Na Sardynii spędziliśmy siedem dni. Przygotowując się do podróży i przeglądając informacje w sieci, wielokrotnie czytałam, że samochód na tej wyspie jest obowiązkowy bo bez niego tak naprawdę niewiele uda nam się zobaczyć. Mimo wszystko nie byłam przekonana bo planowałam tzw. urlop lenia czyli miało być lekko, na luzie, bez pośpiechu i bez odpowiedzialności, a z tą ostatnią wypożyczenie auta niewątpliwie się wiąże. Miałam obawy, że jak wypożyczymy samochód, to przecież zawsze coś może się stać, że wtedy będziemy gnać bo człowiek będzie chciał wszędzie pojechać, że trzeba będzie pilnować czasu na parkometrach, w ogóle orientować się co i jak z parkowaniem, że gdzie w tym ten luz.
Namnożyłam sporo wątpliwości bo kiedy czytałam przed wylotem informacje w sieci na temat tego gdzie i jak wypożyczyć samochód jeszcze przed przylotem na miejsce, to spotkałam się z mnóstwem negatywnych opinii na temat praktycznie każdej wypożyczalni, odpuściłam.
Uznałam, że jeżeli zdecydujemy się na wypożyczenie, to zrobimy to po prostu na miejscu.
Pierwszy dzień zaraz po przylocie spędziliśmy na leniwym zwiedzaniu Cagliari. To portowa miejscowość na południu wyspy, urocza, ale już na koniec dnia wiedzieliśmy, że siedmiu dni to my tam nie spędzimy i warto jednak ruszyć gdzieś dalej, i zobaczyć coś więcej.
I powiem wam tak. Jeżeli nie macie możliwości wypożyczyć auta bo na przykład nie macie prawa jazdy, w grupie nie ma kierowcy, to z wizyty na Sardynii nie ma co rezygnować. Samo Cagliari posiada dobrą komunikację, zarówno autobusową jak i kolejową. Przed wami więc sporo do zobaczenia, ale faktem jest, że do niektórych miejsc bez auta będzie po prostu bardzo trudno dotrzeć, a podróż z punktu A do punktu B zajmie o wiele więcej czasu.
Już pierwszego dnia wieczorem znaleźliśmy dwa najbliższe, stacjonarne punkty wypożyczenia samochodów z myślą, że odwiedzimy je rankiem następnego dnia.
Jeden to był punkt wypożyczalni Hertz, drugi Avis, oba znajdują się przy dworcu kolejowym w Cagliari.
*jeżeli chcecie wypożyczyć samochód bezpośrednio po przylocie, obok lotniska znajdują się punkty przeróżnych firm.
I teraz co ważne. To co mnie zniechęciło do zdalnego wypożyczenia samochodu, a o mało również do zaniechania wypożyczenia w ogóle, to opinie z którymi spotkałam się w sieci właśnie. Nie było chyba firmy, która nie przetrzymywałaby pieniędzy, nie dokonywała nienależnych potrąceń i wiele, wiele innych.
Stwierdziliśmy więc ostatecznie, że skoro z każdą mogą być problemy, to nie ma co wybierać, przebierać bo to i tak nie ma sensu, a nie planowaliśmy dodatkowo robić arkuszy kalkulacyjnych i poświęcać na wakacjach czasu na rozliczanie każdej złotówki gdzie taniej, a gdzie drożej. Uznaliśmy, że jeżeli cena będzie dla nas do zaakceptowania, to po prostu bierzemy, bez zastanawiania się czy może za rogiem nie byłoby taniej.
Tak pierwszy z brzegu był Hertz i tam poszliśmy. Zupełny przypadek sprawił, że była kolejka bo przed nami właśnie dwie pary wypożyczały samochody więc postanowiliśmy pójść do sąsiedniego Avisa żeby za długo nie czekać. W Avisie akurat było pusto więc tam zostaliśmy.
Nasze oczekiwania były proste, powiedzieliśmy, że chcemy auto małe (polecam, bardzo przydaje się przy włoskim stylu parkowania), ekonomiczne, bezpieczne no i najlepiej tanie. Człowiek, który nas obsługiwał ze śmiechem odpowiedział, że będzie wszystko tylko nie tanie, no cóż. Wzięliśmy :)
I teraz uwaga.
NIE, NIE MUSISZ MIEĆ KARTY KREDYTOWEJ BY WYPOŻYCZYĆ SAMOCHÓD
Czytając te wszystkie informacje przed wylotem spotkałam się między innymi z opiniami, że aby wypożyczyć samochód należy posiadać kartę kredytową.
