Tadam, czas na kolejne denko. Nie chcę zapeszyć, ale chyba udaje mi się trzymać cyklicznej publikacji tego rodzaju postów. Chwalę się i cieszę bo z tą samodyscypliną i regularnością różnie potrafi u mnie bywać. Taki mały sukces, a co :)
Co zaś zużyłam, co okazało się wow, co po prostu spełniało swą funkcję, a do czego na pewno nie wrócę; szczegóły poniżej.
Maski GlamGlow, biała i czarna. O czarnej pisałam jakiś czas temu TUTAJ, gdy zużyłam pełnowymiarowe opakowanie. Nie zaszkodziła, ale też wielkich cudów mi nie uczyniła. Zmianę na cerze, po użyciu, oczywiście było widać, ale nie tak spektakularną i nie tak długą jak się spodziewałam. Niebieska zaś pachniała nieziemsko, ogromną przyjemnością było ją używać, ale niestety również efekt nie powalił. Bardzo przyjemnie nawilżała, ale naprawdę bez wielkiego szału.
Może ja miałam przerost oczekiwań, może one po prostu nie są do mojej cery. Faktem jest, że jak skończę obecnie używaną maseczkę miętową z Lush, to w kolejce czeka jeszcze GlamGlow zielona. I z pewnością spróbuję jeszcze białej żeby wyrobić sobie opinię.
Redken Extreme Shampoo, kolejny z przeze mnie używanych. Efekt, który uzyskuję przy wszystkich dotychczas przetestowanych szamponach marki to przede wszystkim wygładzenie włosów i ich odżywienie. Tego efektu potrzebuję przede wszystkim. Przy Extreme miałam go po każdym myciu. Jedynie zapach z nie do końca tych moich, ale spokojnie do przejścia.
Suchy szampon Batiste. Moja ulubiona panterka, która nie pozostawiała białego nalotu i trzymała w awaryjnych sytuacjach włosy w ryzach przez cały dzień. Na pewno do niego wrócę. Jak tylko zużyję jego brata, który już wbrew pozorom nie spisuje się tak idealnie...
Shiseido Perfect Mascara Defining Volume. Tusz pogrubiający w kolorze brązowym, który kupiłam właśnie dla koloru, a że akurat była promocja akurat na niego… To jednak mascara, która u mnie nie robiła nic, ogromne rozczarowanie. O efekcie pogrubienia to nawet nie było mowy, jedynie lekkie wydłużenie. Efekt bardzo, bardzo naturalny. Nie oczekuję już może efektu sztucznych rzęs, ale chciałabym jednak żeby ten tusz chociaż było widać, a oko było podkreślone. Niestety nie tym razem. Na pewno nie wrócę bo to po prostu produkt nie dla mnie.
Rituals, kremowa pianka oczyszczająca. Jestem bardzo zadowolona! Dla mnie jeden z lepszych produktów, z którymi miałam do czynienia. Skóra po widocznie zdrowsza, bardziej czysta, odżywiona. Pianka nie podrażniała, cudownie pachniała, bardzo przyjemna w użyciu. Szkoda, że dostęp do Rituals w Polsce tak ograniczony, ale mam plan przywozić sobie jakiś zestaw z każdej podróży. A już niedługo znów coś się szykuje ;)
Kategoria żele pod prysznic. Żaden niestety nie zrobił szału. To znaczy rozumiem, że żel pod prysznic ma przede wszystkim po prostu oczyszczać skórę, a przy okazji ładnie pachnieć, ale fajnie jakby wyróżniał się czymś ponad z racji, że tyle tego jest na rynku. A jest to możliwe co pokażę Wam przy kolejnym denku bo jednego takiego ulubieńca pod prysznic właśnie używam, i okazuje się, że może być inaczej niż zwykle.
Miniatura balsamu do ciała marki Douglas, jeszcze z kalendarza adwentowego. Również żadnego szału. Oczywiście można użyć, krzywdy nie zrobi, nawilży, ale na mojej skórze bez jakiegoś zauważalnego efektu. Ot po prostu utrzymał ją w stanie zastanym.
A to jest akurat jeden z moich hitów. Krem do rąk L'occitane Arlesienne. Jak ja uwielbiałam ten zapach, mogłam smarować dłonie dla samego niego, a że przy okazji faktycznie mi je nawilżał, szybko się wchłaniał nie pozostawiając tłustej warstwy, wow! Idealny do użytku w pracy, nie wymaga zaprzestania chociażby pisania na komputerze do czasu, aż się wchłonie. Działa błyskawicznie. I jedna ważna uwaga po przygodzie, którą miałam z jednym z kremów The Body Shop; opakowanie jest niezniszczalne. Mimo intensywnego użytkowania, wrzucania przypadkowo do torebki nigdy nic nie pękło i nie wyciekło. Dla mnie super! Bo miałam już niestety okazję zbierać krem z wnętrza torebki przy marce wyżej wspomnianej.
Tyle na dziś. Miło było, mniej miło też było, ale wszystko się skończyło. Ależ mi się dziś rymuje :)
Kasia