Jeszcze nie tak dawno jak ktoś zapytałby mnie, która pora roku jest moją ulubioną, odpowiedziałabym, że lato. Przede wszystkim za temperaturę, jestem zdecydowanie ciepłolubna. Poza tym lato to czas wakacji, które zawsze kojarzyły mi się pozytywne, a że moje miasto jest miastem turystycznym, tym bardziej latem właśnie dużo się dzieje i to jest fajne. Ale to wszystko dotychczas, teraz już na pytanie o ten ulubiony czas, zdecydowanie odpowiadam, że wiosna.
Stawiam tezę, że wiosna jest najlepsza z najlepszych.
1. Bo to takie przebudzenie. Po chłodzie zimy, po szybko zapadającym zmroku, po ciemnych porankach to wszystko co zaczyna się dziać wiosną jest niesamowicie pozytywne. Rano gdy wstaję nareszcie budzi mnie światło dzienne, a gdy jeszcze dzień jest słoneczny i otwierając oczy widzę przebijające przez żaluzje promienie słoneczne to nawet godzina pobudki nie jest już tak straszna.
Wracam z pracy i jest jasno! I nagle ma się wrażenie, że jeszcze tyle dnia przed, że jeszcze tyle można zrobić. Mało tego, nagle ma się siły żeby to wszystko robić, i chęci. A po drodze cieszy każda gałązka, na której rozkwita pąk. Zimą trasę praca - dom pokonuję jak najszybciej, bo zimno, buro i ponuro. Wiosną nagle chce się zrobić spacer i wysiąść przystanek wcześniej żeby poszukać kwitnących kwiatów. Niby taki banał, ot kwiatek się z ziemi wybija, a jednak potrafi dać tyle radości.
Tak jak budzi się przyroda, tak budzę się ja. Nagle tak bardzo chce się chcieć.
2. Wiosną odżywa nie tylko przyroda, wiosną odżywają też ulice. Zimą nosimy się na czarno, szaro, buro. Jesienią jeszcze chociaż są kolory ziemi, brązy, bordo, a zimą mam wrażenie, że tak jak otoczenie robi się szare, tak dominuje szara garderoba. Przy pochmurnych dniach to strasznie przytłaczające.
I nagle na wiosnę pojawiają się żółte i zielone płaszcze, turkusowe torebki, czerwone szale i robi się tak pogodnie. Przyznaję się, ja sama jestem bardzo klasyczna jeśli chodzi o kolory, zwyczajnie niekoniecznie dobrze czuję się we wzorach czy ubraniach wielokolorowych, ale dziękuję Wam wszystkim, którzy je nosicie bo aż miło na Was patrzeć. To dzięki Wam jest o niebo radośniej.
3. W końcu można spędzać czas na powietrzu. Tak, oczywiście, zimą też można, nikt na siłę w domu nie trzyma i również zimą ruszam w teren, ale gdy wieje i mrozi to wytrzymałość jednak inna. Teraz jak słońce trzyma już coraz dłużej i temperatura na tyle przyjemna, że wystarcza nawet lekka kurtka, najchętniej cały weekend śmigałabym po okolicy. Spacer po plaży gdy słońce lekko przygrzewa - coś cudownego! Latem to już nie będzie to samo, latem zacznie się stękanie, że gorąco ;) No i na plaży nie będzie już tyle miejsca żeby biegać po plaży z rozłożonymi rękoma i krzyczeć "jestem samolotem, jestem samolotem" :)))
4. Wiosna to oczekiwanie, jeszcze tyle przed nami, wszystko się budzi, za niedługo lato, jeszcze trochę i wakacyjne wyjazdy. Jest na co czekać. Latem niestety perspektywą zostaje już jesień ze wszystkimi jej plusami no i minusami właśnie. A to teraz właśnie, na wiosnę, tak wszystkiego się chce.
5. Wiosną zaczynamy kolejne diety cud i jesteśmy zmotywowani do ćwiczeń. Przecież lato idzie, trzeba wyglądać ;) Nie do końca rozumiem dlaczego tak wiele osób rozpoczyna walkę o sylwetkę właśnie żeby zdążyć na lato, to znaczy rozumiem, że wtedy to ściągniemy z siebie najwięcej ubrań, ale osobiście nie do końca mnie ta motywacja przekonuje. Niemniej jaka by ona nie była, to dobrze, że zaczynamy walkę o lepszą wersję siebie. To na wiosnę najwięcej osób zaczyna biegać bo temperatura zachęca do aktywności na powietrzu, nie potrzeba już specjalnych ubrań, nie ma już wymówek, że pada i zimno. Na wiosnę też organizm nie potrzebuje już tyle kalorii i z ochotą przerzucamy się na lżejsze dania z korzyścią dla naszej sylwetki i zdrowia. A jak już za chwilę zaczniemy sezon na owoce i warzywa, mniammm…
Zaczął nam się właśnie najpiękniejszy czas w roku, wyciśnijmy go ile się da!