przy tym efekt oczyszczający bez zarzutu.
Żel przeciw rozstępom Elancyl, ciężko powiedzieć mi o nim coś więcej bo nie zmagam się z problemem rozstępów. Wykorzystywałam go po prostu do nawilżania skóry. Na pewno trzeba uważać przy aplikacji bo jest bardzo lejący i nie raz zdarzało mi się sprzątać podłogę po użyciu...
Próbka olejku rozgrzewającego pod prysznic Pat&Rub... Zupełnie nie mój zapach i nie mam specjalnej ochoty na ponowne spotkanie.
Czarną maskę Glam Glow już opisywałam TUTAJ. Obecnie używam niebieskiej, napiszę na razie jedynie, że pachnie bosko :)
Krem do twarzy Guerlain. Zabijcie... nie pamiętam jaki. Wyrzuciłam opakowanie, a za nic nie mogę sobie przypomnieć, który to był... Pamiętam za to, że był dla mnie zdecydowanie za treściwy i gęsty. Zużyłam, ale nie mam ochoty wracać. Szkoda tylko, że nie pamiętam do czego nie mam ochoty wracać :(
Zmywacz do paznokci Isana. Nie, nie, nie. Nigdy więcej. Funkcję zmywcza owszem spełnia, ale paskudnie wysuszał mi płytkę i skórę na palcach dłoni.
Seche Vite to jedno z moich odkryć roku 2014. Jak patetycznie to nie zabrzmi, zupełnie zmienił mi jakość manicure. Błyskawiczne wysychanie, piękny połysk, rewelacyjnie współpracuje z lakierami Essie. Coś cudownego!
Szampon Redken All Soft. Bardzo na tak. Szampon dzięki, któremu nawet jak nie wyprostuję włosów mogę bez wstydu pokazać się na ulicy :) Włosy są miękkie, odżywione, koniec z rozdwajającymi końcówkami.
Tusz Chanel Inimitable Intense. Moje nowe odkrycie. Bardzo naturalny, a jednocześnie widoczny efekt. Maksymalnie prosty w aplikacji na rzęsy, nie skleja się, nie kruszy. Rewelacja! Jak tylko skończę posiadane zapasy, na pewno do niego wrócę.
I to by było dziś na tyle :)
Kasia