Wynajem krótkoterminowy zyskuje na popularności w niesamowitym tempie, co potwierdza również ogromna ilość pytań, które dostaję w związku z tym biznesem. Wiele osób podchodzi do tematu z zamiarem rozkręcenia swojej firmy, często traktując ją jako dodatkowe źródło dochodu albo zakładając nawet, że będzie to dochód w pełni pasywny. Wiem też, że z perspektywy relacji na Instagramie moja praca wygląda na łatwą, lekka i przyjemną. Wszak ja tylko chodzę sobie po Starym Mieście w Gdańsku i ewentualnie wpuszczam gości. Ale naprawdę nic bardziej mylnego…
Po pierwsze
Wynajem krótkoterminowt to praca z klientem. To nie praca z nieruchomoscią, ale klientem. Klientem - właścicielem mieszkania i klientem - wynajmującym/turystą etc. I jak każda praca z klientem jest to praca bardzo trudna. W tym przypadku o tyle trudniejsza, że dla gości jest to często urlop, na który czekają cały rok i mają bardzo wysokie oczekiwania od tego czasu, który przed nimi i od miejsca noclegowego.
Ja na przykład kiedyś usłyszałam, że jestem od tego aby służyć… Tak, służyć. I nie było tutaj mowy o błędzie w tłumaczeniu.
Wyjaśniając jednak. Daleka jest mi maksyma klient mój pan. Bardziej za to utożsamiam się z określeniem klient mój partner. Tak, jesteśmy partnerami biznesowymi. Ja mam usługę, którą udostępniam, za pieniędze, które płaci mi za nią klient. Oboje mamy interes w tej traksakcji. Ja chcę wynająć mieszkanie, klient/gość chce je nająć. Jesteśmy partnerami. Każdy z nas ma prawa i obowiązki. Każdy. Nikt tu nikomu nie służy. No ale to moja maksyma, którą jak widać nie każdy podziela.
Po drugie
To praca 24 godziny na dobę. To nie tak, że zakwaterujecie gości, czy to osobiście czy nawet zdalnie i macie spokój. Zawsze, ale to zawsze ktoś musi być pod telefonem. Sytuacje w mieszkaniu mogą się zdarzyć przeróżne, włącznie z sytuacjami zagrażającymi życiu i konieczne jest aby gość miał możliwość kontaktu z wynajmującym.
Ponadto goście zwyczajnie oczekują odpowiedzi na zapytania, które kierują o przeróżnycy poracach dnia i nocy, a jeśli zależy nam na dobrych opiniach, to należy tym oczekiwaniom wychodzić na wprost. Zachowując oczywiście zdrowy rozsądek bo to naprawdę w tej branży konieczne.
Po trzecie
To praca w soboty, niedziele, święta i wakacje czyli wtedy kiedy inni właśnie odpoczywają. Urlop? Bardzo proszę, w listopadzie. Bo wtedy naturalnie spada ilość rezerwacji i można na chwilę czmychnąć gdzieś dalej. Ale nie tak zupełnie oczywiście. Nikt nie zablokuje kalendarzy na czas swojego urlopu bo nie wynajmuję = nie zarabiam. Jak ja nie zarabiam, nie zarabia też właściciel mieszkania, a to już może budzić niezadowolenie drugiej strony, która oczekuje max obłożenia, i nie ma co się dziwić.
Konieczne jest więc aby na miejscu pozostał ktoś, kto obsłuży pobyty, które jednak będa miały miejsce i wesprze na miejscu gości w przeróżnych sytuacjch, które mogą się zdarzyć.
Po czwarte
A zdarzyć się może wszystko. Goście mogą zgubić klucze i trzeba im będzie dostarczyć nowy komplet (na czyj koszt to już inna sprawa), może zaciąć się zamek w drzwiach i konieczna będzie interwencja ślusarza, może zacząć przeciekać rura, kaloryfer i wszystko co jeszcze przeciekać może w swej istocie. Może zepsuć się lodówka, czajnik, telewizor i ekspres do kawy. A przecież jak ekspres jest w opisie oferty, to goście będą oczekiwać, że ekspres ma być i ma działać. Goście mogą zrobić imprezę tak dobrą i jednocześnie tak głośną, że skończy się interwencją policji w mieszkaniu. Mogą być problemy z siecią internet. A obecnie pytanie o hasło do internetu, to jedno z pierwszych pytań, które pojawia się po wejściu mieszkania. Generalnie zdarzyć się może wszystko więc spodziewaj się nawet niespodziewanego.