2018/01/21

TAJLANDIA - BANGKOK I KO SAMET. MOJA RELACJA ZE STYCZNIOWEJ PODRÓŻY.

Koh Samet

Pierwszy wpis na temat podróży do Tajlandii pojawił się TUTAJ. Starałam się w nim przedstawić tę podróż od strony praktycznej, czyli co, gdzie i za ile. 
Dziś zaś trochę wspomnień i dużo zdjęć. Co widzieliśmy i co polecamy, a co może trochę mniej. No i przede wszystkim odpowiedź na pytanie, czy wrócilibyśmy do Tajlandii kolejny raz. Zapraszam.


Ku mojemu zaskoczeniu podroż do Tajlandii okazała się być pierwszą, przy której spotkałam się z wartościowaniem podróży. Naprawdę. Co mam na myśli? Nigdy jeszcze w przestrzeni publicznej, w sieci, nie spotkałam się z ocenianiem czyjejś podróży. Wydaje mi się, że kawałek świata już zobaczyłam, z wielu for internetowych korzystałam, ale nigdzie, jak przy Tajlandii właśnie, nie spotkałam się z negowaniem czyjejś podróży bo była ona za droga...

Nie do końca jestem w stanie zrozumieć to zjawisko. Staram się to sobie tłumaczyć, że przez to, że Tajlandia jest tak dostępna, to skupia ona przeróżne osoby, a tym samym tak różne opinie.

W mojej ocenie każda podróż jest wartościowa. Po prostu. Bo warto podróżować. Różne mamy potrzeby, różne budżety, różne doświadczenia, co innego lubimy. I to nie znaczy, że ktokolwiek z nas zobaczył mniej czy więcej, coś lepszego lub gorszego bo to zawsze będzie subiektywne odczucie. Tyle tytułem wstępu.

Novotel Bangkok Sukhumvit 20

Novotel Bangkok przy Sukhumvit 20 czyli pierwszy hotel, w którym nocowaliśmy na start naszej tajlandzkiej podróży. 

Na Bangkok mieliśmy zaplanowane 3 dni. Podobno za dużo jeśli wierzyć forom internetowym, ale kolejny raz okazało się, że ile osób tyle opinii. W sumie w Bangkoku spędziliśmy 4 dni (bo jeszcze ostatnia noc) i mi jest mało. Co ważne może, ja uwielbiam duże miasta, uwielbiam ich hałas, mnogość wszystkiego, ich światła, dynamikę. Myślę, że każdy kto ma podobnie zrozumie o co mi chodzi. 
Jeśli macie tak samo, Bangkok pokochacie.

Śniadanie na 7 piętrze z widokiem na Bangkok, na śniadanie sushi. Pływanie w basenie na 9 piętrze z widokiem na Bangkok by night. Drinki w Sky Bar na 27 piętrze, a w tle nocny Bangkok. Tak zapamiętam ten hotel. Polecam. Naprawdę z czystym sercem polecam ten hotel.

Novotel Bangkok Sukhumvit 20

Serwis naprawdę na najwyższym poziomie. Jeśli cenicie sobie komfort usług z pewnością nie będziecie zawiedzeni. 
W zakresie wyposażenia zadbano nawet o szczoteczki do zębów w standardzie, co wcale nie jest tak oczywiste nawet w przypadku obiektów ***** w Polsce.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że dla dużej części osób są to nic nie znaczące szczegóły, niemniej jeśli ktoś na tego rodzaju aspekty zwraca uwagę, z pewnością nie będziecie zawiedzeni.

Wierzcie mi też, że basen w hotelu, w Bangkoku, to nie jest jakaś wielka fanaberia. Po całym dniu zwiedzania miasta, możliwość pływania w chłodnej wodzie i do tego z widokiem na to potężne miasto nocą, jest naprawdę niezapomnianym przeżyciem.

Novotel Bangkok Sukhumvit 20

Mi Bangkoku jest mało. 
Przed podróżą nie robiliśmy sobie wielkiego planu zwiedzania. Chcieliśmy po prostu zobaczyć nowe miejsce na świecie, ale też odpocząć. Nie było na pewno naszym celem bieganie z mapą po mieście aby odhaczyć najważniejsze punkty. Po prostu już na starcie przyjęliśmy założenie, że i tak nie zdążymy zobaczyć wszystkiego i jeśli spodoba nam się Tajlandia to po prostu będziemy musieli tam wrócić. To od razu oszczędziło nam wielu frustracji.

No i oczywiście, że nie zobaczyliśmy wszystkiego, ale wiemy też, że musimy tam kiedyś wrócić.
Zabrakło mi na przykład minimum 3-4 dni po prostu na błąkanie się po mieście. Nie po liście najważniejszych punktów, ale po prostu między ulicami, bez planu. Tak aby wsiąść do kolejki, dojechać do końcowej stacji, przejść się gdzieś, wsiąść na kolejnym, przypadkowym przystanku.


