Od dłuższego czasu większość moich zakupów wynika z potrzeby posiadania danej rzeczy, a nie nagłego impulsu czy też kupowania na zapas pod wpływem chwili czy promocji. Tworzę sobie listy zakupowe, na które dorzucam produkty, które akurat mi się skończyły i wymagają uzupełnienia, produkty, które zużyły się lub też rzeczy, które są potrzebne sezonowo jak np. rajstopy w spray-u, które pojawią się w tym wpisie.
Nie jest to jednak wynikiem oszczędzania i nie ma podłoża stricte finansowego, po prostu w pewnym momencie miałam wrażenie, że otacza mnie zbyt wiele przedmiotów. Gdy w perspektywie pojawiła się przeprowadzka i zaczęłam zastanawiać się nad pakowaniem całego mojego dobytku, przeraziłam się ile tego jest i jak bardzo to ogranicza moją mobilność.
Ostatni tego rodzaju wpis pojawił się TUTAJ w czerwcu. Dziś po prawie dwóch miesiącach wracam z kolejnym postem.
Zakup prostownicy wymusił na mnie los. Ot po prostu któregoś pięknego dnia moja stara, poczciwa Babyliss już się nie włączyła… Na początku myślałam, że może jest problem z napięciem w gniazdku, ale jak sprawdziłam ją na trzech kolejnych to już było wiadomo, że nic z tego już nie będzie.
Nie planowałam zupełnie tego zakupu i zupełnie nie byłam na niego przygotowana. To znaczy nie interesowałam się specjalnie tym co jest na rynku, a nagle okazało się, że pilnie nowej potrzebuję ponieważ moje włosy bardzo puszą się po myciu i ich ułożenie bez niej jest praktycznie niemożliwe. Przyznam się Wam, że trochę nawet obawiałam się tego zakupu, że kupię coś co zupełnie nie będzie spełniało swojej roli. Stwierdziłam więc, że będę szukała wśród sprzętów profesjonalnych bo to zawsze bezpieczniej i większa pewność, że trafię na dobry produkt.
Tak szukając w sieci opinii trafiłam na markę GHD, swego czasu interesowałam się jej produktami, ale ostatecznie nigdy nie zdecydowałam się na zakup. Teraz po przejrzeniu produktów, zczytaniu dziesiątek opinii stwierdziłam, że biorę. Nie weryfikowałam już opinii innych produktów, wystarczające było dla mnie, że ta właśnie ma praktycznie same dobre.
Prostownica, na którą ja się zdecydowałam to GHD Gold Classic Styler i kosztowała mnie dokładnie, po przeliczeniu na złotówki, 599 zł. Czy jestem zadowolona? Na ten moment bardzo! Prostownica nagrzewa się błyskawicznie, to kwestia kilku sekund, ma bardzo długi kabel więc nie trzeba siedzieć czy stać pod samym gniazdkiem. Ale co najważniejsze, prostuje włosy przy jednym, maksymalnie dwóch pociągnięciach. I nie tylko je prostuje, ale i wygładza.
Moje włosy mają tendencję do puszenia się, poprzedniczka prostowała je jak najbardziej, ale nadal były one puszyste, a mi zawsze marzyła się tafla sypkich, gładkich włosów. I właśnie taki efekt zapewnia ten sprzęt. Włosy nie palą się, ani nie przesuszają. Nie słychać podczas prostowania tego charakterystycznego trzasku, prostownica gładko sunie po paśmie. Całość zajmuje dosłownie kilka minut. Tak jak kiedyś myjąc wieczorem włosy musiałam je suszyć i prostować jeszcze przed snem bo rano nie było już na to czasu, tak teraz, bez wstawania pół godziny wcześniej, jestem w stanie wyprostować je przed samym wyjściem.
Także bardzo, bardzo polecam. Jestem bardzo zadowolona i mam nadzieję, że nic już się w tej kwestii nie zmieni i będzie mi służyła maksymalnie długo.
Drugi produkt, który pojawił się u mnie w ostatnim czasie to Depilator Braun Silk-epil Wet & Dry 9 9561. Kosztował razem z przesyłką dokładnie 455,59 zł.
