Najbliższy weekend zapowiada się na Pomorzu upalnie więc dla wszystkich tych, którzy planują tutaj zawitać mam pewną propozycję.
Uwielbiam plaże półwyspu helskiego; piękne, już z widokiem na otwarte morze. Tak jak bardzo sobie chwalę Trójmiasto i bliskość wody, tak wiem, że najpiękniejsze widoki są jednak na otwartym morzu, a nie na zatoce. Przynajmniej taka moja opinia.
Mało kiedy jednak ruszam się na Półwysep helski w sezonie ze względu na… korki. Droga potrafi być bardzo męcząca, jest wąsko i korkuje się maksymalnie. W tym sezonie jednak wzięłam się na sposób bo koniecznie chciałam zabrać Mamę na kraniec Polski - początek Polski jak głosi napis, który znajdziecie spacerując wzdłuż plaży w Helu.
Kocham ten widok, który widzicie na zdjęciu głównym.
Nie samochodem, nie pociągiem (chociaż też można), ale drogą wodną! Świetny sposób aby dostać się na półwysep, a jednocześnie skorzystać z atrakcji jaką jest sam rejs.
W skrócie wygląda to tak.
Jeśli chodzi o Gdańsk, kasa znajduje się przy Zielonej Bramie, u dołu deptaku spacerowego, zaraz przy nabrzeżu. Polecam kupić bilety z wyprzedzeniem, zwłaszcza na rejsy weekendowe. Same statki zaś odpływają z nabrzeża przy Baszcie Łabędź, obok hotelu Hilton.
Rejsy podzielone są na trzy linie. F1 Gdańsk - Hel - Gdańsk. F2 Sopot - Hel - Sopot, F3 Gdańsk - Sopot - Gdańsk oraz linia TLŻ czyli Tanie Linie Żeglugowe na trasie Gdynia - Hel - Gdynia. My kupiłyśmy bilety na pojedyncze kursy, tj. Gdańsk - Hel, a powrotny już Hel - Gdynia bo tak nam najbardziej pasowały godziny rejsów. No i zawsze to dodatkowa atrakcja bo w jedną stronę zwiedziłyśmy Gdańsk od strony wody, a w drodze powrotnej była okazja zobaczyć wejście do Gdyni - piękne tak w ogóle co możecie zweryfikować na ostatnich zdjęciach. Ja byłam zachwycona! Idealnie też gdy godzina rejsu pokrywa się z czasem zachodu słońca. Widoki niezapomniane!
Koszt biletu normalnego to 35 zł, 25 zł ulgowy i 5 zł to koszt przewozu roweru. Ten ostatni to też super pomysł, zawsze można w jedną stronę płynąć, a w drugą wrócić rowerami lub chociaż przejechać się trochę po półwyspie. Na miejscu jest też oczywiście możliwość wypożyczenia sprzętu gdyby kogoś interesowała taka forma zwiedzania.
O samym widoku na Gdańsk od strony wody pisałam już raz TUTAJ. Tych, którzy nie zdecydują się na dłuższy rejs chociażby na półwysep, odsyłam właśnie do tego wpisu bo tam krótka relacja z rejsów po Motławie.
Tego rodzaju wyprawa żeglugą to też doskonała okazja do zwiedzenia terenów stoczniowych, a wierzcie mi, że widoki są niecodzienne. Kolosy, które tam stoją robią wrażenie. Stocznia może nie działa już w takiej formie jak kiedyś, ale na jej terenie są jednak prywatne spółki, które swoją działalność realizują.
Po drodze jest też widok na Westerplatte. Na samo Westerplatte też są oczywiście realizowane rejsy gdyby ktoś był zainteresowany.
A tu już wypływamy na Zatokę i chociaż trasa robi się bardziej monotonna to jednak ten bezkres wody jest urzekający.
A po drodze ćwiczenia Straży granicznej, które mogłyby wyglądać jak taki atak piracki bo podpływali, opływali i odpływali ;)
I w końcu wejście do portu w Helu. No i co, było szybko i miło, prawda? Żadnych korków :)
Po wyjściu z portu od razu natkniecie się na plażę miejską, niewielką, przy samym centrum miasteczka więc zaraz obok pełnej infrastruktury, ale w mojej ocenie brakuje jej uroku. Ja jednak cenię sobie te bardziej dzikie plaże.
Tu są moje miejsca. Po wyjściu z portu należy kierować się na prawo, na sam kraniec cypla.
Tu jeszcze za dużo ludzi, za dużo parawanów, nazbyt gwarnie.
Ale już im bardziej w lewo, tym bardziej przyjemnie.
A jak już przyszedł czas żeby wracać... Tak jak wspomniałam na początku, zdecydowałyśmy się wracać do Gdyni. Jakie widoki były po drodze! Jak pięknie układały się chmury. Zobaczcie sami.
To co? To kiedy w rejs? :)))