2015/05/20

DLACZEGO OSTATNI GROSZ WYDAŁABYM NA PODRÓŻE




Kocham podróże, pisałam o tym nie raz. To moja pasja, to moje cele, bo co wrócę z jednej to zaczynam planować kolejną. To moje oderwanie. Zmiana otoczenia, zarówno pod kątem otoczenia jako takiego jak i otaczających nas ludzi, ich stylu życia czy języka, którego muszę używać w podstawowej komunikacji, niesamowicie zmienia perspektywę. I nagle okazuje się, że jest tyle różnych możliwości.


1. Moje podróże to nieustanne poszukiwanie pomysłów na biznes, który można zrealizować w Polsce. Obserwowanie i poszukiwanie tego czego u nas nie ma, i jednocześnie tego, co u nas mogłoby się sprawdzić. Każdorazowo obserwujemy lokale gastronomiczne, jak działają, jak wyglądają, co oferują.  Przy okazji ostatniej wizyty we Włoszech wypatrzyłam automaty, na kształt naszych z Coca-Colą czy innymi napojami, z produktami podstawowej potrzeby - chusteczki higieniczne, pieluszki dla dzieci, rajstopy etc. Pomysł dla mnie genialny w swej prostocie, niestety miałam okazję dreptać z oczkiem w rajstopach bo nie było pod ręką sklepu. Na dobrą sprawę nasz pomysł na kupno mieszkania na Starym Mieście w Gdańsku też zrodził się podczas podróży. Stwierdziliśmy, że przecież nie tylko my jesteśmy turystami, a każdy turysta musi przecież gdzieś spać, a że dużo turystów lubi spać w centrum miasta. No i jest, teraz to my korzystamy na ruchu turystycznym :)


2. Podróże to ogromna szkoła samodzielności i sztuki planowania. Samodzielnie rezerwujemy bilety, organizujemy transport, rezerwujemy hotele. Nie raz zgubiliśmy się w różnych miastach, pomyliliśmy autobusy. I chociaż zdarzały się też sytuacje, które wtedy nieźle mnie stresowały, to teraz wspominam je z uśmiechem i ze świadomością, że jednak coś z tego wyniosłam. A im więcej wysiłku to kosztowało, bo jednak język obcy i ludzie, którzy jednak mają inną mentalność, tym satysfakcja większa.


3. Właśnie, obcy język. Bardzo ubolewam, ale nie mam na co dzień do czynienia z angielskim, a to język, który chciałabym szlifować. I to właśnie podczas różnych wyjazdów to jest mój język komunikacji. A mało tego, teraz po powrocie z Włoch obiecałam sobie, i składam publiczną  deklarację, chcę nauczyć się włoskiego. Muszę jeszcze tylko ten cel zeSMARTowić zgodnie z tym co pisałam ostatnio :)


4. Ludzie. Przywozicie ze swoich wyjazdów znajomości? Ludzie poznani przypadkiem w samolocie, na ulicy, w hotelu? Znajomości, które pewnie nigdy w innych okolicznościach by nam się nie trafiły, a dzięki którym mamy teraz fajne relacje. 


5. I coś co cenię sobie chyba najbardziej - perspektywa, a właściwie jej zmiana. Poniedziałek dwa tygodnie temu spędziłam nad jeziorem Iseo, spacerując wzdłuż brzegu, robiąc zdjęcia, siedząc na ławce i w knajpkach, obserwując życie miasta. Obserwując kelnerkę, która nas z uśmiechem obsługiwała, a w oczekiwaniu na innych gości po prostu siedziała również przy stoliku z twarzą ku słońcu. I co się okazuje? Można inaczej, nie trzeba zrywać się w poniedziałek o 5 rano i siedzieć zamkniętym w klimatyzowanym biurze, można inaczej. Trzeba chcieć i wiedzieć co się chce. Bo możliwości na świecie są przeróżne.


Mogę sobie kupić dwudziestą pomadkę, dziesiąte spodnie, mogę wydać pieniądze na cokolwiek będę chciała. Tylko, że to wszystko kiedyś się zużyje, a te pieniądze, które pójdą na podróże zbudują mi nie dość, że wspomnienia to i zmienią mnie, na lepsze. 

Warto. Warto inwestować we wspomnienia i siebie. Można podróżować i taniej, i drożej, różne mamy potrzeby i możliwości. Budżet nie powinien być ograniczeniem. Spróbujcie i przekonajcie się, że warto.


Jest coś czego jakaś podróż Was nauczyła? Coś co zapamiętaliście, co jakoś na Was wpłynęło? A może to dla Was tylko zbędne dopisywanie ideologii, a podróż na być tylko odpoczynkiem?


Kasia