2015/12/29

POSTANOWIENIA NOWOROCZNE SĄ DO KITU



Internet zalała właśnie fala wydarzeń z postanowieniami na Nowy Rok; "w 2016 pojadę w końcu na wakacje", "w 2016 przebiegnę 1000 km", "w Nowym Roku przeczytam 52 książki", "w 2016 nie znajdę męża" lub wręcz odwrotnie "w 2016 znajdę męża" i wiele, wiele innych. No cóż, nie biorę udziału w żadnym z nich. I poza tym, że nie biorę udziału w żadnym tego typu wydarzeniu, nie robię również żadnych postanowień noworocznych; w sieci, poza siecią, wcale. Dlaczego?



Chwila prawdy… Bo najogólniej mówiąc, nie spełniały mi się. Jakieś 15 lat porażek wystarczy ;) Ileż można. I określenie "spełniały się" jest tu zastosowane celowo. Nie "nie udawało mi się ich zrealizować", ale "nie spełniały się". Bo postanowienia noworoczne to po prostu koncert życzeń, nie mają nic wspólnego z realnymi celami. Swego czasu pisałam o moim zdaniem rewelacyjnej metodzie na stawianie celów - CELE SMART. Pod wskazanym linkiem znajdziecie szczegóły. Bo cele powinny być w skrócie: konkretne, mierzalne, osiągalne, istotne i koniecznie określone w czasie.


"Proszę zobaczyć, że jak ktoś mówi "będę biegać", to prawie na pewno nie będzie. Ale jeśli powie "będę biegać dwa razy w tygodniu, we wtorek i czwartek o godzinie 19, w Parku Skaryszewskim" to już bardzo prawdopodobne, że będzie  biegać. My mamy skłonność do formułowania ogólnikowych pomysłów, które zastępują konkretne cele"

prof. Wiesław Łukaszewski

Tymczasem powiedzmy sobie szczerze, jak wyglądają najczęściej nasze cele? W Nowym Roku rzucę palenie, schudnę, wyjadę w podróż dookoła świata, zmienię pracę, znajdę męża/żonę. Nic to, że na pierwszy rzut oka banalne bo przecież dla kogoś mogą być najistotniejsze na świecie i nie mi to oceniać, ale te cele nie są w żaden sposób sprecyzowane. Nie oszukujmy się, żadna sztuka nie zrealizować celu "schudnę" gdy go dokładnie nie określimy. Bo jeżeli 1 stycznia nie będzie mi się chciało ruszyć tyłka z kanapy bo będę zmęczona po nieprzespanej nocy, to przełożę sobie to na 2 stycznia. A gdyby nie udało się i tego dnia? No cóż, przede mną przecież jeszcze caaałłłyyy rok, zdążę, na pewno. Tiaaaaa…

Nowy Rok dla mnie samej nie jest żadną specjalnie znaczącą datą, zmiana kartek w kalendarzu nie budzi u mnie większych emocji. I stąd nie jestem zwolennikiem celów noworocznych. Uważam, że niestety bardzo często podejmowane są pod presją okoliczności, Nowego Roku właśnie. Bo to tak symbolicznie , człowiek ma tyle wiary, że ten kolejny rok przyniesie wszystko co najlepsze. Że teraz się uda. No może i się uda, albo i się nie uda…
Jeżeli już ktoś upiera się, że ten czas mu pomoże i mimo wszystko zmobilizuje, to bardzo polecam pewien kompromis, a mianowicie postawienie sobie jednego, góra dwóch bardzo konkretnych i mierzalnych celów. I osiągalnych jeszcze przede wszystkim. Nie stawiajmy sobie może wyzwania, że w 2016 wyjdę za mąż jeśli na chwilę obecną nie ma na oku nawet kandydata ;) Ale niech ten jeden cel będzie głęboko przemyślany, tak żeby na fali noworocznego entuzjazmu miał chociaż szansę na realizację.


Dla mnie każdy dzień jest dobry żeby podjąć nowe wyzwanie, nie żadne od Nowego Roku, nie od poniedziałku, ale tu i teraz. I chociaż sama potrzeba postawienia sobie takiego, a nie innego celu jest u mnie bardzo często spontaniczna, to już sam cel jest smartowy, aż miło. Cel musi wynikać z naszej potrzeby i jeżeli właśnie ją sobie uświadomiliśmy to trzeba kuć żelazo póki gorące.


A jak u Was z celami? Jak rozliczanie tych postawionych na 2015? Były czy nie było?

Kasia