Mac odcień Head in the clouds. Pomadka, która trafiła mi się jak ślepej kurze ziarno ;) To jedna z zawartości przesyłki od Krzykli. Dostąpiła tej przyjemności i jest w mojej podręcznej kosmetyczce. Nazwałam ją sobie bezpieczną czerwienią. Może to subiektywne, ale nie mam obaw by używać jej spokojnie na co dzień, bez względu na strój i makijaż.
Head in the clouds to wykończenie frost. Dzięki Marti wiem, że to FROST – dają efekt zmrożonego połysku i metaliczne wykończenie. Tak w ogóle bardzo polecam TEN POST wszystkim miłośniczkom marki, bardzo przydatna wiedza.
Head in the clouds to piekna soczysta czerwień, ale złagodzona milionem pięćset drobinek. Ale drobinek uroczych, nie ma w nich tandetnego blasku. Po prostu ślicznie mieni się na ustach i bardzo mi się ten efekt podoba. Mam wrażenie, że właśnie przez to na ustach łagodniej, nie jest tak dosłowna jak ta klasyczna czerwień.
Na zdjęciu efekt z lampą błyskową, poniżej bez.
Pomadka jest zupełnie bezproblemowa w aplikacji, nie za miękka, nie za twarda. Po prostu sunie po ustach. Nie wysusza, ale za to wskazana konturówka bo potrafi delikatnie wylewać się poza kontur ust. Za to trwa bez zarzutu przez godziny i schodzi równomiernie tracąc na swej intensywności.
Jeden z moich prawdziwych ulubieńców. Pozostaje mi mieć nadzieję, że podzielacie moją opinię, że dobrze mi w niej :)))
Kasia