Niecałe trzy dni w podróży, to niewiele żeby poznać miasto. Tym bardziej miasto tak rozległe i różnorodne jak Wiedeń. Ale za to to świetna okazja by choć tego miasta spróbować, i przekonać się czy będziemy chcieli wrócić kolejny raz.
Zapraszam na krótką relację z wypadu do Wiednia właśnie. Czy planujemy powrót? To się za chwilę okaże.
Uwaga Gdańsk i okolice. Od jakiegoś czasu Wizz Air oferuje nam bezpośrednie połączenie do Wiednia. My lecieliśmy lotem w poniedziałek o 14.15, powrót we środę o 22.55 z wylotem z Wiednia. Bilety oczywiście są dostępne w różnych cenach, w zależności od daty zakładania rezerwacji. Mnie kosztowały one razem 362 zł (za dwie osoby, w dwie strony), co uważam za naprawdę świetną ofertę. I takie oferty z tego co widziałam niedawno, cały czas są w różnych datach dostępne.
W poprzednim poście dotyczącym naszego noclegu w Wiedniu, szczegóły TUTAJ, napisałam, że naszą bazą było ścisłe centrum Wiednia. Nocowaliśmy przy samym Stephansplatz co przy tak krótkim pobycie było idealnym wyborem. Jedno, że mając bardzo ograniczony czas pobytu skupialiśmy się na najbardziej popularnych miejscach, w tym właśnie ścisłym centrum, drugie, że chcąc pojechać gdzieś dalej, mieliśmy pełny dostęp do komunikacji.
Dojazd z lotniska do centrum miasta jest bardzo prosty. Z lotniska kursuje zarówno kolej, jak i klasyczne autobusy transferowe. My akurat korzystaliśmy z autobusu, pojedynczy bilet kosztował około 7 euro, ale warto od razu na lotnisku zakupić sobie bilet 3 - dniowy, który uprawnia do przejazdów całą komunikacją (metro, tramwaj, autobus).
Stephansplatz to najstarsza część Wiednia, a jej najbardziej charakterystyczny punkt to chyba Katedra Św. Szczepana, którą do późnego wieczora otaczały tłumy. Punkt obowiązkowy podczas zwiedzania miasta. Naprawdę warto pospacerować sobie uliczkami; elewacje kamienic zapierają dech w piersiach, a cała okolica pełna jest luksusowych butików. I mimo, że w jednym ciągu znajduje się chociażby sklep H&M i tym podobne, to całość utrzymana jest w jednym klimacie, klimacie miasta dumnego i majestatycznego. Naprawdę centrum Wiednia robi wrażenie.
To tutaj znajduje się między innymi słynny Hotel Sacher, skąd pochodzi kultowy Tort Sachera, ale o tym poniżej.
O właśnie, pamiętajcie również, że w Katedrze Św. Szczepana organizowane są różnego rodzaju koncerty muzyczne. Warto sprawdzić czy akurat w trakcie pobytu jakieś nie będą miały miejsca bo nastrojowe wnętrza robią ogromne wrażenie i są cudownym tłem dla muzyki poważnej.
W niedalekiej okolicy przy Michaelerplatz, znajduje się również Kościół Św. Michała. Pochodzi on z XIII w., ale wielokrotne pożary, które go trawiły, sprawiły, że jest zlepkiem stylu romańskiego, gotyku, renesansu, baroku czy klasycyzmu nawet. To w tym kościele, po raz pierwszy wykonano Requiem Mozarta podczas mszy żałobnej po kompozytorze.
Zresztą cała okolica pełna jest tym podobnych perełek. A nawet jeśli nie interesują was wnętrza kościołów, jestem przekonana, że ogromną frajdę estetyczną będziecie mieli podziwiając tzw. zewnętrza budynków.
Pałac Schonbrunn, wiedeński klasyk. Nie pomijajcie tego miejsca. Ja wiem, że to jedna z większych atrakcji turystycznych, ale naprawdę nie bez powodu.
Z centrum, z okolic Karlsplatz dojedziecie na miejsce metrem, linią U4.
Pałac zbudowano w XVII wieku i jest obecnie wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Pałac ma 1441 komnat, z czego 45 udostępnionych jest zwiedzającym. Bilet wstępu kosztuje około 15 euro. Kiedy pokazywałam to miejsce w relacji z podróży na Instagramie, pierwsze skojarzenie jakie miała większość osób to była słynna cesarzowa Sissi :)
Ale Schonbrunn to nie tylko Pałac i jego wnętrza, to również tereny otaczające - imponujący park, ogrody, ogród zoologiczny. Coś absolutnie niesamowitego. Żywopłoty, idealnie podcięta trawa, dywany, całe dywany kwiatów.
Zwiedzanie parku jest bezpłatne.
Po przeciwnej stronie Pałacu znajduje się Glorieta, barokowa budowla z tarasów, której rozciąga się niesamowity widok na całą okolicę. Możecie się tam również napić kawy czy zjeść coś słodkiego, a kawa w takim miejscu, z takim widokiem smakuje zupełnie inaczej.
Stadpark czyli wiedeński park miejski. Powierzchnia parku to ponad 60 000 metrów kwadratowych. Pewnie kojarzycie ze zdjęć złoty pomnik J.Straussa, jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc na terenie parku właśnie. Po sąsiedzku zaś znajduje się Kursalon czyli miejsce, w którym odbywają się koncerty Mozarta i Straussa. W ogóle mam wrażenie, że cały Wiedeń muzyką poważną stoi, i nie jest to przypadkowe wrażenie :) Na terenie parku znajduje się również jeziorko, fontanna, a cały park podzielony jest na dwie części przez Wienfluss czyli Wiedeńską rzekę. Po drugiej stronie znajdują się tereny przeznaczone z założenia do bardziej aktywnych form wypoczynku dla dzieci i młodzieży, czyli znajdują się tam place zabaw czy boiska.
