Nieodłącznym elementem całej tej przedświątecznej gorączki są niewątpliwie prezenty. Jedni z nas kupują je już w listopadzie, bądź nawet wcześniej żeby uniknąć grudniowego tłumu w sklepach, inni zostawiają zakupy na ostatnią chwilę, czy to z powodu braku czasu czy zwyczajnie z przypadku. Niemniej każdego z nas w jakiś sposób ta kwestia dotyka. No właśnie, a jakich prezentów nie dawać?
Najprościej powiedzieć, takich, których sami nie chcielibyśmy dostać. I nie chodzi tu o ocenę na wprost, nie chciałabym dostać wędki bo nie wędkuję więc nie powinnam kupować jej wujkowi, który zapalonym wędkarzem jest ;) bo fajnie wspierać czyjeś hobby. O co więc chodzi? Pokusiłam się o stworzenie kilku kategorii. Zapraszam na subiektywny przegląd prezentów niechcianych.
Prezentów do niczego tzw. przeze mnie pierdostojek. Nie bez powodu nie przywożę sobie z podróży żadnych pamiątek poza zdjęciami, jedzeniem i alkoholem. Żadnego piasku w butelce, popielniczek, figurek etc. Nic co zbiera kurz stojąc i nie pasując do niczego. Nic co niestety często wygląda jak kupione na ostatnią chwilę w osiedlowej kwiaciarni. No cóż, mogę tylko powiedzieć - praktyczne prezenty górą.
Prezentów przechodnich czyli takich, które sami od kogoś otrzymaliśmy. Ja wiem, że z prezentem nie zawsze uda się trafić, ale z przekazywaniem dalej radzę być bardzo ostrożnym. Zwłaszcza jeżeli swego czasu szeroko komentowaliśmy jaki nietrafiony prezent otrzymaliśmy od cioci Krysi. To już lepiej dyskretnie wystawić go na sprzedaż, a za pozyskane środki kupić sobie coś na co mamy ochotę, a prezent niech cieszy kogoś innego, komu faktycznie się przyda.
Prezentów sugerujących problem czyli wszelkie kremy przeciwzmarszczkowe, kremy antycellulitowe, antyperspiranty, książki o odchudzaniu czy płyty z programami do ćwiczeń. Nie, jeżeli nie mamy pewności, że obdarowywany na nie czeka, a i tak zalecałabym ostrożność. To, że kobieta swego czasu mówiła, że chciałaby zacząć ćwiczyć z Chodakowską nie znaczy, że chce aby jej mężczyzna podarował jej płytę z ćwiczeniami. "Sugerujesz mi, że jestem za gruba?" - Foch.
Prezentów będących gadżetami firmowymi i wszelkich innych obrandowanych nazwą firmy. Świąteczny czas nie omija nas też w pracy, otrzymujemy różne prezenty od partnerów, od własnego pracodawcy. Jeżeli po nic nam one to jednak warto obrócić te prezenty w palcach dziesięć razy zanim postanowimy przekazać je dalej; czy czasem nie ma wytłoczonego loga z nazwą firmy gdzieś w środku…
Prezentów niezapakowanych. W czasach papierów kolorowych, wszelkiej maści torebek świątecznych to naprawdę nie jest zbytnio skomplikowane. Teraz nawet sklepy często pakują od razu podarki, a i zrobienie samemu nie jest przecież trudne. Ja akurat jestem zwolennikiem zwykłego szarego papieru i białej tasiemki, które można dostać w każdym sklepie papiernicznym. W prostocie siła.
Prezentów drogich. Qrcze, no marzy mi się taki Fiat500, ale jakbym go dostała w prezencie to nie wiem jak miałabym się odwdzięczyć ;))) Generalnie drogie prezenty są zobowiązujące i koniec. Ta granica drogi czy nie drogi jest oczywiście bardzo subiektywna , ale dobrze by wartość prezentu była taka aby gdy druga strona chciałaby nam się zrewanżować to nie będzie musiała oszczędzać na ten cel pół roku ;)
Dziękuję za uwagę.
Kasia