Luty jakkolwiek jest nielubianym przeze mnie miesiącem z racji pory roku, na którą przypada, tak kosmetycznie był miesiącem bardzo, bardzo udanym. I to na tyle udanym, że nie każda przyjemność kosmetyczna, która mnie spotkała wiązała się z uszczupleniem budżetu. Wiele tego co mi przybyło pojawiło się u mnie dzięki blogowaniu, w prezencie, i to jest bardzo miłe. Była wygrana w wietrzeniu szufladek Krzykli, były gratisy od Agaty - dziękuję Wam raz jeszcze!
Kosmetyki Rituals kupiłam pierwszy raz na lotnisku w Norwegii, a kolejny wracając z Holandii. I jakoś tak się składa, że przywożę je z zagranicznych wojaży. Nie inaczej było przy niedawnym powrocie z Niemiec. Tym razem trafiło na zestaw:
- pianka do mycia pod prysznic Yogi Flow - Indian Rose & Sweet Almond Oil
- szampon Brilliant Bliss - Indian Rose&Shikakai
- body scrub Ayurveda Scrub - Indian Rose & Multani Clay
- body cream Honey Touch - Indian Rose & Himalaya Honey
Jestem urzeczona pianką do mycia ciała, rewelacyjna konsystencja i bardzo przyjemne użytkowanie. Bardzo polecam spróbować.
Z Dortmundu przyleciały ze mną również dwie sztuki produktów Lush. Sprawdzona już przeze mnie maska "Mask of magnaminty" oraz czyścik "Angels on bare skin". Oba bardzo polecam. Swego czasu pisałam o nich TUTAJ.
Przesyłka w wygranej u Krzykli była dla mnie ogromną niespodzianką. Nie ma produktu, który by mnie nie ucieszył, i którego nie miałabym używać. Poza tym Krzykla zapakowała mi produkty znanych i lubianych przeze mnie marek. A ja lecę na marki, taka prawda ;)
Pierwsze czym mogę się pochwalić to kredka Korres - long lasting eyeliner. Długotrwala kredka do powiek w odcieniu 03 metallic brown.
Kredkę do brwi Dior - sourcils poudre, kupiłam sama przy okazji promocji na strawberrynet.com. Korzystałam z rabatu -13% "wróć do nad" plus -10% na wysyłkę do Polski i -5% rabatu za ilość sztuk. A z racji, że rabaty się sumują, oferta wyszła bardzo, bardzo korzystna. Kredkę mam w odcieniu 453 sable sand, używam jej już od jakiegoś czasu i jestem bardzo zadowolona. Tą sztukę dokupiłam już sobie z racji dobrej ceny, na zapas.
Na zapas wzięłam też ze wspomnianej promo na strawberrynet.com, Chanel Poudre universelle compacte. Mój ulubieniec w zakresie wykańczania makijażu. Niech poczeka, przyda się bez dwóch zdań.
Róż Mac wyłapałam na wyprzedaży u Agaty. Odcień Worldly wealth o wykończeniu frost. Bardzo mój kolor chociaż nie tak prosty w obsłudze jak jeden z ulubieńców tj. Rosy Outlook.
Lakierów do paznokci miałam już nie kupować. Po czym doszłam do wniosku, że dlaczego nie skoro używam ich regularnie, a danych kolorów akurat nie mam. I tak na wyprzedaży u Make My Place skusiłam się na Guerlain La Laque Couleur, kolor 168 L'Heure Bleue, w krzyklowej przesyłce znalazłam cudowny odcień 343 Spring Ball marki Dior, a następnie podebrałam Agacie idealną butelkową zieleń Opi Christmas gone paid oraz ukochaną czerwień Whats your poin.
Foundation primer Laury Mercier to część przesyłki od Krzykli. No i powiedzcie mi jak mam się nie cieszyć :) Do tego w paczce był jeszcze spray Bamboo volume i żel antybakteryjny Bath & Body Works. Dopóki nie będę miała sklepu B&BW w Gdańsku, będę kochać wszystkich, którzy będą mnie zaopatrywać w produkty marki.
Tu znów część promocyjnego zamówienia strawberrynet.com. Ukochany Chanel Inimitable Intense, an którego czekałam z utęsknieniem po tym jak nie byłam w stanie okiełznać Eyes to kill GA oraz z kolei bardzo trafiony produkt Giorgio Armani czyli korektor High precision retouch. Posiada odcień 2.
Cienie... ehhh. Szczyt dobrobytu ;) Naked2 kupione na Dniach Vip w Sephorze, Kiko 228, Mac Universal Appeal oraz Dazzle Dust by BarryM od Krzykli oraz gratis od Agaty i prześliczne cienie Clinique - 10 going steady. Czuję się totalnie zaspokojona i w związku z tym, że cienie zużywam najwolniej, mimo regularnego ich używania, na razie postaram się wstrzymać z przygarnianiem czegokolwiek nowego.
Moje ulubione produkty czyli te do makijażu ust.
Absolutnie cudowna pomadka Chanel Rouge Allure Velvet z wiosennej kolekcji, 50 La Romadesque. Za pierwszym podejściem mnie nie zachwyciła, wydała mi się taka... zbyt różowa. Za drugim wyglądała już jak fuksja - cudownie! Przeszło mi nawet przez myśl żeby wziąć jedną na zapas, ale udało się uspokoić ;) Naprawdę jeden z piękniejszych dla mnie kolorów, używam z ogromną przyjemnością.
Krzykla zaś ozłociła mnie pomadką jednej z bardzo lubianych przeze mnie marek czyli Mac. Otrzymałam rewelacyjną czerwień Head in the clouds o wykończeniu frost. Rewelacyjnie barwi usta i trwa, trwa i trwa. A jakby tego było mało w przesyłce miałam jeszcze błyszczyk Lancome Juicy Tubes - 31 Peche, który nawet pisząc teraz ten post, mam pod ręką.
Ale wiecie co, cała ta frajda z blogowania to nie na wprost te wszystkie dobra, które oczywiście, że cieszą, ale sam fakt, że ktoś daje tak po prostu od siebie. A ja w lutym bardzo dużo dostałam i bardzo to doceniam!
Kasia