Być może dla niektórych to niepojęte, ale my jak podróżujemy i trafiamy do jakiegoś lokalu na posiłek, to potrafimy tam spędzić nawet 2 godziny. Jemy, kosztujemy, ale i po prostu przypatrujemy się obsłudze i obserwujemy życie miasta. Dla mnie akurat obserwacja codziennego życia mieszkańców jest po stokroć bardziej cenna niż kolejne muzeum czy świątynia, ale rozumiem, że nie każdego z nas interesuje to samo. I w sumie może i nawet lepiej, bo przynajmniej nie spotykamy się wszyscy w tych samych miejscach.


Klasyki oczywiście też odwiedziliśmy. Na przykład słynne Khao San Road czyli najsłynniejszą backpackerską ulicę, pełną kontrastów. Wiecie, z jednej strony Mc Donald (naprawdę nawet w Tajlandii, mimo tak szerokiej oferty gastronomicznej, jada się w Mc Donalds), a z drugiej klasyczny street food i pasikoniki z grilla.  

Khao San Road

Tam po prostu jest wszystko. A już podobno tym bardziej w nocy, ale tego niestety nie mieliśmy okazji już doświadczyć.

Khao San Road



Khao san Road

Chińska dzielnica czyli Chinatown. Wiecie, że liczy sobie ona ponad 200 lat? 
To jedno, wielkie centrum handlowe i zagłębie ulicznego jedzenia. Coś niesamowitego. Nie zaskoczę Was pisząc, że spędziłam tam za mało czasu, ale ja lubię takie tłumne miejsca, w dużych miastach.

Jak wszystko dobrze pójdzie w kolejną podróż udaję się do... Chin. Poważnie.

bangkok Chinatown



Bangkok Chinatwon

I mimo, że nie przywożę sobie z podróży żadnych pamiątek poza zdjęciami, i poza jedzeniem czy alkoholem, to tym razem żałuję, że nie przywiozłam sobie tego...

Myślicie, że to jest wystarczający powód żeby wrócić?

Chinatown Bangkok

Jak pare linijek wcześniej pisałam o nocnym pływaniu w basenie z widokiem na Bangkok, to właśnie takie widoki miałam na myśli.
Po całym dniu zwiedzaniu miasta, położenie się na tym leżaku z drineczkiem w dłoni, po to by po chwili wskoczyć do wody, było doświadczeniem wartym pieniędzy zapłaconych za ten nocleg. 

*szczegóły dotyczące cen znajdziecie w TYM POŚCIE

Novotel Bangkok Sukhumvit 20



Novotel Bangkok Sukhumvit 20



Novotel Bangkok Sukhumvit 20

Sky Bar-y są w Bangkoku dość powszechne. I myślę, że już widok od 20 piętra zapewni nam naprawdę przyjemne wrażenia. Ten w Novotelu znajduje się akurat na 26 piętrze i powiem Wam, że jak na jedną z największych stolic świata, posiada całkiem przystępne ceny.

Ale żeby nie było, że tylko drinki, baseny i te sprawy bo to podobno można mieć wszędzie. Chociaż mi mimo wszystko wydaje się, że basen w Oslo, a basen w Bangkoku jednak robi różnicę; pięknie co prawda i tu, i tu, ale jednak inaczej, no ale...

Rejs po rzece Menam. Koniecznie za dnia, przy zachodzie słońca i po zachodzie słońca. Za każdym razem to są zupełnie inne wrażenia.
My akurat zupełnie przypadkowo wykupiliśmy 24 godziny bilet na reks hop on - hop off, co oznaczało, że mogliśmy dowolną ilość razy wsiadać i wysiadać na trasie w przeciągu 24 godzin od zakupu biletu.
Bardzo sobie cenię to rozwiązanie bo pozwala stosunkowo szybko zorientować się w najważniejszych punktach miasta. Nie jest może ono najtańsze, bo w przypadku Bangkoku po rzece można pływać lokalnymi łodziami za grosze, i to prawdziwe grosze, ale jednak przy krótkich pobytach jest po prostu najprostsze. 

Rejs po rzece Menam



Rejs po rzece Menam

No i świątynie. Dla nas, Europejczyków, to totalna egzotyka. Nawet jeśli wszelkiego rodzaju muzea i miejsca kultu nie są dla was punktem obowiązkowym podczas wyjazdu, to w przypadku Tajlandii nie warto ich odpuszczać.





Jedzenie. Jedni je kochają, inni nienawidzą. Street food. Jedzenie podawane wprost z prowizorycznych kuchni na wózkach rozstawionych wzdłuż ulicy. 
Dla osób, które miały cokolwiek wspólnego z Sanepidem w Polsce, coś niepojętego.





