Z nieruchomościami mam do czynienia zarówno zawodowo, jak i w ostatnim czasie również prywatnie, odkąd zdecydowaliśmy się na sprzedaż mieszkania, w którym dotychczas sami mieszkaliśmy.
Pośrednio miałam kontakt z pośrednikami, ale nigdy nie robiliśmy ze sobą transakcji, a do mnie samej docierały tylko opinie na temat współpracy, niestety ostatnimi czasy w większości te negatywne. Niestety, również na swoim przykładzie, zauważyłam, że z branżą zaczyna dziać się coś niedobrego.
- dzień dobry
- dzień dobry
- czy oferta sprzedaży mieszkania jest aktualna?
- tak
- jestem pośrednikiem, mam klienta i chciałem pani zaproponować współpracę. Pani mieszkanie jest idealne dla mojego klienta.
- świetnie, zapraszam w takim razie z klientem
- tylko musimy wcześniej podpisać umowę.
- ale jaką umowę, przecież pan ma umowę z klientem i reprezentuje pan klienta
- no tak, ale klientowi sprzedam pani mieszkanie
- tylko, że ja nie proszę o pomoc w sprzedaży, reprezentuje pan klienta i moje mieszkanie może być przedmiotem waszej transakcji
- no tak, ale pani przy okazji sprzeda swoje mieszkanie więc dla pani też wykonam usługę
No i wiecie, niby trochę tak, niby trochę nie. Bo moje mieszkanie ma umożliwić wywiązanie się z umowy, która została podpisana, w tym przypadku, z osobą szukającą mieszkania do zakupu. Moje mieszkanie jest przedmiotem, którego znalezienia podjął się agent nieruchomości. Za to pośrednik otrzymuje od kupującego wynagrodzenie. Ogromnie wątpliwe jest dla mnie dlaczego ja, jako przypadkowy sprzedający, również mam za to zapłacić.
Czym innym oczywiście jest sytuacja gdy ja, jako sprzedająca, zlecam sprzedaż własnego mieszkania. Jasnym wtedy jest, że winnam zapłacić za usługę.
ALE PONEGOCJUJMY
....
-dobrze, zapłacę panu 2%*
*rynkowo za taką transakcję pobiera się około 3-3,5%
- ja charytatywnie nie pracuję
- oczywiście, za pracę należy się zapłata. Ale płaci panu klient na rzecz, którego szuka pan mieszkania. Na mnie może pan zarobić przy okazji.
- no tak, ale to ja wolę pokazać klientowi mieszkanie kogoś kto zapłaci mi 3%
- ale przecież moje mieszkanie jest idealnie dla pana klienta
- znajdę mu inne
I tutaj możemy rzec słynne... kurtyna.
Tak mniej więcej wyglądały moje rozmowy z pośrednikami nieruchomości odkąd wystawiłam na sprzedaż mieszkanie.
POŚREDNIKOM DZIĘKUJĘ
W ogłoszeniu jest jasno wskazane, że szanując nasz wspólny czas, informuję, że współpracą nie będę zainteresowana. Jak to mi jednak powiedział jeden z telefonujących "wie pani ile mieszkań sprzedałem osobom, które mówiły, że współpracą nie będą zainteresowane?".
No w sumie racja, sama w część rozmów dałam się wciągnąć, ostatecznie proponując słynne, charytatywne 2%.
GDZIE JEST ETYKA ZAWODOWA
Po tych wszystkich rozmowach zastanawiam się nad jednym, gdzie jest etyka zawodowa? Moje mieszkanie jest idealne, ale klient go nie zobaczy bo agent woli pokazać mu inne, może równie idealne, może mniej, tylko dlatego, że inny sprzedający zapłaci 1% więcej.
Nie zrozumcie mnie źle. Ja nikomu nie żałuję żeby zarobił. Za pracę należy się wynagrodzenie. Zlecającym jest kupujący, kupujący płaci za usługę. Chyba, że ja zgłaszam chęć współpracy i trafiam do bazy, a pośrednik na moją rzecz szuka klienta.
W powyższym przypadku jednak, na sprzedającym można zarobić przy okazji. Przy transakcji sprzedaży za 500 000.00 zł, 2% prowizji to 10 000.00 zł. To mało? Mało. Bo może być 3% czyli 15 000.00 zł. Zawsze kuszącym jest zarobienie więcej, jasna sprawa, ale rany bossskie, nie ja zlecam współpracę. Na mnie zarabia się przy okazji.
Jak usłyszałam w jednej z rozmów:
- ja panią również będę reprezentował więc należy mi się rynkowe wynagrodzenie 3%
- ale jak, będzie pan reprezentował mnie jako sprzedającego i kupującego jednocześnie? Przecież my mamy sprzeczne interesy. Chociażby ja jako sprzedający chciałabym sprzedać jak najdrożej, a kupujący kupić jak najtaniej, to nielogiczne żeby chronił pan interesy obu stron, jak chcę pan prowadzić negocjacje cenowe?
I w tym momencie nastąpiło rozłączenie połączenia...
Im więcej mam do czynienia z branżą pośredników nieruchomości, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że dzieje się z nią coś niedobrego. Że uwolnienie tego zawodu spowodowało napływ przypadkowych, nastawionych na szybki zysk osób. Że zatarło się pracowanie na relacjach.
Broń Boże nie twierdzę, że wszyscy są źli. To nigdy tak nie wygląda. Mimo zastrzeżenia, że dziękuję za oferty, współpracą nie będę zainteresowana i tak odebrałam wiele telefonów. Ale pośród nich były również naprawdę profesjonalne, rzeczowe rozmowy. Rozmowy, w których dzwoniący nie mamili chętnym kupującym, czekającym za rogiem. Ale rzeczowo informowali o swoich usługach, o konieczności zweryfikowania przez nich stanu prawnego nieruchomości, weryfikacji samego sprzedającego i wielu innych, które składają się na późniejszą transakcję sprzedaży. Ale to była mniejszość.
Widzę naprawdę dużą wartość we współpracy z agentem, ale nie w modelu, który pojawił się na rynku. Zanim wejdziecie we współpracę, zapoznajcie się dokładnie z oferowaną wam umową, sprawdźcie w sieci opinie na temat osoby, która wam współpracę oferuje i przede wszystkim ustalcie jaki zakres usług będzie na waszą rzecz wykonany, i czy faktycznie wasze interesy będą reprezentowane.