Drugie podejście do denka nr 6. Miałam odłożone zdecydowanie więcej zużyć, ale na fali kryzysu postanowiłam się ich pozbyć. Cóż, kobieta zmienną jest i w międzyczasie zmieniłam zdanie i zebrałam kolejne. Muszę je chyba właśnie porcjować na mniejsze, może to będzie klucz do sukcesu ;)
Mimo wszystko uważam tego rodzaju posty na blogach za bardzo użyteczne, przede wszystkim dlatego, że jesteśmy już wtedy po zużyciu całych opakowań i realnie można ocenić dany kosmetyk.
No to lecimy.
Dior Hydra Life Pro-Youth Silk Creme - krem o działaniu nawilżającym i wygładzającym, do skóry normalnej i suchej. Ma za zadanie zapewnić trwałe uczucie komfortu i odżywić naszą skórę. Do stosowania rano, i/lub rano i wieczorem.
W Douglasie dostępny w cenie 269 zł za 50 ml. No i cóż, jak za tą cenę spodziewałam się czegoś więcej, a krem był dla mojej cery po prostu normalny. Nie zaszkodził oczywiście, ale też nie zrobił jakiegoś spektakularnego efektu. Wiem, że posiada bardzo dużo pozytywnych opinii więc jestem skłonna przyznać, że po prostu nie jest to krem dla mnie, i tyle.
Natomiast sam słoiczek piękny, masywny, klasa, aż miło na niego patrzeć, no ale to akurat nie do końca o to w tym zakupie chodziło ;)
Natomiast sam słoiczek piękny, masywny, klasa, aż miło na niego patrzeć, no ale to akurat nie do końca o to w tym zakupie chodziło ;)
Blanx - Pasty do zębów tu chyba jeszcze nie gościły bo zazwyczaj skupiałam się na pielęgnacji i kolorówce. Błąd. Z pastami Blanx pierwszy raz spotkałam się u naszej blogowej Ines i z racji wykonywanego przez nią zawodu uznałam, że warto zaufać i spróbować. Strzał w dziesiątkę. Pasty występują w kilku rodzajach, ze względu na moje własne potrzeby - wybielanie szkliwa, naj, naj uwielbiam właśnie tą silnie wybielającą. Działa! Pierwsza, z którą się spotkałam, że rzeczywiście oczyszcza i wybiela szkliwo, a wierzcie mi, że wiele ich przetestowałam. Blanx dostępny jest w aptekach, w tym popularnej Super-Pharm.
Rituals Ayurveda Body Scrub - samą markę uwielbiam! Ale nie wszystkie produkty sprawdzają się u mnie tak samo świetnie. Dla przykładu właśnie przedmiotowa czarna linia, w tym właśnie scrub niewiele mi robi. Scrub jest bardzo, bardzo delikatny, jak dla mnie za bardzo. Natomiast pachnie cudnie, tego nie mogę odmówić.
Do samej marki z pewnością wrócę, mam zresztą jeszcze sporo zapasów, ale nie do tego produktu akurat.
Estee Lauder Advanced Night Repair Eye - maksymalnie wydajny, nie jestem w stanie sobie przypomnieć od kiedy używam, już nawet zaczął mi się nudzić w międzyczasie. Już bardzo niewielka ilość spokojnie starczała na pojedynczą aplikację. Także jeśli ktoś ma ochotę przetestować, a hamuje go cena, to wierzcie mi, że to naprawdę inwestycja na długo. Jeśli chodzi o samo działanie, bez zarzutu, od dłuższego czasu nie mam co się przyczepić do mojej skóry.
Sephora Base lissante Smoothing primer - ja chyba nie jestem grupą docelową dla producentów baz pod makijaż. Jedno, że notorycznie zapominam je nakładać, drugie jak już pamiętam to nie mam na to czasu, trzecie, jak znajdę czas i nałożę, to i tak mam wrażenie, że ona nic u mnie nie robi. W przypadku tej było nie inaczej. Nawet nie skończyłam opakowania bo to nie ma sensu.
Benefit Speed Brow - uwielbiam! Mój hit i must have. Obecnie kolejne opakowanie w użyciu. Niestety, ale konieczne jest abym uzupełniała brwi podczas makijażu, moja metoda to najpierw kredka, a następnie Speed Brow, który pozwala mi stworzyć maksymalnie naturalny efekt. Banalny w użyciu, zasycha praktycznie natychmiast i ujarzmia włoski na cały długi dzień.
Kasia