Pierwszy wpis z mojej podróży w ramach projektu "Kaszuby Północne na cztery pory roku" pojawił się tutaj we wrześniu. Wtedy zaprezentowałam Wam bliżej walory miejscowości Hel i okolic, ale sam Hel to nie jest jeszcze stricte Norda jak na Kaszuby Północne mówią miejscowi. Dlatego dziś zabieram Was w dalszą podróż; tym razem będzie Sławutowo, Rzucewo, Chłapowo czyli te miejsca, które interesują nas najbardziej. Jeżeli więc szukacie nowych miejscówek na podróżnicze eskapady, to myślę, że znajdziecie w dzisiejszym wpisie coś dla siebie.
Relację z pierwszego dnia podróży, o którym wspomniałam wyżej, znajdziecie TUTAJ. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z nim, zapraszam serdecznie. Tymczasem dziś dzień drugi, który rozpoczęliśmy od wizyty w Osadzie Średniowiecznej w miejscowości Sławutowo.
Na samym początku powiem Wam, że wizyta tam, to kolejny dowód na to, że miejsce tworzą ludzie. To jak prawdziwie zaprezentowano nam miejsce, w jak interesujący sposób opowiadano o życiu na tych terenach w średniowieczu, naprawdę zasługuje na uznanie.
Nigdy nie przepadałam za obiektami stricte muzealnymi gdzie najlepiej nic nie dotykać, bo jeszcze się zniszczy. Osada zaś to zupełnie inny wymiar nauki, można dotknąć, usiąść, użyć przedmiotów w praktyce.
Osada średniowieczna Sławutowo to podróż w czasie o 1000 lat i możliwość poznania jak żyli ludzie w średniowieczu, w grodach warownych. To możliwość poznania ówczesnego rzemiosła, zawodów takich jak garncarz, tkaczka czy zielarz. Podczas zwiedzania przechodzimy przez 8 chat, poznając kolejno różne aspekty prastarego życia.
To w mojej ocenie świetne miejsce na wizyty z dziećmi gdzie namacalnie mogą poznać historię. Na miejscu organizowane są chociażby warsztaty rzemieślnicze takie jak: tkactwo, garncarstwo, zdobnictwo w skórze, filcowanie czy pieczenie podpłomyków.
Nie ma również przeszkód aby na miejscu zorganizować imprezę firmową, konferencję czy event.
Ze Sławutowa przemieściliśmy się do Władysławowa. Zwróciliście tak w ogóle uwagę, że duża liczba miejscowości na Nordzie kończy się "owa" lub "owo". Władysławowo, Sławutowo, Chłapowo?
We Władysławowie udaliśmy się do Domu Rybaka. Tam ogromnie polecam Wam wieżę widokową. Nie wiem jak dla Was, ale na mnie widok z góry zawsze robi wrażenie. Po drodze można również wstąpić do Muzeum Motyli, dla mnie jednak nie jest to specjalna atrakcja. Same motyle oczywiście piękne, ale świadomość, że nie ma w nich życia dla mnie jednak jest przygnębiająca.
Będąc w tamtych okolicach warto również wstąpić do Osady Łowców Fok w miejscowości Rzucewo. To miejsce jest tym, w którym odkryto najstarsze ślady bytności człowieka na Pomorzu. A dlaczego Osada Łowców Fok? Gdyż odnalezione ślady świadczą, iż ówczesny człowiek zajmował się m.in. właśnie, polowaniem na foki.
Ogromnie polecam to miejsce również ze względu na spektakularne widoki. Spacer wzdłuż Bałtyku, a później widok z punktu widokowego na okolicę, naprawdę robią wrażenie.
Czy wspomniałam już coś o widokach z góry? Z pewnością :) Kolejny z moich ulubionych punktów podczas tej wyprawy, czyli wizyta w latarni morskiej w Rozewiu.
Wiecie dlaczego jest dwukolorowa? W pierwszym etapie powstała i funkcjonowała tylko ta część w kolorze białym, bo była wystarczająca. Okoliczna roślinność była niższa i latarnia spokojnie wystawała ponad nią. Gdy jednak drzewa urosły, latarnia przestała spełniać swą funkcję i konieczne było jej podniesienie. Wtedy pojawiła się nadbudówka w kolorze czerwonym.
Ostatni punkt tego dnia to Wąwóz i Klif Chłapowski, piękno natury w najczystszej postaci. Autorzy niektórych opracowań twierdzą, że kiedyś wąwóz sięgał od 8 do 16 kilometrów wgłąb Bałtyku, którego fale spowodowały przesunięcie się linii brzegowej do obecnej wysokości.
Sam Klif zaś w najwyższym punkcie osiąga wysokość 33 metrów ponad poziom morza.
Na tym terenie spotkacie zarówno chronione gatunki roślin i zwierząt, ale i pozostałości po kopalni węgla brunatnego. Wychodnie węgla brunatnego widoczne w klifie możecie zobaczyć na powyższym zdjęciu. Kto by się spodziewał na północy kraju kopalni, prawda?