No i soki. Soki ze świeżych owoców, które po prostu uwielbiam. Taka buteleczka soku z granatu czy mango to koszt niecałych 5 zł. Nie zliczę ile tego wypiłam. 
Co ważne, zwróćcie uwagę czy kupujecie wersję no sugar, bo niestety za pierwszym razem bardzo się nacięłam kiedy okazało się, że sok jest szczerze dosładzany. 


No i przejażdżka Tuk - tukiem. Obowiązkowy punkt w Bangkoku. Warto, naprawdę. Wrażenia w dużej mierze zależą od kierowcy, na którego trafimy, ale mimo wszystko warto spróbować.





Po 3 dniach w Bangkoku mieliśmy plan na słodkie nicnierobienie na tajlandzkiej wyspie. Z racji, że jak wspominałam w poprzednim poście, ograniczał nas czas podróży, musieliśmy znaleźć wyspę, na którą dostaniemy się max szybko. Tak wybór padł na Koh Samet i Mooban Talay Resort. Tutaj marzył mi się domek przy plaży, z bezpośrednim wyjściem na plażę prosto z domku właśnie. No i tak sobie to marzenie zrealizowałam.

Mooban Talay Resort



Mooban Talay Resort

Prysznic na zewnątrz. Mała rzecz, a cieszy. Totalna egzotyka.

TAJLANDIA - BANGKOK I KO SAMET. MOJA RELACJA ZE STYCZNIOWEJ PODRÓŻY.




Wiecie, każdy z nas ma inne marzenia. Niektóre z moich spełniły się właśnie w tym miejscu. Kolacja urodzinowa, z okazji 34 urodzin, na tajskiej plaży. Nie zapomnę nigdy.

Mooban Talay Resort



Mooban Talay Resort







Wschód słońca z widokiem na plażę. O takich widokach sobie marzyłam.

Mooban Talay Resort







Dostępność różnego rodzaju usług w Tajlandii jest niesamowita. Tam nie trzeba niczego szukać bo wszystko znajdzie was samo. Tak na przykład znalazła nas oferta wycieczki łodzią po okolicznych wyspach. 40 zł od osoby, szkoda było nie skorzystać. W cenie transfer do i z przystani, oraz posiłek.











Koh Samet nie jest może najbardziej urodziwą tajską wyspą, ale z pewnością przy ograniczonym czasie, będzie świetnym rozwiązaniem by choć trochę zasmakować leniwej Tajlandii.
Co istotne chociażby, Koh Samet leży w części na terenie Parku Narodowego, a to pozwala nam zobaczyć kawałek Tajlandii, której nie zdeptała jeszcze masowa turystyka.


Na ostatnią noc wróciliśmy jeszcze do Bangkoku. Kierowały nami czysto praktyczne względy, przed wylotem bezpieczniej jednak mieć dzień zapasu. Przy okazji okazał się to być strzał w dziesiątkę. Bo na ostatnią noc wybrałam nam jeden z najbardziej popularnych i jednocześnie jeden z najbardziej luksusowych hoteli w Bangkoku czyli Lebua State Tower. Jeżeli oglądaliście film Kac Vegas w Bangkoku, to tam właśnie kręcono sceny na dachu.

Lebua State Tower

Pokój na 59 piętrze. Dla mnie widok warty każdych pieniędzy. Poważnie zastanawiałam się czy nie spać z wrażenia na balkonie, chociaż czasu na sen przecież było szkoda.

Hotel, który wyznacza zupełnie nowy standard opieki nad Gościem. Posiada nawet obsługę do włączania przycisków w windzie. Co prawda spotkałam się z opiniami, że Gość czuje się tam ubezwłasnowolniony, ale ja tam takie ubezwłasnowolnienie mogłabym pokochać.

Lebua State Tower



Lebua State Tower



Lebua State Tower

Nie wiem czy widok piękniejszy za dnia, czy w nocy. Wiem za to, że tego poranka, z takim widokiem na pewno nigdy nie zapomnę.

Lebua State Tower



Lebua State Tower

Wiem, że po każdej podróży mówię, że ta właśnie była najlepsza. Ta też była.
Tajlandia dla Europejczyka jest niesamowicie egzotyczna i jednocześnie bardzo prosta w obsłudze. Jednocześnie dostępność stosunkowo atrakcyjnych cen biletów i szeroka oferta noclegowa na miejscu, pozwalają odwiedzić ją nawet przy ograniczonym budżecie.

Jeżeli szukacie pomysłu na kolejną podróż, koniecznie weźcie pod uwagę Tajlandię. Bez względu na to czy cenicie sobie aktywny wypoczynek czy relaks na plaży, bo tam jesteście w stanie zaznać wszystkiego po trochu.


A już niedługo relacja z zupełnie innego miejsca. Ze słonecznej Tajlandii, przeniesiemy się do mroźnej Norwegii. I to jest właśnie w podróżowaniu cudowne.