Najwyższa pora aby pożegnać i rozliczyć się z lutym. Na szczęście bo nieszczególnie przepadam za tym miesiącem. Styczeń jest do zniesienia bo najczęściej jestem jeszcze naładowana po urlopie, który zawsze mam w zimie właśnie, a luty to już znużenie zimą i oczekiwania na wiosnę, a to przecież wydaje się, że jeszcze tyle czasu. Teraz już marzec więc z górki. A co się zadziało w lutym? Co chcę pamiętać, co polecam?
Zimowe wieczory mają swój urok, tego nie można im odmówić. Notorycznie paliłam świece żeby uprzyjemnić sobie czas, chociaż zdecydowanie bardziej cieszyły mnie promienie słoneczne. I jak widać nie tylko mnie. Moje futra już zdecydowanie czekają na wiosenny sezon wygrzewania się w ciepłym słońcu, łapią każdy kawałek podłogi gdzie można się w słońcu właśnie wyciągnąć.
Zima nie zima, spacery muszą być. Niejednokrotnie pokazywałam uroki mojego miasta i dziś nie inaczej. Piękna i najbardziej rozpoznawalna w Gdańsku ulica Mariacka, piękna piwna i Stare Miasto w ogóle. Ale Gdańsk to nie tylko to stare centrum, to również niesamowicie klimatyczna Oliwa, która również załapała się na jedno ze zdjęć w prawym, dolnym rogu.
Moje miasto Trójmiasto. Nie tylko Gdańsk, daleka jestem od wszelkich trójmiejskich antagonizmów. I tak były też spacery po pięknej plaży w Gdyni Orłowie oraz w Sopocie. W każdym miejscu inaczej, ale w każdym pięknie.
A po spacerach przyszło mi się rozchorować… No nic, był czas na nadrobienie książkowych zaległości, był czas na śniadania pod kocem, był też kot, najwierniejszy towarzysz w nieszczęściu. Ktoś musi zarabiać więc Paweł poszedł do pracy i to moja kota ze mną trwała. Co prawda kubka z herbatą nie podała, ale towarzystwo zapewniała.
W końcu do pracy przyszło wrócić, a jednego dnia wracając z niej, do fryzjera. Jak tak sobie patrzę na te zdjęcia to całkiem ładnie mi w tych ciemnych włosach było. Niemniej czułam, że coś muszę zmienić i zaczęła się akcja rozjaśnianie. I tak jest nieźle bo pierwszym moim pomysłem było, że zostanę blondynką :)
Wieczory z winem, wieczory z zieloną herbatą, w międzyczasie mój ostatni ulubieniec czyli desery z chia. Fajnie jest.
Pojadło się też trochę, a jakże. Kuchnia meksykańska. Jakby ktoś szukał w Gdańsku to ja polecam Pinata w Oliwie (lewe, górne zdjęcie). Lokal, który zaczynał od food trucka; obecnie posiadają jeden lokal stacjonarny w Oliwie właśnie, a za jakiś czas otwarcie drugiego w Gdańsku na Dolnym Mieście. Bardzo smaczna kuchnia. I drugi klasyk jeśli chodzi o kuchnię meksykańską właśnie czyli Pueblo na Starym Mieście.
Burgery niezmiennie w wersji wege w Surf Burger oraz moim ukochanym Avocado. Z naciskiem na Avocado gdzie w mojej ocenie burgery zdecydowanie lżejsze i z o niebo większą ilością dodatków, ale to oczywiście wersja wege.
Ale nie tylko Meksykiem i burgerami człowiek żyje, równie dobrze smakuje polska pyra. Tutaj pod postacią zapiekanki z porem i serem, czy też swojski naleśnik. Albo najbardziej klasyczny kotlet jajeczny z ziemniakami i surówką z pora w barze mlecznym. W mleczaku pamiętam, że jadłam w dniu kiedy podpisałam umowę kredytu hipotecznego, bardzo symbolicznie :) zbieram na ratę więc oszczędzam ;)
A jak mieliśmy pewnego weekendu gości to wieczór zdarzyło nam się spędzić w Starym Maneżu. Gdańsk i okolice oraz przyjezdni, bardzo polecam! Przesympatyczna obsługa, pyszne piwo, przeróżne przegryzki, a w część weekendów niesamowite koncerty. Czekam latem na Dire Straits symfonicznie, ogromna szkoda, że nie w oryginale, ale chętnie posłucham i tak. Fanów zachęcam do zapoznania się z wydarzeniem.
Hydra Beauty Chanel, mój lutowy nabytek. Jeden z niewielu, jak nie jedyny krem, który faktycznie robi u mnie efekt. Skóra jest odświeżona i rozjaśniona, bardzo się lubimy.
Na paznokciach zaś królowały dwa kolory. Brąz położony jeszcze w styczniu i zgaszony róż. Ostatnimi czasy noszę już tylko hybrydę, wygoda jest dla mnie nie do przecenienia. Koniec z matowieniem czy odpryskami w najmniej spodziewanym momencie, a że trzyma mi się rewelacyjnie i nie widzę jakiś większych strat w paznokciach jako takich, nie planuję żeby cokolwiek miało się zmienić.
Koty. Czy ktoś pomyślał, że ich zabraknie? Nie ma przeglądu miesiąca bez chociaż jednego kota :)