Lublin był dla mnie długo wyczekiwaną podróżą. Jak już wam wspominałam w poprzednim poście, nigdy do tej pory nie miałam okazji być na wschodzie naszego kraju. Człowiek jeździ po świecie, a ciągle tutaj, na miejscu, w kraju jest jeszcze tyle miejsc do odkrycia. I tak na mojej liście był właśnie Lublin, który to tego lata udało się w końcu poznać, i który przyniósł tyle pozytywnych zaskoczeń. Od świetnego noclegu, o którym wspominałam wam TUTAJ, przez uroki samego miasta, życzliwość spotykanych ludzi, aż po gastronomię. Tak sobie myślę, że gdziekolwiek nie jedliśmy, to za każdym razem byliśmy bardzo zadowoleni. Nie wiem, może mieliśmy wyjątkowe szczęście, a może po prostu w Lublinie tak dobrze gotują.
Zapraszam was na post z listą miejsc, które odwiedziliśmy, i które bardzo rekomendujemy.
Rezerwując nasz nocleg w serwisie Airbnb, otrzymaliśmy na dzień dobry od gospodarzy, ich rekomendacje gdzie warto zjeść. I zaraz po przyjeździe, nie mając zupełnie pojęcia o topografii miasta, chcieliśmy zjeść na szybko. Bo głód dawał o sobie znać. Na liście mieliśmy między innymi lokal Spokojna 2 i gdy okazało się, że nawigacja, od naszego bieżącego ówcześnie punktu, pokazuje nam 5 minut drogi, stwierdziliśmy, że idziemy.
Pierwsze wrażenie? No muszę się przyznać, że rozczarowanie. Bo okazało się, że lokal jest w biurowcu. Wiecie, jak przyjeżdżamy jako turyści, to szukamy miejsc nietypowych, z klimatem, a w tym przypadku od razu miejsce skojarzyło nam się z lokalem dla pracowników tego budynku. No nic, jak już tam trafiliśmy, nie bez obaw, stwierdziliśmy, że zaryzykujemy żeby teraz nie szukać czegoś na nowo skoro byliśmy głodni, a lokal był przecież na liście polecanym przez gospodarzy, nie mogło więc być tak źle.
I nie było! Wręcz przeciwnie.
Tak jak trochę uprzedziliśmy się po samym wnętrzu, tak jak tylko zasiedliśmy do stolika, było już tylko lepiej. Na sam początek bardzo dobre wrażenie zrobiła na nas obsługa. Uprzejma, uśmiechnięta, a jednocześnie kompetentna i znająca kartę, na której pracuje lokal. Powiem wam od razu, że gdziekolwiek później nie trafiliśmy, każdorazowo byliśmy bardzo mile zaskoczenie obsługą właśnie. Nie wiem, może zbyt wiele razy u nas, w Gdańsku, spotkaliśmy się z przypadkową, sezonową ekipą, która niespecjalnie identyfikowała się z lokalem i różnie to bywało, przez co na ten aspekt jesteśmy dość wyczuleni.
W przypadku tego pobytu i miejsc, które odwiedziliśmy, złego słowa powiedzieć nie mogę.
No ale jedzenie. Chłodnik z kalafiora. Rewelacja! Nie jestem krytykiem kulinarnym i nie potrafię kwieciście pisać o jedzeniu, ale on był po prostu pyszny. Na starter jeszcze wzięliśmy hummus, ceviche z pstrąga, dalej sam pstrąg, domowe frytaski i ogórki z octem, koperkiem i kwaśną śmietaną. Wszystko naprawdę pyszne. I tak oto jedzenie uratowało całe wyjście i zatarło pierwsze, jakże krzywdzące wrażenie.
PERŁOWA PIJALNIA PIWA, ULICA BERNARDYŃSKA 15A, LUBLIN
No właśnie. W sumie zjedliśmy już obiad, ale cały czas kusiło nas żeby spróbować czegoś jeszcze. Nasza podróż nie była długa więc liczba posiłków była ograniczona, a chęci do testowania ogromne.
