Za chwilę minie rok odkąd pożegnałam się z pracą na etacie i poszłam na swoje. Rok wcale nie tak łatwy jak mogłoby się wydawać, ale też i nikt nie mówił, że łatwo będzie. Najważniejsze, że nie żałuję. Oczywiście, że pewne rzeczy, mając obecną wiedzę, zrobiłabym inaczej, ale to naturalne. Mimo wszystko gdybym raz jeszcze podejmowała tą decyzję, to podjęłabym dokładnie taką samą jak wtedy.
I tak z perspektywy czasu, jak dziś wspominam tamten czas - jak wyglądało moje odejście i dlaczego uważam, że było dobre.
Przede wszystkim dlatego, że cały czas mam kontakt z osobami, z którymi ówcześnie pracowałam. I nie mówię nawet o kontakcie prywatnym, ale o relacjach zawodowych już na zupełnie innej płaszczyźnie. Mało tego, wiele osób kontaktuje się ze mną szukając noclegu w Gdańsku dla rodziny i przyjaciół, i polecają moje usługi dalej. To jest dla mnie mój spory sukces.
Co według mnie zrobiłam dobrze.
Pierwsza naczelna zasada, stara jak świat - nigdy nie pal za sobą mostów. Nie warto rozstawać się w złości i gniewie. Nawet jeżeli relacje w pracy nie układały się najlepiej, to nie ma co rozpamiętywać tego przy samym odejściu i demonstrować swojej niechęci. Wierzcie mi, warto trzymać klasę do końca i tak zostać zapamiętanym.
Motyw z reklamy "teraz to mi to lotto" i rzucenie pracy z dnia na dzień jest bardzo kuszący, ale niech lepiej zostanie scenką z telewizora.
Nigdy nie wiadomo gdzie jeszcze możemy się ze sobą spotkać. Los potrafi być naprawdę przewrotny. Być może spotkamy się kiedyś prywatnie, a może ponownie zawodowo.
Ja sama zawsze powtarzam, że za nic na etat nie chciałabym wrócić, ale też mam świadomość, że życie może potoczyć się przeróżnie i zawsze trzeba mieć plan B. Być może los kiedyś zdecyduje za mnie i jeszcze przyjdzie mi złamać własne założenia, a wtedy nigdy nie wiadomo kogo jeszcze mogę spotkać. Także wracając do tych mostów, nie palimy, i odchodzimy z klasą.
Wyżej wspomniałam, że za swój sukces uważam fakt, że mam obecnie kontakt z wieloma osobami, z którymi do tej pory współpracowałam. I że jest to kontakt nie tyle prywatny, co zawodowy właśnie. Że przyprowadzają mi oni klientów na moje usługi i polecają mnie dalej.
A wiecie dlaczego to w ogóle robią?
Bo w ogóle poinformowałam czym się będę zajmować. Banalne, a jednak skuteczne.
Pewnie wielu z was spotkało się z tradycją wysyłki pożegnalnego maila przy odejściu. I ten właśnie mail to świetna okazja aby poinformować odbiorców czym my się teraz planujemy zajmować, opisać swój produkt, usługę, zostawić dane kontaktowe. To naprawdę procentuje.
Ba, jeszcze kiedy byłam w okresie wypowiedzenia, gdy sama wieść o tym, że odchodzę rozniosła się lotem błyskawicy (jednak odejścia własne są zawsze mniejszym % odejść jako takich, więc naturalnie budzą zainteresowanie), jasno komunikowałam czym się będę zajmować. To w ogóle muszę się wam przyznać był świetny czas. Oczywiście wykonywałam swoje obowiązki najlepiej jak mogłam (patrz powyższe - lepiej nie palić mostów i trzymać fason do końca), ale jednocześnie miałam świadomość, że ja tam jestem już tylko na chwilę, że za moment otworzą się inne drzwi i te problemy nie będą już miały żadnego znaczenia. Wtedy też miałam okazję rozmawiać z osobami, z którymi znałam się wcześniej tylko z widzenia bo nie mieliśmy okazji współpracować bezpośrednio, i przy okazji tych rozmów nawiązać relacje, które bardzo zaprocentowały na przyszłość.
Mówcie o sobie, pochwalcie się czym będziecie się zajmować. To nie o to chodzi, że ktoś od razu zostanie waszym klientem. Ale na pewno zostaniecie zapamiętani i jak kiedyś ten ktoś, czy jego znajomy, czy znajomy, znajomego będzie potrzebował produktu czy usługi takiego jak wasz, to z dużą szansą sobie o was przypomni.
I jeszcze coś. Tego obawiałam się najbardziej, ale cieszę się ogromnie, że wystarczyło mi odwagi. Rozmowa z pracownikami... o mnie. O moich mocnych i słabych stronach, jak oceniają ten czas wspólnej pracy. To najlepszy moment. Już nikt nie musi się niczego obawiać, zależność służbowa wygasa i można sobie pozwolić na szczerość. Naprawdę super sprawa i bardzo polecam. Warto się z tym zmierzyć. Usłyszałam wiele miłych słów, ale też uświadomiono mi gdzie nawaliłam, i gdzie na przyszłość mam pole do poprawy. Jak to zawsze mówię, warto wiedzieć, zawsze jest wtedy szansa na poprawę.
I coś jeszcze warto, warto też dać informację zwrotną drugiej stronie. Podziękować pracownikom za ten wspólny czas, za to czego się nawzajem od siebie nauczyliśmy, i też ten ostatni raz dać wskazówki. Spędzaliśmy ze sobą po 8 godzin, przez 5 dni w tygodniu. Odliczając czas na dojazdy i powroty z pracy oraz inne obowiązki, to często więcej nawet niż z własną rodziną. Siłą rzeczy więc jakąś tam rodziną się dla siebie sami staliśmy, albo chociaż swego rodzaju relacje nawiązaliśmy. I to trzeba szanować.