2015/01/16

LUBIĘ PIĄTKI - 5 RZECZY, KTÓRE ZMIENIŁY SIĘ PO 30-TCE


Trzydzieści lat minęło jak jeden dzień, a właściwie zgodnie z prawdą to już nawet trzydzieści i jeszcze jeden rok. Kiedyś to wydawało mi się, że w tym wieku to będę już zwyczajnie stara, ufff to się akurat nie potwierdziło. Często jak tak sobie myślę o swoim wieku to aż nie mogę uwierzyć, że jak to, aż tyle? Nie czuję tego. Ale czuję za to, że coś tam już się zmieniło. Nie zawsze na gorsze, absolutnie nie, ale jednak widać, że kolejne lata niosą ze sobą różne zmiany. Zmiany, których tak nie odczuwałam wcześniej.



1.Pokochałam sen.
O matko jak ja lubię spać. Ten moment przykładania głowy do poduszki, wyciągania się na łóżku i moszczenia w celu obrania najlepszej pozycji, coś cudownego. Ta pościel taka miła, ta poduszka najlepszym mi przyjacielem, ehhhh.
Kiedyś mam wrażenie, że była to jakaś naturalnie konieczna czynność. Siedziałam po nocach, wstawałam wcześnie, no może nie z jakąś wielką radością, ale nie miałam z pobudkami większych problemów. Sen był, bo być musiał. Dziś zaś to dla mnie relaks, regeneracja, zastrzyk dla ciała i dla ducha. Widzę jak pozytywnie na moje ciało i twarz wpływa odpowiednia ilość godzin snu i analogicznie widzę niestety efekty tych nocy, które zarywam.
Sen nie jest już koniecznością, jest przyjemnością i zabiegiem dla ciała. Niemniej szkoda mi trochę czasu, który muszę na niego poświęcić bo doba przecież tak krótka i tyle innych rzeczy chciałoby się jeszcze zrobić. Coś za coś, takie życie.


2.Ciało się zmienia.
Ehhh, westchnę sobie na początku. Jestem z tych kobiet, które przez całe życie są na jakiś dietach, przy regularnym jej pilnowaniu potrafiłam bardzo szybko zrzucać kilogramy. A teraz nagle stop. Mam wrażenie, że mimo, że jestem bardziej świadoma tego co jem, jem bardziej zdrowo, mniej kalorycznie, mniej w ogóle, to waga stoi w miejscu albo drga minimalnie. Zdecydowanie trudniej jest mi manipulować swoją sylwetką, więcej wysiłku muszę poświęcić by wyglądać tak jak tego oczekuję. Ostatnio jakoś boleśnie to sobie uświadomiłam więc wprowadzony będzie radykalny program wspomagający, ale to już opowiem innym razem.


3.Stawiam tezę, że po 30-tce czas płynie szybciej.
Pamiętam jak Mama mówiła mi kiedyś, że im człowiek starszy, tym czas szybciej płynie. Nie wierzyłam. No bo jak to szybciej? Przecież minuta ma cały czas 60 sekund, a godzina 60 minut. A jednak... Szybciej uciekają dni, tygodnie, miesiące. Dopiero były wakacje, później zaraz czekaliśmy na Święta, a dziś już styczeń. Kiedy zleciało mi te 31 lat? Przecież ja dopiero niedawno miałam 18 - ste urodziny, nie tak dawno kończyłam studia.


4. I im bardziej zdaję sobie sprawę z tego uciekającego czasu, tym bardziej szkoda mi go na rzeczy, które nie sprawiają mi frajdy, z których nic nie wynoszę, których nie muszę i nie chcę robić.
Kiedyś chciałam wszystko wiedzieć, wszystko potrafić. Dziś już nie. Niech każdy będzie specjalistą w swoim fachu, niech każdy robi to co potrafi najlepiej. I po prostu wymieniajmy się tymi usługami. Nie zobaczę wszystkiego więc chcę to co najlepsze, najlepsze dla mnie, dla mnie najbardziej interesujące. Szkoda mi już czasu na relacje, które nic nie wnoszą, na znajomości, które utrzymywane są z powodów, które już dawno się zdewaluowały. Na walkę o sympatię i akceptację innych. Po co? Nie lubisz mnie? Trudno? Na dobrą sprawę nikt z nas, nic nie traci. Może będę miała w okół siebie mniej ludzi, ale paradoksalnie dostanę od nich więcej.


5. Bardzo polubiłam bycie sama ze sobą. Naprawdę dobrze się czuję w swoim towarzystwie. No i kto mnie zrozumie tak dobrze, jak ja sama siebie :) Lubię sobie wtedy śpiewać i wiem, że nikogo nie krzywdzę. Lubię obejrzeć jakiś niskich lotów program w TV, i nikt mnie nie wyśmieje, że to płytkie ;) Lubię zrobić bałagan w okół siebie żeby móc to sobie później w swoim tempie posprzątać. Lubię powałęsać się po domu w szlafroku przez pół dnia albo i więcej. Coraz bardziej i bardziej lubię siebie samą.
Nie chcę robić nic na siłę, mam większą świadomość własnych potrzeb i większą potrzebę ich realizacji. Przestałam też lubić słowo "kompromis" i wszystko co się z nim wiąże. I do tych kompromisów jestem coraz mniej skłonna. Bo kompromis zaczęłam interpretować jako rezygnację z części siebie, a ja niekoniecznie chcę rezygnować z czegokolwiek czego wiem, że potrzebuję. Bliższy jest mi egoizm, zdrowy egoizm, żeby było jasne.

Pisała to ja, rocznik '83.

Kasia