Jakoś tak ostatnio przystopowałam z zakupami kosmetycznymi, zwłaszcza jeśli chodzi o kolorówkę. Chyba doszłam do lekkiego przesytu, oczywiście pokusom ulegam, aż tak się nie zmieniłam, ale jest tego zdecydowanie mniej niż choćby rok temu.
Nowy nabytek od Giorgio Armani to efekt chciejstwa blogowego, czyli nic innego jak podpatrzyłam go u WhitePraline i stwierdziłam, że mieć muszę. Przecież to mój kolor!
To moje pierwsze spotkanie z błyszczykiem tej marki i jednocześnie od razu bardzo udane. Kolor trafiony w 100%. Tafla na ustach, maksymalnie soczysty i błyszczący, coś pięknego. Prawdziwy lakier do ust. Nie wylewa się poza kontur ust, ma rewelacyjną jak na błyszczyki trwałość, a sam w sobie schodzi zaś ładnie równomiernie, po prostu z czasem delikatnie tracąc kolor.
Opakowanie proste i klasyczne, nie ma się do czego przyczepić. Dla miłośników prostoty, idealne. Tak samo aplikator; dobrze wyprofilowany i precyzyjny.
Jedno "ale" jednak mam. Niestety potrafi odbić się na zębach. I to jest minus, mało to komfortowe gdy człowiek próbuje uroczo się uśmiechnąć, a tutaj niespodzianka.
Oczywiście, że z niego nie zrezygnuję. Sam kolor i blask na ustach jest cudowny. Muszę jednak pamiętać chwilę po nałożeniu żeby sprawdzić czy na pewno wszystko jest ok. Nie jest więc może ideałem, ale i tak dałabym mu notę "bardzo dobry. Miłośniczki soczystych ust myślę, że zgodziłyby się ze mną.
Kasia