Ten zakup nie wynikał z bezpośredniej potrzeby ponieważ mój stary depilator elektryczny Philips dawał sobie radę, ale jakość depilacji nie byłaby taka jakiej bym oczekiwała. Strasznie irytujące jest dla mnie jak zakładam spódnicę, i zwłaszcza teraz latem, przy odkrytych nogach, nagle widzę pojedyncze włoski na kolanach. Mój poprzedni depilator zwyczajnie ich nie łapał. Stwierdziłam, że pora więc poszukać czegoś w nowszej technologii, tak trafiłam na opinie właśnie o Silk-epil. Wzięłam model 9 9561 tak żeby nie było, że to jakiś ze starszych modeli i trafię z deszczu pod rynnę. Wyszłam z założenia, że skoro produkt jest stosunkowo nowy to powinien już być maksymalnie precyzyjny. Ale niestety nie jest... Mimo pozytywnych opinii, które ma w sieci. To nie jest ten efekt, którego szukałam. A wydaje mi się, że nie mam specjalnie wygórowanych oczekiwań, ma po prostu porządnie depilować i pozostawiać skórę bez żadnego włoska. Niestety Braun Silk-epil Wet & Dry 9 9561 taki nie jest. Mimo wielokrotnych pociągnięć nadal nie łapie wszystkiego, a po to przecież go kupiłam. Teraz generalnie wyszło na to, że mam nowy sprzęt, ale efekt jednak jak przy poprzedniku.
Oczywiście nie jest tak, że jest tylko źle. Braun Silk-epil Wet & Dry 9 9561 jest depilatorem bezprzewodowym, a mój poprzedni niestety musiałam trzymać na kablu pod prądem. Jest to więc jakaś dodatkowa wygoda. Można go używać chociażby pod wodą, chociaż to dla mnie żaden atut bo sama depilacja nie jest dla mnie bolesna więc nie muszę jej łagodzić wodą. Ogólnie wydaje się być delikatny, ale jak wspomniałam, ja mam wysoki próg bólu więc nie trzeba mi wielkiej delikatności przy depilacji.
Podsumowując, nie jest to zły depilator, ale nie jest lepszy, poza drobiazgami wskazanymi wyżej, od tego, który miałam do tej pory, a który był ze mną przynajmniej 4 czy 5 lat. A zależało mi na tym żeby depilacja z nowym sprzętem była bardziej precyzyjna.
Poza tym, ja jestem po zabiegach laserem diodowym i włoski, które zostały (bo niestety laser też nie był tak precyzyjny jak sobie wymarzyłam) są naprawdę w niewielkiej ilości. Stąd tak bardzo mi zależało żeby depilator był precyzyjny i radził sobie z nimi bardzo dokładnie. Niestety tak nie będzie.
A poniżej już taki mały drobiazg z salonu Apart. Bardzo lubię złotą biżuterię i noszę ją na co dzień. Pierścionków posiadałam niewiele bo raptem dwa stąd od dłuższego czasu marzyło mi się coś nowego. I tak poniżej zakup, na który się zdecydowałam, i z którego jestem bardzo, bardzo zadowolona.
Poza kilkoma wyjątkami, nie przepadam za wystawną biżuterią. Stąd ten pierścionek idealnie wpisuje się w moje gusta. Subtelny z raptem kilkoma kryształkami, które nie świecą się z daleka.
Kupiony został w salonie Apart i kosztował około 300 zł.
Marki Sampar nie miałam do tej pory okazji używać. Gdzieś tam sobie o niej pamiętałam, że może kiedyś jak będę czegoś szukać, ale nie miałam konkretnej potrzeby.
Na krem So Much To Dew Day Cream trafiłam przy okazji wyprzedaży w Sephorze. Oryginalna cena za 50 ml to 175 zł, na wyprzedaży kosztował około 80 zł. Wzięłam wychodząc z założenia, że to dobra okazja, a mój obecny krem akurat się kończy.
Zgodnie z opisem na stronie to "Pierwszy aktywny krem nawilżający nowej generacji Sampar, So Much To Dew Day Cream koncentruje wodę wewnątrz komórek.
Wzbogacony o innowacyjne składniki aktywne zapewnia stałe nawilżenie skóry przez 24 godziny, chroni ją przed szkodliwym promieniowaniem UV i przywraca witalność.
Efekt: natychmiastowe nawodnienie, skóra staje się jędrna i nawilżona. Skóra, dzień po dniu, odzyskuje komfort, napięcie i blask."
Nie miałam jeszcze okazji użyć więc nie wypowiem się co do prawdziwości opisu, ale z pewnością podsumuję go przy okazji któregoś denka.
Płyn do demakijażu wodoodpornego marki Sephora sprawdza mi się znakomicie. Jego poprzednik micel Garniera nie radził sobie niestety z tuszem Chanel Inimitable, ten nie ma takich problemów. Stąd po skończeniu pierwszego opakowania, zdecydowałam się na kolejne.
