Madera to były moje tygodniowe, grudniowe wakacje. W trakcie roku latam weekendowo, czy na trzy lub cztery dni. Wtedy wszystko organizuję sama, od zakupu biletów, przez rezerwacje noclegów, aż po plan co robić na miejscu.
Lubię też jednak chociaż raz w roku zdać się na innych czyli zrobić sobie tzw. urlop lenia. Madera była kierunkiem, na który zdecydowałam się przez Biuro Podróży.
Jakby ktoś miał podobne sytuacje, polecam hotelCourtyard Warsaw Airport, lokalizacji lepszej nie można sobie wymarzyć.
Co ważne, na Maderze rzadko spotykana jest opcja all inclusive w pełnym tego słowa rozumieniu, na rzecz opcji soft. A że ta tak czy siak wyklucza drinki przy basenie, zdecydowaliśmy się na HB. Różnica między all inclusive soft, a HB wynosiła około 1000 zł/osoba więc wyszliśmy z założenia, że ten jeden posiłek chętnie zjemy na mieście, wyjdzie albo porównywalnie, albo wręcz taniej, a zawsze to więcej atrakcji.
Jak już jesteśmy przy cenach. Madera nie jest jakoś specjalnie droga, chociaż oczywiście rozumiem, że to rzecz względna. Przykładowe ceny: kawa 1-1.5 euro, obiad (ryba, surówka, ziemniaczki) 12-14 euro, kieliszek lokalnej nalewki 2 euro. Z innej strony,wynajem auta na 1 dzień 65 euro, 2 dni 90 euro, benzyna 1,2 euro/litr.
Swoich pieniędzy braliśmy ok. 500 euro, spokojnie starczyło nam na obiady na mieście dla dwóch osób, na wypożyczenia auta, bilety na sightseeing bus, na kolejkę linową, wszystkie zachcianki typu kawa, lody etc., czy na pamiątki z podróży dla nas i najbliższych. Oczywiście można wydać i mniej, i więcej. Dla nas było akurat. Chociaż jakby było więcej to pewnie bym to również spożytkowała ;) Tyle o pieniądzach, jakby ktoś potrzebował jakiś dodatkowych informacji, proszę pytać :)
W stolicy wyspy Funchal nie ma problemu z porozumiewaniem się po angielsku, ale udając się na wycieczki w głąb wyspy trzeba mieć na uwadze, że to już nie jest tak oczywiste. Niemniej, z doświadczenia, na migi również da się porozumieć. A ile zabawy i wrażeń przy okazji :)
Dla kogo jest Madera? Dla osób, które lubią zwiedzać, które cenią sobie aktywny wypoczynek, które doceniają piękno przyrody. Na Maderze nie ma piaszczystych plaż, nie ma praktycznie hoteli z opcją all inclusive więc jeżeli ktoś liczy tylko na leżakowanie to może być słabo. Poza tym średnia roczna temperatura to 22 stopnie (średnio w lecie 25), nie ma upałów, to wyspa wiecznej wiosny. Stąd uważam, że Maderę najlepiej odwiedzić gdy w Polsce mamy jesień i zimę, cudowna odmiana. Nie polecam wyspy osobom, które mają problemy z chodzeniem bo są bardzo duże różnice poziomów i często chodzi się pod górkę i z górki. Zwiedzanie autem zaś to strome, górskie drogi, lepiej nie mieć lęków albo chociaż mieć świadomość sytuacji.
Wyspa nie jest duża, ma raptem niecałe 800 km2, a wypożyczenie samochodu żeby objechać ją samodzielnie to naprawdę świetny pomysł. Ten czas gdy właśnie byliśmy w drodze i trafialiśmy do przypadkowych miejsc, był jednym z tych lepszych.
Na zdjęciach właśnie kadry z objazdówki po wyspie, głównie wschodnia część wyspy.
Camara de Lobos, miasteczko, które zachwyciło Winstona Churchilla. Dlaczego mnie to nawet nie dziwi? :)
I jego wąskie uliczki. Uwielbiam przesiadywanie w tych wszystkich knajpkach, sączenie drinków, obserwowanie ludzi, podsłuchiwanie rozmów.
Te wszystkie łódeczki to port w Camara de Lobos. Można przysiąść sobie choćby na kawę i obserwować rybaków schodzących z wody.
Pogoda na Maderze jest bardzo zmienna, występuje tam kilka mikroklimatów dlatego wybierając się w góry warto wziąć coś żeby na siebie narzucić. Oczywiście bez przesady, to cały czas wiosna, ale potrafi po prostu powiać chłodem. Jedziemy na północ wyspy.
Na mnie ogromne wrażenie robią klify. Te ściany ziemi tak pościnane i woda wbijająca się na ląd. Niesamowite widoki, tak inne od tego co mam na co dzień. Zawsze tak mnie zastanawia jak różnie może wyglądać codzienność. Ja budzę się na jednym z gdańskich osiedli, a mieszkaniec Madery w swoim domku nad brzegiem oceanu. Dla mnie totalna egzotyka.
A teraz już przemieszamy się w kierunku wschodniego krańca wyspy, maksymalnie naturalnego i dla mnie takiego majestatycznego... ze względu na takie poczucie bycia na krańcu, w tak naturalnym otoczeniu, w sąsiedztwie tego bezkresu oceanu.
W takich miejscach zupełnie inaczej mi się oddycha. Tak głęboko, z taką potrzebą chłonięcia tego wszystkiego. Nie wiem czy mam siedzieć i tylko się delektować, czy biegać w okół żeby wyłapać jak najwięcej szczegółów. Niesamowite wrażenia.
Tam kończy się Madera. Wschód, jakby patrzeć z krańca na wprost to z widokiem na Maroko. Do Lizbony zaś ponad 800 km. Tak w ogóle odległość między Maderą (uśredniając), a Warszawą to ponad 3500 km.
A kawałek dalej było jeszcze tak. Na mnie robi wrażenie...
To jeszcze nie koniec jeśli chodzi o Maderę. Postaram się co nieco pokazać i opowiedzieć przy kolejnej okazji.
Kasia