Bingo. Stwierdziliśmy, że idziemy do Perłowa Pijalnia Piwa. To miejsce mieliśmy również na liście polecanych przez gospodarzy, ale i czytaliśmy o nim jeszcze przed podróżą. Wszak Lublin z piwa Perła słynie.
Nie jesteśmy może smakoszami piwa, ale są produkty, które należy choćby spróbować.
Ale Perłowa ma nie tylko piwo, oni mają również świetną kartę kulinarną bazującą na podkręconej kuchni polskiej. Mimo, że byliśmy przecież najedzeni, Paweł zdecydował się spróbować co nie co.
W karcie w Perłowej znajdziecie między innymi sekcję tzw. "Kuchnia uliczna" gdzie do wyboru jest paroburger wege z ogórkiem z chilli, papryką, słodką cebulą, sałatą, majonezem i ketchupem, paroburger wołowy czy deska przekąsek, na którą składają się: pate drobiowe, galaretka porzeczkowa, ser Szafir, frytki z bakłażana, ketchup warzywny, kuku i ciabatta.
Spróbujecie też chociażby leczo, chłodnik czy polskiej kiełbasy, a to jeszcze nie wszystko.
Zarówno w Perłowej jak i w całym Lublinie bardzo miło zaskoczyły nas ceny. Deska degustacyjna, którą widzicie na poniższym zdjęciu kosztowała 10 zł. W porównaniu z Trójmiastem, które ostatnimi czasy zrobiło się bardzo drogie, to naprawdę atrakcyjna cena.
PIEKARNIA KUŹMIUK, ULICA FURMAŃSKA 4, LUBLIN
Cebularz lubelski, tego produktu nie możecie sobie odmówić. Chroniony w Unii Europejskiej od 2014 roku. Prawo do wypieku jeszcze do niedawna miało ledwie pięć piekarni, nie znam niestety aktualnych danych. Piekarnia Kuźmiuk jest jedną z nich.
Cebularz to nic innego jak okrągły placek o średnicy 5-25 centymetrów i grubości około 1.5 cm. Ciasto wyrabia się z mąki pszennej z dodatkiem mleka i masła. Na wierzchu zaś powinien być afrsz z grubo pokrojonej cebuli wymieszanej z makiem, solą i olejem roślinnym.
Śniadanie. Mimo, że podczas pobytu wynajmowaliśmy mieszkanie i mieliśmy dostęp do kuchni i wszelkich niezbędnych akcesoriów, nie zdecydowaliśmy się na samodzielne przygotowywanie posiłków. Oferta miasta była zbyt obfita i zbyt wiele poleceń otrzymaliśmy aby z nich nie skorzystać.
Tak trafiliśmy do
ZIELONY TALERZYK, ULICA KRÓLEWSKA 3, LUBLIN
O rajuśku, mój mały kulinarny raj. Karta nie jest cała wege, dostępne są zarówno dania wege jak i mięsne, także spokojnie, każdy znajdzie coś dla siebie.
Ja mogę się jednak wypowiadać za tę część bezmięsną.
Szakszuka, jajecznica, pankejki, omlet z warzywami, ale moje dania to omlet z tofu i warzywami jako danie wegańskie oraz zestaw trzech past, również jako danie wegańskie. Tak, zjadłam dwa śniadania... Nie mogłam sobie odmówić. Koniecznie chciałam spróbować past śniadaniowych i bardzo zależało mi na spróbowaniu omletu bo naprawdę mało gdzie można go spotkać w karcie.
Wyszłam w pełni usatysfakcjonowana. Mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję wrócić bo chętnie bym to powtórzyła.