Nie wiem czy zostanę przy nim dłużej bo po publikacji zdjęcia na Instagramie dostałam od Was mnóstwo poleceń innych płynów, które świetnie radzą sobie z tuszami wodoodpornymi, ale na ten moment zdecydowałam się na dwa kolejne opakowania.
Wyprzedaże w Sephorze zaowocowały również drobiazgami do ust. Wiecie doskonale, że to mój mały bzik i pomadek i błyszczyków u mnie nigdy za wiele.
Błyszczyk Chanel Levres Scintillantes nr 178 Sonate. Uwielbiam bardzo! Cudowny, delikatny i świeży efekt na ustach, które są po użyciu pełne i lśniące.
Jest również pomadka Chanel Rouge Coco Shine nr 80 Suspense. Absolutnie cudowna w użyciu. Pięknie nabłyszczająca usta, nie wylewa się poza kontur, mam wrażenie, że je wypełnia. Cudowna, bardzo ją polubiłam i na pewno kupię kolejną z serii Rouge Coco Shine bo ta akurat nosi się znakomicie.
Rajstopy w spray Sally Hansen. Produkt typowo sezonowy, kupiłam ponieważ szukałam czegoś co ujednolici kolor nóg. Wstyd się przyznać, ale jeszcze nie użyłam, a za chwilę lato zdąży się skończyć.
Kulka Vichy to produkt kultowy wśród moich kosmetyków. Używam już nie wiem od kiedy i regularnie kupuję nowe opakowanie. Swego czasu próbowałam ją zmienić na coś innego, ale po wpadce dałam sobie spokój. Antyperspirant to produkt tak wrażliwy, że jednak zostanę przy tym co sprawdzone i daruję sobie eksperymenty.
No i są jeszcze zakupy ze strefy bezcłowej na lotnisku we Wrocławiu. Podróż była czysto biznesowa, ale udało się po drodze uszczknąć trochę małych radości tylko dla siebie.
Znany już u mnie olejek pod prysznic Rituals Sweet Orange & Cedar Wood. Jeden z moich ulubieńców. To olejek, który nie jest sam w sobie tłusty i nie zostawia tłustego filtru. Jest za to cudownym mini spa, uwielbiam go używać. Pozostawia skórę nawilżoną i cudownie pachnącą.
Masło do ciała Ritulas of Sakura. Cudowne również! Cudowny zapach, konsystencja, działanie. No i to opakowanie, zwróćcie uwagę, że wieczko jest jakby drewniane. Coś pięknego zarówno dla ciała jak i ducha.
Bardzo sobie cenię markę Rituals i regularnie przywożę sobie coś z jej produktów z podróży zagranicznych.
No i na koniec jeden z najlepszych kremów do rąk jakie znam marki L'occitane, z masłem shea. Jeżeli macie problem z suchymi dłońmi to będzie dla Was idealny. Kombinacja masła shea, wyciągów z miodu i słodkiego migdała, zmieszana z aromatami jaśminu. Przyjemna konsystencja lekko rozprowadzająca się po skórze, nie pozostawia tłustego filtru. Krem, który faktycznie, zauważalnie nawilża skórę dłoni.
Produkty, które pojawiły się w poście wraz z cenami i linkami do sklepów (tam gdzie to możliwe):
Prostownica GHD Gold Classic Styler - 599 zł - kupiona TUTAJ
Depilator Braun Silk-epil Wet & Dry 9 9561 - 455,59 zł - kupiony TUTAJ
Pierścionek marki Apart - około 300 zł - LINK
Krem Sampar So Much To Dew Day Cream - 175 zł - LINK
Płyn do usuwania makijażu wodoodpornego Sephora - 29 zł (125 ml) - TUTAJ
Błyszczyk Chanel Levres Scintillantes nr 178 Sonate - około 100 - 120 zł na wyprzedaży
Chanel Rouge Coco Shine nr 80 Suspense - około 100 - 120 zł na wyprzedaży
Rajstopy w spray Sally Hansen - około 50 zł - dostępne TUTAJ
Antyperspirant Vichy - około 25 zł
Masło do ciała Ritulas of Sakura - około 70 - 80 zł
Olejek pod prysznic Rituals Sweet Orange & Cedar Wood - około 40 zł - dostępny m.in. TUTAJ
Krem do rąk L'occitane z masłem shea - 32 zł - dostępny TUTAJ