Okazało się, że wcale niekoniecznie. A przynajmniej nie w naszym przypadku, nie przy wypożyczeniu stacjonarnym w Avis. Nikt nas nawet o kartę kredytową nie pytał. Płaciliśmy, i zabezpieczeni poszło, na klasycznej, wypukłej karcie debetowej. Na moje nazwisko co ważne,
NIE, WŁAŚCICIEL KARTY NIE MUSI BYĆ KIEROWCĄ
bo kolejne z czym się spotkałam przed wylotem to informacja, że karta musi być na nazwisko osoby, która będzie kierowcą i która podpisze umowę. No również niekoniecznie. Ja płaciłam kartą na moje nazwisko, Paweł podpisał umowę i był kierowcą na swoje nazwisko. Obsługujący nas pracownik, na moje pytanie o to, zaśmiał się nawet, że to żaden problem, a wręcz idealna sytuacja dla Pawła bo jako kierowca nie odpowiada finansowo. Kierowca podpisuje więc umowę, jego prawo jazdy jest weryfikowane, ale nie musi był płatnikiem.
Nikt też nas nie sprawdzał kto wsiada za kółko, po dopełnieniu formalności, przekazano nam kluczyki i wskazano, że samochód stoi za rogiem, na końcu ulicy. Bo przed wylotem czytałam też, że bardzo pilnuje się czy na pewno osoba, która została zgłoszona jako kierowca, faktycznie wsiada za kierownicę. Ponownie w naszym przypadku nie miało to miejsca.
Naprawdę samo wypożyczenie zajęło mniej niż 15 minut i było totalnie bezproblemowe.
Z racji jednak, że nikt nas do samochodu nie odprowadzał, jak tylko znaleźliśmy właściwy, obeszliśmy go i obejrzeliśmy dokładnie czy na pewno nie ma żadnych uszkodzeń, o które później my moglibyśmy być posądzeni. I to na pewno warto zrobić. Gdyby takie uszkodzenia były, zrobilibyśmy zdjęcia i odrazu wrócili do wypożyczalni.
O PIENIĄDZACH
Wypożyczenie samochodu na 4 doby, na umowie macie wskazany czas start i czas stop, do którego samochód musi wrócić, w naszym przypadku zwrot był na ten sam parking, z którego go braliśmy, tuż obok wypożyczalni, kosztowało nas 149 euro, mBank rozliczył to jako 679,28 zł.
*dodanie dodatkowego kierowcy do umowy, to koszt 5 euro doba
** max suma możliwych roszczeń w naszym przypadku to 1900 euro
Korzystaliśmy z samochodu Fiat Panda i byliśmy z niego ogromnie zadowoleni, mały, zwinny, bezawaryjny. Samochód odebraliśmy z pełnym bakiem i zgodnie ze zobowiązaniem, z pełnym bakiem mieliśmy go zwrócić.
Podczas tych czterech dni zrobiliśmy ponad 1300 km, zatankowaliśmy łącznie za niecałe 400 zł. Kilka razy w miastach płaciliśmy monetami za parkingi, w sumie nie więcej niż 10 euro.
Na poczet ewentualnych zniszczeń zablokowano mi na karcie 96 euro.
No i właśnie, ta mityczna blokada na karcie, która często nie bywa ściągana tygodniami, z tego co się naczytałam oczywiście.
Samochód oddaliśmy w dzień roboczy w godzinach porannych, pracownik wyszedł na parking aby sprawdzić jego stan, ale szczerze mówiąc to nie oglądał go jakoś wnikliwie, a już na pewno nie doszukiwał się jakiś wyimaginowanych rysek jak podobno to robią, ot po prostu obszedł go wokół, wsiadł, spisał licznik (nie mieliśmy żadnego limitu kilometrów), podbił pieczątkę na kopii umowy, że wszystko ok., podziękował i tyle.
W tym samym dniu miałam już zwolnioną blokadę na koncie.
Powiem wam tak, gdybym nie wypożyczyła tego samochodu, pewnie bym nie żałowała. No bo nie wiedziałabym co bym straciła, i zapewne w inny sposób zorganizowalibyśmy sobie czas, i też bylibyśmy zadowoleni.
Z perspektywy czasu i doświadczeń jednak, uważam, że to była świetna decyzja. Przejechaliśmy Sardynię z południa na północ i z powrotem, zwiedziliśmy kawałek północy, zachód, południe i zdążyliśmy zahaczyć o trochę południowego wschodu. Widziałam cudowne miasteczka w głębi wyspy i boskie plaże na wybrzeżu. No i już wiem, że wrócę. Wiem, że wrócę na północ, ponownie wypożyczę samochód i zrobię lustrzane odbicie tej wyprawy czyli zwiedzimy wschód wyspy.
Vlog z podróży po Sardynii, znajdziecie TUTAJ. Zapraszam również.
Vlog z podróży po Sardynii, znajdziecie TUTAJ. Zapraszam również.