O polecane lokale pytałam też osoby, które są ze mną na Instagramie. Najczęściej powtarzającą się rekomendacją była
LODZIARNIA ANABILIS, LUBARTOWSKA 7, LUBLIN
Zaryzykuję stwierdzenie, że to najlepsze lody jakie w życiu jadłam. Nie napiszę wam teraz jakie to były dokładnie smaki bo po prostu nie pamiętam, ale spróbowałam czterech różnych, dwa od Pawła, żeby nie było ;) wszystkie były wybitne! Autentycznie najbardziej naturalne lody jakie jadłam. Czy naturalność można w ogóle stopniować? Jeżeli będziecie w Lublinie, koniecznie spróbujcie. Do ciast nie byłam specjalnie przekonana, jakoś wizualnie wydały mi się nazbyt słodkie, ale za lody ręczę.
MANDRAGORA, ULICA RYNEK 9, LUBLIN
Mandragora to restauracja żydowska. Mandragora to restauracja z prawdziwego zdarzenia. Na stronie restauracji znalazłam opis jak niżej:
"Mandragora jest jak żydowski dom, w którym atmosfera rodzinności, serdeczności, przyjaźni i miłości jest czymś naturalnym. Sercem kuchni jest tradycja, historia dania i szacunek do produktu. Przepisy przekazywane z pokolenia na pokolenie są dumą wszystkich żydowskich kobiet oraz fundamentem Restauracji. Karta menu otwiera drzwi do zwykłego żydowskiego domu, a w nim szczególną rolę odrywa kuchnia. Przepełniona tradycją, historią i symboliką, a jej smaki przywołują tęsknotę za światem, który przeminął."
I to jest szczera prawda. Od samego początku zostaliśmy powitani niezwykle serdecznie, w duchu i języku kultury żydowskiej.
Zjedliśmy naprawdę pysznie. To jest jedzenie, które się zapamiętuje. Ja oczywiście musiałam koniecznie spróbować hummusu - rewelacja! Zachęcam do zapoznania się z menu restauracji TUTAJ
Na wstępie wspomniałam już, że każdorazowo byliśmy ogromnie miło zaskoczeni jakością obsługi. W przypadku Mandragory było nie inaczej, mało tego, wywiązała się nawet miła pogawędka na temat tego skąd jesteśmy, a na pożegnanie otrzymaliśmy mapki i zestaw informatorów o mieście.
Polecam ogromnie. To nie jest przypadkowy lokal bo ktoś wpadł na pomysł, że chce mieć restaurację, tam lubią to co robią i wkładają w to serce, a to się czuje.
PUB ŚWIĘTY MICHAŁ, GRODZKA 16, LUBLIN
W pierwszej chwili jak przeczytałam tę rekomendację to pomyślałam sobie "eee, pub? To co tam będzie? Piwo tylko?" Nic bardziej mylnego. Nie byliśmy w stanie przejeść tego co dostaliśmy w zamówieniu. Kaszanka i cebularze pojechały z nami do Gdańska. Celowo szukaliśmy nawet torby termicznej co by bez problemu ta kaszanka dała sobie radę w trasie ;) Kolejny raz też należy podkreślić uprzejmość obsługi. Sami zaproponowali nam pakowanie na wynos, widząc nasze miny na widok wielkości porcji.
Do takich miejsc chce się wracać.
Pośród poleceń, które otrzymałam na Instagramie znalazły się również: Sielsko Anielsko, 2Pier, Czarcia Łapa, Bombardino, Thai Story, Mucho, Sexy Duck, Trybunalska, Cafe Teatralna, Ostro, 16 stołów, Awocado, Munchies, Bosko, Parzona, Cafe Okopowa, Pelier.
Co istotne, w Lublinie funkcjonuje Program "Miejsce inspiracji" skierowany do branży HoReCa. Laureaci programu gwarantują swoim gościom doskonałą jakość, idealną obsługę czy lokalizację. Ideą programu jest by zapewniać gościom nie tylko podstawowe usługi zgodne z profilem działalności miejsca, ale również emocje i wrażenia związane z poznawaniem i doświadczaniem dziedzictwa oraz atmosfery Lublina.
Miejsca wyróżnione w programie oznaczone są w widocznym miejscu, grafiką jak poniżej.
Hop hop, Lublin, jest tu ktoś? Coś jeszcze należy dodać? A może niekoniecznie zgadzacie się z moimi typami. Zostawcie informację w komentarzach.