No i teraz spacerem wracamy z Stadtpark do centrum. To trzeba zobaczyć. Jestem ogromną fanką architektury Wiednia. Dla mnie majstersztyk. To miasto ma swój niepowtarzalny charakter.
Oczywiście tak jak napisałam. Wiedeń i jego atrakcje to nie tylko ścisłe centrum. Bo na przykład kiedy wyszliśmy poza główną strefę, znaleźliśmy jedne z najlepszych kawiarni typu speciality, jakie w życiu mieliśmy okazje odwiedzić.
No że o kamienicach po drodze znów nie wspomnę :)
Wiedeń jest stary, Wiedeń jest nowy. Wiedeń pełen jest pełnych przepychu zabytków, aż po architekturę współczesną. Jestem przekonana, że każdy znajdzie coś, co go zainteresuje. A niestety mam wrażenie, że to miasto bardzo niedoceniane. Często słyszę o podróżach do Rzymu, do Barcelony, do Londynu. O Wiedniu jakoś zdecydowanie mniej, mimo, że to miasto w niczym nie ustępuje tym wyżej wymienionym.
Jeszcze jedno miejsce Grinzing. Kiedyś niezależne miasteczko, dziś jedna z dzielnic Wiednia. Miejsce to słynie z małych, lokalnych winiarni, gdzie oczywiście wina można od razu spróbować. Absolutnie cudowne widoki, i ten zapach, tak bardzo charakterystyczny.
My w ogóle trafiliśmy idealnie w czas, bo w okresie, w którym byliśmy, czyli na początku października, dostępne jest już bardzo młode wino - Sturm. Tego trzeba spróbować.
Dopiszcie sobie Grinzing na listę do odwiedzenia, warto. To takie miasto w mieście. Po eleganckim centrum Wiednia, to zupełnie inny świat. Ale inny nie znaczy oczywiście gorszy.
Dojedziecie tam linią tramwajową numer 38
No i właśnie. Może jak o winie wspomniałam, to płynnie przejdziemy do sekcji "kulinaria". Ja z tego miejsca ogromie dziękuję Kasi @kat_horsley_summer za wszelkie wskazówki dotyczące Wiednia. Bo to właśnie ona nakierowała mnie na wiele cudownych miejsc, w tym wiedeńskich przysmaków. I tak.
Almdudler czyli ziołowa lemoniada. To jest mój hit. Miałam okazję spróbować pierwszy raz w życiu i jeśli kiedykolwiek, gdziekolwiek trafię. Kupię zawsze.
Strudel wiedeński, nigdy nie jadłam tak dobrego. Do tego Kaiserschmarrn z zwetschkenroster czyli omlet cesarski. Słodki, gruby naleśnik/omlet porwany w trakcie smażenia, podawany z rodzynkami i musem śliwkowym. O rany, jakie to jest dobre!
Dla mięsożerców oczywiście sznycle. Ale tutaj z wiadomych względów nie będę się bardziej rozpisywać.
No i Sturm właśnie. Czyli bardzo, bardzo młode wino. Sturm nie jest jeszcze sfermentowany więc zawiera mniej alkoholu niż wino w klasycznej postaci.
Wspominałam też już wyżej o Hotelu Sacher, miejsca, z którego wywodzi się słynny Tort Sachera. Oczywiście, że poszliśmy spróbować, odstając wcześniej swoje w ogromnej kolejce do wejścia. I chociaż sam tort nie zrobił na mnie oszałamiającego wrażenia, to uważam, że to jedno z miejsc, które warto odwiedzić i przysmak, którego należy spróbować. Taki klasyk na temat, którego każdy sam powinien sobie wyrobić opinię.
Cafe Central, kolejne miejsce z duszą i z historią, które odwiedziliśmy, i na które trafiliśmy przypadkowo spacerując po wiedeńskich ulicach.
Oczywiście uprzednio odstaliśmy swoje w kolejce do wejścia. Ale nie żałuję. To tam zjadłam jeden z najlepszych strudli.
No i te wnętrza. Prawie 150 - letnia tradycja. Siedząc tam, wewnątrz, zastanawiałam się nad ludźmi, którzy byli w tym samym miejscu te 150 lat temu.
I jeszcze jedno miejsce. Odkryte totalnie przypadkowo podczas spaceru po wiedeńskich uliczkach. Jeden z najlepszych hummusów jakie jadłam w życiu, porównywalny z tym oryginalnym, którym zajadałam się podczas podróży do Izraela. Lokal nazywa się Hungry Guy i jeśli będziecie w Wiedniu, to musicie go koniecznie odwiedzić.
Niestety nie pamiętam nazwy kawiarni, w której byliśmy na najlepszej z kolei kawie. A była rewelacyjna.
Nie spodziewałam się jak wieloma miejscami z winem, Wiedeń stoi. Uwielbiam ten klimat wine barów. Te znajdziecie bez problemu na większości ulic.
Naprawdę bardzo polecam Wam Wiedeń jako miejsce podróży. Spróbujcie choć na te 2-3 dni i przekonajcie się czy to miejsce dla Was. Jestem pewna, że dla wielu osób może to być ogromnie, pozytywne zaskoczenie.